63

607 43 2
                                    

Nie cieszy mnie obecnie jego entuzjazm, bo on zamiast uświadomić sobie, że powinien sam stąd uciec to zamierza mnie ciągnąć ze sobą. A ja nie zamierzam wyjechać z nim do dalekiej Ameryki. Tam już całkowicie zostałabym odcięta od tego co znam.

A przecież Niall co jakiś czas ma swoje ataki złości i ja nie mogę być zdana jedynie na niego.

− Ja na pewno nie wyjadę – informuje go pewnie.

Teraz to jestem na siebie wściekła, że w ogóle zaczęłam o tym mówić. Mogłam siedzieć cicho.

– Przecież sama dopiero co o tym mówiłaś – komunikuje marszcząc brwi. Wiem, że zachowuje się dziwnie, ale nie mogę przenieść się na inny kontynent przez kilka nieprzemyślanych słów.

– Tak, ale miałam na myśli ciebie, a nie nas dwoje – od razu pochmurnieje po uświadomieniu sobie, że tak naprawdę znowu miałam na myśli rozstanie. On naiwnie dalej się łudzi, że coś może nas połączyć.

– Czyli wszystko zostaje po staremu – oznajmia i znowu siada.

Wydaje się, że jego humor jeszcze się pogorszył.

Przed niezręczną ciszą ratuje nas pukanie do drzwi. Wstaje i otwieram kelnerowi, który tak samo jak w filmach przywiózł jedzenie na takim niewysokim wózku. Na pewno ciężko jest go prowadzić.

– Mam państwa zamówienie – mówi po angielsku co jest dla mnie wybawieniem, bo słabo znam szkocki. Wykłada talerze na stolik. – Mogę jeszcze w czymś pomóc? – pyta się młody chłopak będący najpewniej w moim wieku.

– Nie. Idź już sobie – oznajmia Niall oschłym głosem.

– Dziękujemy – szybko wtrącam nim ten chłopak wychodzi.

Nie powinno się tak traktować ludzi. Praca każdego ma jakieś znaczenie. To, że ma on więcej pieniędzy od tego chłopaka nie czyni go w niczym lepszym.

– Nawet zwykłego kelnera traktujesz lepiej ode mnie? – wypomina mi zupełnie jakbym zrobiła coś złego.

– Weźmy się lepiej za to jedzenie, bo dopiero byłeś taki głodny.

Nic mi nie odpowiada tylko dalej jemy w ciszy.

***

Niall ciągle robi coś na swoim telefonie, a ja wyglądam przez okno.

Jestem tu dopiero drugi dzień, a już mam wszystkiego dość. Ciągle nudzę się w tym miejscu.

– Kiedy wreszcie wrócimy do domu? – pytam patrząc na widok za oknem. Pada. Czyli nic nowego.

– Jak załatwię swoje sprawy, wiedziałaś na co się piszesz, a jednak tak nalegałaś by ze mną jechać. Nie próbuj, więc narzekać – od wczoraj ma naprawdę straszy humor.

Zamiast sobie pomóc to jedynie wszystko pogorszyłam. Czasem muszę się gryźć w język jeśli nie chcę mnie znowu zaczął mnie gwałcić.

– Tylko się spytałam. A i przypominam ci, że obiecałeś, że spędzimy trochę czasu razem. Mam ochotę na wycieczkę do starbucksa po jakąś wymyślą kawę. Napiłabym się pistacjowego latte, a może nawet dyniowego. Liczę też na jakąś ładną torebkę.

– Masz kilka torebek.

Jest dobrze, dał mi się wciągnąć w rozmowę.

– No i co z tego, Naucz się wreszcie, że kobieta nigdy nie ma zbyt wiele butów i torebek. Ciesz się, że dziś chcę od ciebie jedynie torebkę.

– Dostaniesz to co tylko będziesz chciała – oznajmia, a następnie chowa telefon. – Ja daje ci to czego pragniesz, a ty myślisz tylko nad tym jak się ode mnie uwolnić.

Pov Niall

Znowu wyciągam telefon z kieszeni i spoglądam na wyświetlacz. Muszę dziś być ciągle w gotowości.

Musiałem się zgodzić na ten olbrzymi przemyt. Dzięki temu zdobędę mnóstwo kasy, a co najważniejsze niepodważalną pozycję dzięki, której już nikt nie zdoła mi odebrać Avy.

Jeszcze do wczoraj miałem w sobie przynajmniej niewielkie złudzenia co do tej uczuć względem mnie.

Teraz już jednak wiem, że muszę ją siłą przy sobie zatrzymać.

Ona nigdy nie będzie ze mną z własnej woli.

Miałam dodać jutro, ale co mi tam. Liczę na waszą opinię.

Kara za grzechy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz