Bastet

2.6K 182 148
                                    


                    Black siedział na krześle w laboratorium, rytmicznie zaciskając dłoń na wykonanej z gąbki piłeczce. Q w pełnym skupieniu przeglądał wyniki badań Ravena, jednocześnie wsłuchując się w nienachalne komentarze Bastet. Kobieta najwidoczniej sprawowała pieczę nad pracą laboratoriów i w obecnej sytuacji samodzielnie wykonywała większość testów, by uniknąć ewentualnych pomyłek. Niewiele rozumiał z tego, o czym rozmawiali, więc przeniósł wzrok na cienką, gumową rurkę, odprowadzającą krew do zbiorniczka. Względny spokój został brutalnie przerwany przez upiorne, ostre wycie alarmu. Q i Bastet jednocześnie spojrzeli na drzwi.

– Bierzcie co się da! – wrzasnął Q, pospiesznie zgarniając zapas eliksirów.

Syriusz wyrwał igłę ze swojego przedramienia i pognał w kierunku stolika, zabierając z niego tyle medykamentów, ile tylko zdołał zmieścić w rękach. We trójkę wybiegli z laboratorium, kierując się wprost ku komnacie pacjenta. Czarodziej poczuł delikatny, ćmiący ból głowy, jednak adrenalina skutecznie podniosła mu ciśnienie, więc nie zwrócił na to większej uwagi. Po drodze dołączyło do nich jeszcze dwóch członków oddziału medycznego, którzy wyznaczeni byli do pełnienia dziś dyżuru. Wspólnie wpadli do komnaty Ravena, gdzie zastali spanikowanego Dragana. Kolekcjoner z całych sił ściskał dłoń rannego, wpatrując się w migające ekrany aparatury.

– Co się stało?! – Q nie tracił czasu.

– Nie wiem! – kruczowłosy, najpewniej nieświadomie, podniósł głos – Wszystko było w normie i nagle to ustrojstwo zaczęło migać, jak jakaś pierdolona kula dyskotekowa!

Zielonooki kątem oka spojrzał porozumiewawczo na Syriusza, który delikatnie skinął głową. Odłożył trzymane lekarstwa na stolik, po czym podszedł do Dragana i chwycił jego ramię. Nie trudząc się wyjaśnieniami, wywlókł przyjaciela na korytarz i wrócił do pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi. Podbiegł do szafy z jednorazową odzieżą ochronną, żeby założyć rękawiczki. Był tak zaaferowany powstałym chaosem, że nie zwrócił uwagi na śledzące go spokojne, czarne oczy. Bastet nie wiedziała, na co niby mógł się im przydać niewykwalifikowany czarodziej, jednak im dłużej go obserwowała, tym sprawa wydawała się bardziej oczywista. Q i Black rozumieli się niemalże bez słów, a w ich obecnej sytuacji komunikacja była rzeczą kluczową. Skoro Q współpracował z Syriuszem, ona mogła swobodnie dysponować pozostałymi członkami zespołu, dzięki czemu szło im znacznie sprawniej. Nie była tak biegła w sztukach uzdrowicielskich, jak jej przełożony... znacznie lepiej odnajdowała się w warunkach laboratoryjnych, gdzie potrafiła w pełni wykorzystać swój talent oraz mozolnie zdobywaną przez lata wiedzę. W pełnym rynsztunku stanęła po drugiej stronie łóżka, gotowa pomóc. Kiedy Q zerwał kołdrę z ciała Ravena...zwyczajnie zamarła, nie mogąc złapać oddechu. Niedawno założone szwy puściły, otwierając makabryczną ranę. Jasna, gładka pościel wydawała jej się wręcz tonąć w karmazynowej cieczy, co przywołało wspomnienia, które starała się trzymać na samym dnie świadomości. Przestała słyszeć przeszywający pisk sprzętu oraz głosy towarzyszy. Stała nieruchomo, łapiąc płytkie, szybkie wdechy. Nie miała pojęcia ile to trwało i jeszcze mogłoby potrwać, gdyby nie duża, silna dłoń, która opadła na jej ramię. Zdezorientowana spojrzała w lewo, gdzie napotkała szare tęczówki.

– Spokojnie – usłyszała łagodny głos, przytłumiony przez maskę. – Bez pani sobie nie poradzimy. Proszę oddychać – dzięki uprzejmości czarodzieja, udało jej się odzyskać opanowanie. – O to chodzi! Q, co robimy?!

Były więzień odszedł od niej i wrócił na swoje miejsce, u boku Q. Quinlan posłał jej krótkie, karcące spojrzenie, dzięki któremu całkowicie przeszła jej chęć na fanaberie. On i ten dziwny czarodziej zajęli się tamowaniem krwotoku oraz zabezpieczaniem ran – korzystając z pomocy jednego z asystentów – ona natomiast skupiła się na koordynowaniu zabiegów magicznych. Co jakiś czas wysyłali asystentów po konieczny sprzęt lub składniki, chwilowo radząc sobie tylko we trójkę. Szło im całkiem nieźle, jednak końca nie było widać.

Córa rodu Phoenix.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz