rozdział

41 4 0
                                    

Pov. Elizabeth.
Trzymana przez ojca prawie wszystkich pierworodnych, poczułam nutkę strachu.
W tym samym momencie w wampirzej szybkości zjawił się nade mną jakoś znajomy. Próbowałam skojarzyć.
Enzo.
Nie patrząc na nic tylko wbił mi kołek w serce.
Usłyszałam tylko krzyk Mikealsonów. Po chwili Mikeal pościł mnie. Nagle na placu znalazła się Esther wraz z synem. Tym samym który zgrywał takiego dobrego przyjaciela.
No to cały plan poszedł w pizdu.
Enzo podszedł do moich braci, tak samo jak mąż pierworodnej czarownicy. Za do koło mnie zjawili się pierworodni.
- Beth - powiedziała z łzami w oczach Rebekah.
Na co zaczęłam się śmiać. Wszyscy spojrzeli na mnie.
Szybkim ruchem wyjęłam kołek i wstałam.
- A morał zawsze jest ten sam. Ja zawsze wygrywam - powiedziałam zerkając na małżeństwo.
Patrząc na broń mojego nie udanego zabójstwa użyłam magii przez co zaczęła lewitować po czym nagle spłonęła.
- Teraz moja kolej - uśmiechnęłam się.
Tym razem w mojej dłoni na raz się nieco inny kołek. Gdyż z białego dębu. Używając prędkości zjawiłam się koło Mikeala.
- Słodkich snów - wyszeptałam z małym uśmiechem po czym przebiłam jego serce. Po chwili jego ciało zaczęło płonąć. Spojrzałam na żonę już zmarłego mężczyzny, która była w łzach.
- Przypominam że to nie ja jestem tą złom mimo że go zabiłam - spojrzałam jej w oczy. Po chwili poczułam delikatny ból który z walczyłam moją mocą - Oj Esther Esther Esther, nie jestem małolatą. Tym razem nie popełnię tego błędu - po wypowiedzeniu tych słów byłam koło kobiety i zaczęłam wypijać jej krew. Tym razem teraz ona poleciała, a ja powoli zaczęłam iść do mieszkania. Chwilę później stałam nad ciałem kobiety robiąc wielkie kółko soli wokół niej, a następnie pstrykając palcami przez co ciało kobiety zaczęło się palić. Zadowolona uśmiechnęłam się. Mam spokój. Zobaczymy jak długo. No dobra jednak nie. Rozejrzałam się po osobach. Myliłam się jednak nie będę mieć spokóju

Other creature // Klaus MikealsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz