Kolejnego dnia od samego rana latałam na smoku i szukałam jakiegoś lądu, wróciłam do reszty i upadłam zmęczona na piasek, Nya i Cole pomogli mi się podnieść.
- Wszystko gra? Znalazłaś jakiś ląd? - zapytał duch.
- Tylko woda i woda - odparłam - Widziałam ląd, próbowałam nawet, ale jest za daleko. Boje się, że sami nie wydostaniemy się z tej wyspy - dodałam, Cole zaczął się śmiać.
- Zostaliśmy uwięzieni, słyszysz? - zapytała Nya spoglądając na niego - Bawi cię to? - dodała.
- A nie - odpowiedział Cole - Wyobraziłem sobie jakby zareagował Jay ,, Nie wierzę, tak się namęczyliśmy aby zdobyć jad Tygrysiej Wdowy i co? I teraz utknęliśmy! Ja się nie zgadzam" - Cole naśladował głos mistrza błyskawic - Nie ma go od wczoraj, a ja już za nim tęsknię - dodał.
- Ja też - odparła Nya - Okłamał nas i byłam dla niego taka okrutna, a teraz go porwali i został sam. Ale z nas przyjaciele - dodał.
- Hej, Jay da sobie radę, uratujemy go - odpowiedziałam - Sensei Wu powiedział mi kiedyś: ,, Jeśli czegoś bardzo pragniesz, znajdziesz sposób by to zdobyć" - dodałam cytując wujka.
- Coś w tym jest - odpowiedział Cole - Skoro nie możemy odlecieć z wyspy, spróbujmy inną drogą. Widziałem coś takiego na filmach - dodał.
- Potrafimy zbudować rakietę z asteroidy - powiedziałam - Budowa tratwy to przy tym.. - mistrzyni wody przerwała moją przemowę.
- Ale to morze jest takie wielkie, pełno w nim potworów, zjedzą nas! - powiedziała przerażonym głosem, spojrzeliśmy na nią zdziwieni, jeszcze nigdy nie widziałam jej takiej - Tak by pewnie powiedział Jay. Dobra, nie traćmy czasu, do roboty - dodała i poszła. Parę godzin później nasza tratwa była już prawie gotowa.
- Zwiążemy naszą pannę tratwę, byle mocno i możemy wypływać - powiedziałam i odwróciłam się za siebie gdzie położyłam liany lecz teraz ich tam nie było - Hej, czy ktoś widział moje liany ? - zapytałam.
- Ja nie - odparł Cole.
- Ja nie ruszałam - odparła Nya.
- Jestem pewna, że je tu kładłam - odparłam - To pewnie to słońce, wszystko mi się miesza. Skoczę do dżungli po nowe, trudno - dodałam i pobiegłam do dżungli. Po znalezieniu lian wróciłam na wybrzeże - Hop hop, popatrzcie ile znalazłam liści - powiedziałam trochę głośno do oddalonej drużyny, która stała na tratwie.
- Cicho, uciekaj stamtąd - powiedziała Nya i nagle z pod ziemi wyskoczyła ogromy robak skierowany swoją paszczą prosto na mnie.
- Aaa! - krzyknęłam i rzuciłam przestraszona liany - Co jest?! To jakiś żart? - zapytałam i szybko za pomocą Airjitzu przeniosłam się na koronę palmy, robak po chwili się schował, a następnie rozbił naszą tratwę, Nya i Cole upadli na ziemię.
- No to po tratwie - powiedziała Nya.
- Kolejny piękny dzień na plaży - dopowiedział mistrz ziemi.
- Tutaj! Chodźcie na palmy - powiedziałam, Cole i Nya dołączyli do mnie używając Airjitzu, zaraz co? Nyi udało się Airjitzu - Dziewczyno to było Airjitzu, udało ci się - dodałam spoglądając na przyjaciółkę.
- Bo jeśli czegoś bardzo pragniesz w końcu ci się udaje, prawda? - odpowiedziała.
- Słuchajcie, lepiej zbierajmy się z tej wyspy - powiedziałam. Parę godzin później zapadła noc, Cole i ja budowaliśmy po cichutku nową tratwę, a Nya kombinowała coś innego. Wszystko robiliśmy po cichu aby nie przywołać tego wielkiego robaka - No dobra, nasza tratwa gotowa - powiedziałam.
- Na reszcie, wystarczy tylko pchnąć na wodę - powiedział Cole, dołączyła do nas Nya.
- Wy budowaliście tratwę, ja sobie zaszalałam - powiedziała i pociągnęła za lianę, która odpaliła maszynę, która rzucała kokosami, robak się wynurzył i złapał przynętę dziewczyny - Łyknął przynętę - dodała.
- Genialne - odpowiedziałam i już po chwili ruszyliśmy z naszą tratwą w kierunku wody, nagle maszyna Nyi się popsuła, a robak spojrzał w naszym kierunku.
- O nie, już koniec? - zaczął zdziwiony Cole - A tak dobrze szło - dodał, robak ruszył do ataku, a my szybko schowaliśmy się za naszą tratwę. Rzuciłam kulą mocy w niebo z nadzieją, że robak się wystarczy lecz nic to nie dało - Słuchajcie, tratwa długo nie wytrzyma, nie dotrzemy do wody - dodał.
- To niech woda dotrze do nas - odpowiedziała Nya i wytworzyła ogromną falę, dzięki której zaczęliśmy płynąć.
- Udało się - powiedział duch.
- Tak, chyba jednak nie do końca - odparła Nya ponieważ nasza tratwa zaczęła się rozwalać - Zaraz się potopimy - dodała.
- O nie, nie mogę dotknąć wody - powiedział Cole.
- No to musimy wracać - powiedziałam.
- Nigdy nie wydostaniemy się z tej wyspy - odpowiedział Cole, nagle nad nami pojawił się jakiś helikopter.
- Witam, podrzucić gdzieś? - usłyszeliśmy dobrze znany nam głos. Spojrzeliśmy w drzwi helikoptera i zobaczyliśmy tam Ronana, jesteśmy uratowani.
- O rany, przecież to Ronan - powiedziałam z nadzieją w głosie - Nie sądziłam, że jeszcze kiedyś ucieszę się na jego widok - dodałam i już po chwili nasza trójka znajdowała się na pokładzie helikoptera gdzie również był komendant policji oraz dwójka jego ludzi, zaczęliśmy odlatywać od wyspy.
- Całe szczęście, że was znaleźliśmy - powiedział policjant spoglądając na naszą trójkę.
- Ale jak? - zapytała Nya.
- Wiedzieliśmy, że mieliście łódź, prześledziliśmy burzowe fronty i.. - zaczął jeden z policjantów.
- Taka tam policyjna robota - przerwał mu drugi - Jesteśmy z policji, a policja wie wszystko - dodał. Właśnie są z policji, a my jesteśmy zbiegami z więzienia, czyli wrócimy do Kryptarium?
- Zaraz, i co teraz będzie? Aresztujecie nas? - zapytał Cole.
- Aresztujemy... w żadnym wypadku, przylecieliśmy wam pomóc - odpowiedział komendant - Kiedy ratowaliście miasto przed piratami dotarło do nas po czyjej jesteście stronie - mężczyzna spojrzał na mnie - Wybacz, że ci nie ufałem Floro, moja wina - dodał, pokiwałam głową przyjmując przeprosiny.
- Wina nie wina, bierzmy się do roboty - zaczął Ronan - Znaleźliśmy wiadomość od Jay'a - wyciągnął buteleczkę z listem, a my spojrzeliśmy na niego zszokowani, czyli Jay żyje - Chodźcie, wyciągnijmy go stamtąd - dodał i ruszyliśmy w drogę do Ninjago gdzie mieliśmy ustalić plan odbicia naszego przyjaciela, Jay idziemy po ciebie...
CZYTASZ
Czas Pokaże/ Ninjago
AcciónMoje życie zmieniło się diametralnie odkąd dowiedziałam się, że to ja muszę pokonać Lorda Garmadona, czyli mojego ojca, aby zapanował wreszcie spokój. Cześć, nazywam się Flora Garmadona a oto moja historia...