Maski

5.5K 228 211
                                    


Dragan nerwowo chodził po Pokoju Wspólnym, starając się uspokoić nerwy kojącym rytmem bezsensownej wędrówki. Nie obchodziła go ani późna godzina, ani możliwość bycia przyłapanym przez nadgorliwego Prefekta - nie miał ochoty na przejmowanie się szkolnym teatrzykiem, kiedy jego plany zmącił pewien niewdzięczny czarodziej. Minęło już sporo czasu, a oni wciąż nie znaleźli Blacka i powoli stawało się to mocno kłopotliwe. Zapewne niedługo Vallerin zacznie zadawać trudne pytania, na które on nie będzie w stanie przekonująco odpowiedzieć. Póki co martwił ją brak wieści z rezydencji na temat zdrowia Syriusza, jednak jak na razie udawało mu się uspokoić ją zapewnieniami, że przesyłanie informacji mogło być chwilowo niemożliwe dla Ethana. Wierzyła mu, lecz nie sądził, by dawała się mamić zbyt długo. Powoli kończyły mu się pomysły na usprawiedliwianie milczenia starszego brata, a musiał się liczyć z rzeczą znacznie gorszą - panna Crown była piekielnie inteligentną kobietą. Znała go od wieków i prędzej czy później rozgryzie jego gierki, tak jak zawsze. Musieli jak najszybciej znaleźć tego zeschizowanego dupka i sprowadzić go bezpiecznie do posiadłości, zanim ktoś niepowołany wpadnie na jego trop. Kruczowłosy wyciągnął z kieszeni papierośnicę, po czym odpalił fajkę, nie zwalniając kroku. Zatrzymał się dopiero, kiedy usłyszał odgłos delikatnych, miarowych kroków, dobiegających z damskiej części dormitorium. Zaklął pod nosem, widząc zbliżającą się ku niemu płomiennowłosą. No pięknie...tylko tego mu do szczęścia brakowało. Dziewczyna przystanęła tuż obok niego, wpatrując się w przyjaciela błękitnymi oczyma, w których majaczyły cienie podejrzliwości oraz zaniepokojenia.


- Czemu nie śpisz? - zapytała z uśmiechem.

- Kłopoty w interesach, mała. - objął ją ramieniem - Lepiej, żebyś nie wiedziała. A ty, dlaczego włóczysz się po nocy? Stęskniłaś się?

- Ta...życie traci sens bez tej twojej durnej mordki. - wspięła się na palce i uszczypnęła jego policzek - Nie mogę spać.

- Nie przypałętała się do ciebie czasem taka wygadana blondyna?

Lady zaśmiała się cicho, strząsając ramię Luthera. Dragan niezwykle rzadko nazywał Dafne po imieniu - wolał określenie blondyna, ewentualnie nazwisko. Greengrass, choć powinna czuć się urażona, nie przejmowała się zbytnio uszczypliwością starszego kolegi. Na swój sposób cieszyła się z przydomku, nadanego jej przez gwiazdę Hogwartu, czego ognistowłosa nie była w stanie zrozumieć. Dla niej to, że kruczowłosy posługiwał się setkami wymyślnych przezwisk stanowiło normę, często podszytą jego wrodzoną złośliwością i niechęcią do zawiązywania bliższych znajomości.

- Przypałętała, ale wcale mi to nie pomaga. - zerknęła w turkusowe oczy.

- Coś cię martwi? - uniósł zawadiacko brew, splatając ramiona na piersi.

- Chyba tak, ale sama nie wiem, co konkretnie. - westchnęła z rezygnacją - Mam to nieprzyjemne wrażenie, że coś się nie zgadza, a mnie umyka ważny element wielkiej układanki. Zupełnie jakby coś działo się za moimi plecami, coś czego nie potrafię jeszcze dostrzec.

Turkusowooki przygryzł filtr papierosa, niemalże go niszcząc. Upierdliwy, przenikliwy umysł Vallerin po raz kolejny dawał o sobie znać, przypominając mu, że toczyli walkę z czasem. Lady Crown posiadała niebywałą zdolność dostrzegania niuansów, których częstokroć nie potrafiła nazwać, lub konkretnie opisać, ale zawsze trafiała w sedno. To był jej dar, a jego największe przekleństwo. Przy tej kobiecie nie potrafił kręcić i prawdopodobnie, podświadomie, wcale tego nie chciał. Musiał uporać się z tym syfem, zanim narazi na szwank swoje kontakty z aniołem. Wyciągnął papierosa z ust, cisnął go w ogień kominka i oparł brodę na barku płomiennowłosej, obejmując ją od tyłu ramionami.

Córa rodu Phoenix.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz