Sny

1K 105 67
                                        

Dragan spał spokojnie, w murach szkoły. Czuł ramię Ravena pod swoją głową, co skutecznie przepędzało senne mary. Nie śnił o niczym konkretnymi. Ot chaotyczna mieszka bzdur i strzępków całkiem radosnych wspomnień. Kołysał się w rytm fal na pokładzie okrętu w wiecznie roześmianym towarzystwie Fley'a i jego załogi, gdy gęste, granatowe chmury zasnuły jasne niebo. Robiło się coraz ciemniej i ciemniej, aż w końcu został zupełnie sam pośród cichej ciemności. Rozglądała się nerwowo, jednak zewsząd otaczała go czerń. Najczarniejsza z czarnych. Mroczniejsza, niż jakakolwiek, na którą się natknął. Nie mógł powiedzieć, żeby czuł się pośród niej niekomfortowo. Była w jakimś stopniu znajoma. Bezpieczna.

- Dragan.

Wzdrygnął się słysząc ten upiorny, znajomy głos. Tak jak poprzednio dochodził jakby zewsząd i znikąd zarazem. Początkowa niepewność wyparowała. Ten dziwny byt o szponiastych dłoniach znów bezpardonowo włamał się do jego głowy.

- Czego chcesz? - warknął rozgniewany.

- Porozmawiać. Tylko tyle, zapewniam.

Wyczuł czyjąś obecność tuż przed sobą, ale nie był w stanie dostrzec konturów postaci. Jedynie migotliwe, purpurowe iskierki dawały mu do zrozumienia, że ktoś tu z całą pewnością był i patrzył na niego.

- Co, jeśli nie mam ochoty na pogadanki?

- Nie będę cię zmuszał. Mam mało czasu. Zdecyduj, czy zechcesz mnie wysłuchać, czy mam cię odesłać.

- Że niby ty mnie przywołałeś? - prychnął, nieprzekonany.

- Owszem, ale kosztuje mnie to dużo energii. Za dużo, żebym mógł wdawać się w sprzeczki.

- To się streszczaj i pytaj, skoro musisz.

- Ten osobnik... z srebrnymi oczami... wszystko z nim w porządku? Zdążyłem cię wypchnąć?

Luthera na moment zmroziło. Wiedział doskonale, o kogo pytał byt i niebardzo miał ochotę dzielić się z nim informacjami, ale miał w pamięci słowa Vallerin. Musiał dowiedzieć się jak najwięcej.

- Wraca do zdrowia, chociaż oberwał całkiem solidnie.

- Całe szczęście - dało się słyszeć westchnienie ulgi. - Jest ważny, prawda? Dla ciebie i mojej córki.

- Czemu cię to interesuje?

- Winisz mnie za to, że troszczę się o rodzinę?

- Za dużo sobie wyobrażasz. Ani ja, ani Vallerin nie jesteśmy twoją zasraną rodziną. Pojęcia nie mam kim jesteś, ale będę wdzięczny, jeśli raczysz wypierdalać z mojej głowy.

Córa rodu Phoenix.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz