Nie cieszy mnie obecnie jego entuzjazm, bo on zamiast uświadomić sobie, że powinien sam stąd uciec to zamierza mnie ciągnąć ze sobą. A ja nie zamierzam wyjechać z nim do dalekiej Ameryki. Tam już całkowicie zostałabym odcięta od tego co znam.
A przecież Niall co jakiś czas ma swoje ataki złości i ja nie mogę być zdana jedynie na niego.
− Ja na pewno nie wyjadę – informuje go pewnie.
Teraz to jestem na siebie wściekła, że w ogóle zaczęłam o tym mówić. Mogłam siedzieć cicho.
– Przecież sama dopiero co o tym mówiłaś – komunikuje marszcząc brwi. Wiem, że zachowuje się dziwnie, ale nie mogę przenieść się na inny kontynent przez kilka nieprzemyślanych słów.
– Tak, ale miałam na myśli ciebie, a nie nas dwoje – od razu pochmurnieje po uświadomieniu sobie, że tak naprawdę znowu miałam na myśli rozstanie. On naiwnie dalej się łudzi, że coś może nas połączyć.
– Czyli wszystko zostaje po staremu – oznajmia i znowu siada.
Wydaje się, że jego humor jeszcze się pogorszył.
Przed niezręczną ciszą ratuje nas pukanie do drzwi. Wstaje i otwieram kelnerowi, który tak samo jak w filmach przywiózł jedzenie na takim niewysokim wózku. Na pewno ciężko jest go prowadzić.
– Mam państwa zamówienie – mówi po angielsku co jest dla mnie wybawieniem, bo słabo znam szkocki. Wykłada talerze na stolik. – Mogę jeszcze w czymś pomóc? – pyta się młody chłopak będący najpewniej w moim wieku.
– Nie. Idź już sobie – oznajmia Niall oschłym głosem.
– Dziękujemy – szybko wtrącam nim ten chłopak wychodzi.
Nie powinno się tak traktować ludzi. Praca każdego ma jakieś znaczenie. To, że ma on więcej pieniędzy od tego chłopaka nie czyni go w niczym lepszym.
– Nawet zwykłego kelnera traktujesz lepiej ode mnie? – wypomina mi zupełnie jakbym zrobiła coś złego.
– Weźmy się lepiej za to jedzenie, bo dopiero byłeś taki głodny.
Nic mi nie odpowiada tylko dalej jemy w ciszy.
***
Niall ciągle robi coś na swoim telefonie, a ja wyglądam przez okno.
Jestem tu dopiero drugi dzień, a już mam wszystkiego dość. Ciągle nudzę się w tym miejscu.
– Kiedy wreszcie wrócimy do domu? – pytam patrząc na widok za oknem. Pada. Czyli nic nowego.
– Jak załatwię swoje sprawy, wiedziałaś na co się piszesz, a jednak tak nalegałaś by ze mną jechać. Nie próbuj, więc narzekać – od wczoraj ma naprawdę straszy humor.
Zamiast sobie pomóc to jedynie wszystko pogorszyłam. Czasem muszę się gryźć w język jeśli nie chcę mnie znowu zaczął mnie gwałcić.
– Tylko się spytałam. A i przypominam ci, że obiecałeś, że spędzimy trochę czasu razem. Mam ochotę na wycieczkę do starbucksa po jakąś wymyślą kawę. Napiłabym się pistacjowego latte, a może nawet dyniowego. Liczę też na jakąś ładną torebkę.
– Masz kilka torebek.
Jest dobrze, dał mi się wciągnąć w rozmowę.
– No i co z tego, Naucz się wreszcie, że kobieta nigdy nie ma zbyt wiele butów i torebek. Ciesz się, że dziś chcę od ciebie jedynie torebkę.
– Dostaniesz to co tylko będziesz chciała – oznajmia, a następnie chowa telefon. – Ja daje ci to czego pragniesz, a ty myślisz tylko nad tym jak się ode mnie uwolnić.
Pov Niall
Znowu wyciągam telefon z kieszeni i spoglądam na wyświetlacz. Muszę dziś być ciągle w gotowości.
Musiałem się zgodzić na ten olbrzymi przemyt. Dzięki temu zdobędę mnóstwo kasy, a co najważniejsze niepodważalną pozycję dzięki, której już nikt nie zdoła mi odebrać Avy.
Jeszcze do wczoraj miałem w sobie przynajmniej niewielkie złudzenia co do tej uczuć względem mnie.
Teraz już jednak wiem, że muszę ją siłą przy sobie zatrzymać.
Ona nigdy nie będzie ze mną z własnej woli.
Miałam dodać jutro, ale co mi tam. Liczę na waszą opinię.
CZYTASZ
Kara za grzechy
FanfictionDwudziesto dwu letnia Ava musi zapłacić za grzechy swojego brata.