Zabini stał przez dłuższą chwilę przed drzwiami pokoju Tei. Wziął głęboki wdech i uśmiechnął się pod nosem. To w sumie całkiem zabawne, jak stresującym wyczynem okazywały się ostatnio rozmowy sam na sam z najbliższymi przyjaciółmi. Chciało mu się śmiać z samego siebie. Spędził ostatnie dwie godziny, samotnie siedząc przed kominkiem, żeby mieć całkowitą pewność, że nie natknie się u panny Dumbledore na żadną znajomą twarz. Kątem oka obserwował jak Dafne wychodzi z dormitorium, na wcześniej zaplanowaną randkę z Tonym. Ją miał z głowy, więc udając, że czyta książkę, przyglądał się ukradkiem Malfoy'owi. Draco gadał z Nottem i jego również próbował wciągnąć do ożywionej dyskusji, jednak odpuścił sobie, napotykając na opór. Wkrótce panowie zdecydowali się na zmianę otoczenia, a on został w Pokoju Wspólnym zupełnie sam. Dopiero wtedy mógł swobodnie działać. Gallatea była zazwyczaj dość mocno oblegana, dzieląc czas między nich, postrzelone trio z Gryffindoru, dziadka oraz osobliwy duet Dragan-Marco. Normalnie wcale mu to nie przeszkadzało, ale dziś... miał do jej osobistą prośbę, z której nie miał ochoty tłumaczyć się nikomu innemu. Delikatnie zapukał w drzwi i opuścił ręce wzdłuż ciała, cierpliwie czekając na reakcję gospodyni. Dłonie mu się pociły, dlatego wetknął je głęboko w kieszenie czarnych dresów. Stresował się, ale nie potrafiłby określić, czym konkretnie. Po niespełna minucie, drzwi otworzyły się bezszelestnie. W progu stanęła lekko zaskoczona odwiedzinami Tea. Sądząc po krótkich spodenkach, za dużej koszulce z motywem celtyckiego krzyża oraz mokrych włosach, musiał przeszkodzić jej w popołudniowej toalecie. Uśmiechnął się kącikiem ust. Pod lewym okiem miała ciemną smugę rozmazanego tuszu. Umalowanie rzęs w jej przypadku robiło znacznie bardziej piorunujący efekt, niż pełen makijaż u innych dziewcząt.
- Przeszkadzam? - uśmiechnął się subtelnie.
- Skąd! - odwzajemniała uśmiech i przesunęła się zapraszająco - Jeśli szukasz Dafne, to już wyszła.
- Wiem.
Nie dało się nie zauważyć stosu ubrań, piętrzącego się na krześle przy biurku. Nauczony doświadczeniem słusznie założył, że sypialnia Gallatei przerodzi się w centrum przygotowań tuż przed randką. Greengrass bardzo często korzystała z gościnności przyjaciółki, która zapewniała jej nie tylko nieocenione wsparcie, ale również poczucie prywatności. Tea miała ten pokój tylko i wyłącznie dla siebie. Wszyscy z ich paczki zdążyli do tego przywyknąć, za przyzwoleniem płomiennowłosej zostawiając u niej na przechowanie rzeczy, które chcieli trzymać z daleka od wścibskiego wzroku własnych współlokatorów.
- Co cię przygnało? - zaczęła rozczesywać mokre pasma - Malfoy znowu ogrywa u was młodszych w karty?
- Nie dziś. Brakuje nam miejsca na składowanie słodyczy - słowa jakoś niechętnie wypełzały z jego ust. - Idziesz wieczorem do Trzech Mioteł?
Dziewczyna wybuchnęła tym swoim magnetycznym, dźwięcznym śmiechem. Mieszkańcy Hogesmeade, w związku z Turniejem, postanowili uatrakcyjnić młodzieży pobyt w tych stronach, a przy okazji zarobić na tym trochę grosza. Zwykle senne, malownicze miasteczko w ciągu weekendu przeradzało się w jeden wielki, tętniący życiem festiwal. Na małym ryneczku roiło się od kuglarzy i akrobatów, zabawiających dzieciaki swoimi występami. Sklepiki wprowadziły do swojej standardowej oferty różnorodne drobiazgi, mające przypominać o Turnieju i samym Hogwartcie. Wśród dziewcząt niesłabnącą popularnością cieszyła się zaczarowana biżuteria, na czele z broszkami z godłami szkół i herbami domów. Zagorzali kibice bez najmniejszego problemu mogli nabyć koszulki, szaliki, czapki, kurtki, flagietki, przypinki czy inne transparenty z nazwami szkół lub imionami samych reprezentantów. Do mieściny ściągnęli wszelkiej maści artyści, na czele z muzykami. Weekend w Hogesmeade bez reszty wciągał w wir zabawy, występów i doskonałego jedzenia. Z okazji skwapliwie skorzystała również madame Rosmerta, która w swoim przybytku co sobotę organizowała wieczorki taneczne przy muzyce na żywo, przyciągające młodzież jak magnes. Co prawda organizatorom Turnieju nie w smak było takie rozpasanie uczniów, jednak byli bezradni w starciu z przedsiębiorcami oraz własnymi podopiecznymi. Początkowy zakaz opuszczania zamku na niewiele się zdał. Jedyne co udało im się osiągnąć, to wzbić na wyżyny popularność bliźniaków Weasley, którzy na potęgę pomagali wymykać się szkolnej gawiedzi, za nic mając konsekwencje. Racjonalniejszym podejściem było wysyłanie do miasteczka nauczycieli, którzy wraz z miejscową policją dbali o bezpieczeństwo uczniów. Tracenie z oczu bandy małolatów, zwiastowało nie mniej nie więcej, niż kłopoty. Czy sama zaglądała na festiwal? Owszem, ale bez większego entuzjazmu. Miała na głowie kilka palących problemów, skutecznie odciągających jej myśli od beztroskiej zabawy.

CZYTASZ
Córa rodu Phoenix.
FanfictionLady Vallerin Crown, córa rodu Phoenix - kobieta, której miłość do czarodzieja już raz złamała życie, po raz kolejny daje się wciągnąć w świat magii. Na prośbę swego przyjaciela, Albusa Dumbledore'a, wraca do Hogwartu, żeby mieć tam na oku młodego...