70. Jeremiasz

142 32 11
                                    

Obudziłem się... na kanapie? Musiało świecić słońce, ponieważ czułem ciepło na twarzy. No tak, nie zasłoniłem wczoraj zasłon. Naciągnąłem lekko kark do przodu i do tyłu, ponieważ zaśnięcie na kanapie powodowało skurz, a kiedy dir obudziłem usłyszałem chrapanie. Już miałem zapytać, czy to Patryk, a raczej potwierdzić, kiedy zadzwonił mój telefon. Nawet bez komunikatu wiedziałbym kto dzwoni. Wibracje wybudziły mojego towarzysza "winnej" niedoli.

- Gdzie jestem? - usłyszałem głos Patryka.

- W piekle. - odpowiedziałem, a potem odebrałem telefon.- Dzień dobry Joanno.

- Dzień dobry, jak tam? Kac męczy od rana? - zapytała szyderczo.

- Nie kac, tylko jakaś zołza dzwoni i mnie ze snu wybudziła. - zripostowałem.

- Jak się wczoraj bawiliście we dwóch?

Nie zdążyłem odpowiedzieć, ponieważ Patryk musiał siedzieć bardzo blisko mnie, gdyż usłyszał co mówiła Joanna i to on poinformował ją jak spędziliśmy resztę nocy.

- Świetnie się bawiliśmy, kiedy sobie poszłaś. A ty jak się czujesz?

Joanna zamilkła. Słyszałem tylko jej wściekły oddech w głośniku.

- Joanno czy coś się stało? - zapytałem spokojnie.

- Czy mógłbyś zoba... czy Patryk mógłby się rozejrzeć po twoim mieszkaniu i sprawdzić czy nie wypadły mi u ciebie z klucze od galerii? Nie mogę ich znaleźć w torebce, a są mi dzisiaj potrzebne.

Poprosiłem Patryka wedle jej prośby , żeby poszukał kluczy. Wstał z kanapy, a ja zapytałem Joanny jak się czuje.

- Świetnie się czuję, tylko boję się, że zgubiłam klucze od mojego miejsca pracy. - powiedziała z żalem.

- Mam! - krzyknął Patryk. - Przywiozę ci je, jeśli chcesz.

- Słyszałaś, co powiedział? - dopytałem.

- Nie trzeba, wyślę po nie kuriera i mi je po galerię przywieź. - poinformowała mnie Joanna lekceważąco. Widać, wczorajszy wieczór nadal siedział jej w głowie.

- Joanno czy ty jesteś na mnie zła? - zapytałem.

- Nie na ciebie, a na mnie. - westchnął Patryk i usiadł na kanapie, ponieważ poczułem jak siedzisko kanapy zadrżało, a klucze wydały specyficzny dźwięk. Musiał je sobie obracać w dłoni.

- Powiedz mu, że nie jestem na niego zła, ani na ciebie. Chyba wszyscy jesteśmy dorośli, tak?

- My na pewno. - zripostowałem to co myślałem i miałem na myśli siebie i Patryka. Nie podobały mi się fochy Joanna i chciałem, żeby to poczuła.

- Dobrze więc, za pół godziny będzie u ciebie kurier.

- Powiedziałem, że ci je przywiozę. - powiedział głośno Patryk bardzo blisko mnie. - Przy okazji porozmawiamy.

- Najpierw to jedź do domu się wykąpać, bo śmierdzisz jak gorzelnia. - doradziłem mu.

- Ty wcale nie lepiej. Dobra zbieram się i powtarzam, za godzinę pod galerią Joanno jeśli chcesz klucze. - powiedział Patryk. Czułem, jak wstał z kanapy, a potem i już z dystansu pożegnał się i wyszedł.

- Nie cierpię go czasami. - warknęła Joanna do słuchawki.

- Ale tylko czasami. Joanno przepraszam cię, ale muszę się wykąpać i wziąć za pracę w domu, nawet nie wiem która jest godzina.

- Czternasta siedemnaście dokładnie.

- Która?! - zerwałem się z kanapy, ale zakręciło mi się w głowie, więc ponownie usiadłem.

- No nieźle zabalowaliście. - podsumowała. - Dobra. Ja też się szuję, do zobaczenia jutro.

- Czy możemy odpuścić jutro? Zawaliłem dzisiejszy dzień i nie wyrobię się ze wszystkim do jutra.

- Och... dobrze. Odpoczywaj. Pa. - powiedziała wściekle i rozłączyła się.

Siedziałem jeszcze przez moment na nakapie, ale nie dałem rady. Przekręciłem się na bok i położyłem. Zamknąłem oczy z nadzieją na sen. Niestety przyszedł Doro i zaczął mnie lizać. Pewnie był głodny i musiał za potrzebą. Powolnie wstałem z kanapy i z poczuciem wstydu, ze mam na sobie te same ubrania co wczoraj poszedłem z psem na spacer.

Sztuka zmysłówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz