32. Jeremiasz

192 33 18
                                    

Śmiech Elizy był o wiele przyjemniejszym dźwiękiem, niż jąkanie się i brak pewności siebie. Musiała być już dorosłą kobietą, ponieważ jej głos nie brzmiał, jak głos dziewczynki. Jednak coś sprawiało, że czuła w mojej obecności niepewnie, jak moi studenci przed sesją. Ich strach też wyczuwałem na przysłowiowy kilometr.

- No dobrze, a teraz poważnie. Naprawdę chcesz uczyć się tego wszystkiego sama? W grupie jest raźniej. Można z kimś podyskutować, usłyszeć inne poglądy na to co nasz otacza jako sztuka.

- No, ale chyba mogę podyskutować z tobą.

- No tak, ale gdzie chcesz się spotykać? Na auli to nie możliwe, jest zajęta, a wieczorami, kiedy miałbym czas nie dostanę do niej dostępu. Jedynym znajomym mi miejscem, gdzie czuję się pewnie jest uczelnia i moje mieszkanie, ale to drugie raczej nie wchodzi w grę. Źle by to wyglądało. – powiadomiłem moją potencjalna uczennicę.

- A tutaj? Nie możemy spotykać się tutaj.

- No możemy, tylko...ja lubię ciszę no i co ze zdjęciami obrazów, rzeźb i innych dzieł.

- A nie możemy ich wyszukać w telefonie, to znaczy ja... - poprawiła się.

- Nie wiem... - zamyśliłem się. – Problem w tym, że na uczelni mam slajdy, które idealnie pokazują barwy obrazów, są jak najbardziej zbliżone do oryginałów wiszących w galeriach świata.

- Jeremiaszu... ale zanim się zdecyduję ja muszę znać cenę, nie chcę namawiać cię na obmyślanie planu, jeśli nie jest mnie na te lekcje stać.

- No cóż... - zamyśliłem się.-  Coś wymyślimy. Może kawa przy nauce, a po skończonych zajęciach kolacja. Co ty na to?

- Nie no, przecież na uczelni studenci ci płacą za godzinę...

- Ale my nie będziemy na uczelni tylko tutaj, a tutaj gdzie je się obiady i pije kawę. No i chcę się nauczyć pluć na odległość. – dodałem.

- Nie darujesz mi teraz co?

- Nie. Już zawsze będziesz mi się kojarzyć z tą profesją.

- To dobrze, że nie z inną. – odpowiedziała zadziwiająco szybko.

Chyba jednak nie była aż taka płochliwa jak myślałem, wystarczyło tylko trochę spuścić z mojego tonu wykładowcy i mędrca, aby otrzymać całkiem miłą i wesołą Elizę.

Mój telefon odezwał się, że "dzwoni Joanna", kiedy miałem zadać Elizie kolejne pytanie. Wyciągnąłem go z kieszeni. Instynktownie palcem wyciszyłem dźwięk. Nie chciałem, aby ktoś nam przerywał. Już dawno nie czułem się tak dobrze w czyimś towarzystwie i pragnąłem, aby ta chwila trwała dłużej. Telefon zadzwonił ponownie, ale ponownie go zignorowałem.

- Odbierz może to coś ważnego.

Westchnąłem znudzony i zatwierdziłem połączenie.

- Słucham.

Joanna zaczęła trajkotać o Erosie.

- Joanno, nie jestem sam.

- Tak, a z kim?

- Z kobietą, mogę zadzwonić do ciebie z domu?

Sztuka zmysłówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz