Rozdział XXVII

286 10 0
                                    

Pov. Stefan.
Zbyt dobrze znałem Damon by nie nabrać się na jego słowa.
Gdy Caro chciała zacząć wymieniać rzeczy na Elizabeth, zdałem sobie sprawę że przecież nic nie zrobiła. Cały czas tylko nam pomagała.
Moje przemyślenia przerwały słowa mojej siostry do Klausa.
Po chwili wszystkie wampiry i wilkołak w tym pokoju zaczęły podsłuchiwać.
Beth zaczęła mówić - ponieważ za nim tu weszliśmy do domu, wiedziałam że coś jest nie tak - przerwała - ale jak głupia zamiast odmówić i spieprzać weszłam tu wierząc że moi bracia mają dobre zamiary. Kompletnie nigdy nie umiem się na nich złościć, nie ważne co zrobią. No i przez moje głupie wierzenie że każdy może się zmienić siedzimy tu uwięzieni. Przepraszam - zaniemówiłem.
Pov. Damon
Spojrzałem na brata, a ten na mnie. Nie wiem któremu było bardziej głupio.
- Ej chłopacy. Weźcie się ogarnijcie, gdyby Elizabeth nie przyjechałaby do miasta, prawdopodobnie Nik by szukałby nas na drugim krańcu świata, a my przez ten czas byśmy coś wykombinowali by się go pozbyć za nim przyjedzie do Mystic Falls - odezwała się Caroline.
- Coś w tym jest - rzekła Bonnie.
Usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Jako iż nie jestem prawnym właścicielem domu nawet nie wstałem z fotela. Elena wraz z swoim ukochanym po kicali by przywitać niespodziewaniego gościa.
Po chwili wróciła dwójka wraz z Lexy.
Na jej widok odrazu wywróciłem oczami.
Pov. Niklaus
Z jednej strony powinienem być zły na Beth ale Zbyt bardzo ją kochałem.
- Wiesz czego ja żałuję - powiedziałem, a ta na mnie spojrzała i sykła ,,Czego".
- Tego że nie wypiłem krwi rano - mam nadzieję że przynajmniej dają nam kiedyś krew pomyślałem. Jednak przed moja twarzą pojawił się nadgarstek dziewczyny.
- No chyba śnisz - nigdy bym tego jej nie zrobił.
- Wiesz wolę żebyś teraz wypił odpowiednią ilość, niż potem miałbyś rzucić się na mnie i wypić moją cała krew aż do ostatniej kropelki - miałem dylemat, duży.
Pov. Elizabeth
Chciałam chociaż trochę wynagrodzić mu to że siedzimy tutaj zamknięci.
- No chyba że wolisz z szyi - muszę przyznać że to trochę chore że sama skazuje się na ból. Dodatkowo proponując miejsce jeszcze bardziej bolesne.
- A gdzie będzie lepiej dla ciebie - spytał mnie, a ja się tylko za śmiałam.
- Z tętnicy szyjnej jest ponoć smacznejsza - sama z doświadczenia wiem że tam była o wiele lepsza porównując na ofiarach.
- Wiesz że to głupie - zapytał.
- No a kto tego nie wie, cóż daje wypić swoją krew głodnemu pierworodnemu, to brzmi jak prosty przepis na śmierć - mówiłam wstając i ściągałam bluzę ponieważ Nik nie dostałbym jak dostać się do mojej szyi. Gdy ściągnęłam ubranie odrazu stał przed mną Mikaelson. Muszę przyznać że strach mnie obleciał.
- Widząc twoja reakcje będę musiał odmówić - oznajmił.
- Jest mi zimno w tej bluzie, a zgodziłam się żebyś wypił moją krew co spowoduje że jeszcze bardziej będzie mi zimno ale olałam to i ściągałam jeszcze bluzę byś nie musiał się męcz - nie zdarzyłam dokończyć ponieważ mężczyzna mnie pocałował. Oddałam. Wiedząc że będę żałować. No cóż nie wiadomo ile życia mi jeszcze zostało ponieważ zadecyduje o tym Klaus który za chwilę mnie ugryzie oraz moi bracia którzy mnie  tutaj uwięzili.
~~~
Dzięki za przeczytanie
Zapraszam do komentowania oraz gwiazdkowania
Hejka ❤️❗️

Other creature // Klaus MikealsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz