111. Jeremiasz i Eliza

144 28 15
                                    

Jeremiasz

Byłem zmęczony po całym dniu na uczelni, a do tego dochodziłam praca w domu. Zaczynałem myśleć, że Joanna wiedziała co mówi, kiedy tłumaczyła mi, że będę miał dużo zajęć i przez to spotkania z Elizą mogą nie być najlepszym pomysłem.

Dlatego po raz kolejny zastanowiłem się, czy „lekcja" z nią w sobotę to dobry pomysł. Postanowiłem zrobić sobie przerwę. Wziąłem głęboki wdech i rozprostowałem kości. Poszedłem powolnie do toalety. Cisza, która mnie otaczała była tak przyjemna dla moich uszu, ale tylko przez chwilę, ponieważ usłyszałem dźwięk nadchodzącej wiadomości w słuchawce, którą jak zawsze miałem w uchu. To była Eliza i wiadomość mówiła coś o beznadziejnej pogodzie na sobotę, czyli mój plan nie miał szans się zmaterializować.

Sam nie przepadałem za deszczem, ale czego można było się spodziewać po jesiennej porze roku?

Nie wiedziałem co jej odpisać, ponieważ sam chciałem się zastanowić nad tym, co zrobić z tą sytuacją. Przecież jeszcze chwilę temu zastanawiałem się czy w ogóle się z nią spotkać. Z reszta wolałabym zadzwonić, a nie chciałem odrywać się zupełnie od planu dnia i wieczora.

Eliza

Sesja trwała, ale Eros mnie już nie dotykał. Leżałam tylko na moim miejscu i nudziłam się jak mops. Dobrze, że chociaż grała muzyka. Gdybym była śpiąca to bym penie zasnęła, ale nie byłam, bo wysypiałam się do południa.

- Elizabeth, dziękuję na dzisiaj koniec.

Miałam zapytać zdziwiona, że to już, ale w ostatniej chwili przypominałam sobie, ze mam milczeć.

- Ściągnę ci maskę i jak przednim razem wyjdziemy z pracowni, dobrze? - zapytała Joanna. Pokazałam pięść, ze jak najbardziej się zgadzam. Joanna podeszła do mnie, a kiedy usiadłam zjadła mi maskę. Tym razem w pracowni było jasno, aż poraziło mnie w oczy.

- Przepraszam, musiałam zapalić świtało. - wytłumaczyła się Joanna. Zeszłam z podestu. Joanna pilnowałam mnie, abym się nie oglądała. Spojrzałam przed siebie w nadziej, że szklane drzwi będą otwarte, ale niestety... Tym razem nie mogłam nic w nich zobaczyć. Zastanawiałam się, czy Joanna zorientowała się, że mogłam w nich cos widzieć. Trochę się wystraszyłam, ze mogła, dlatego w drodze do mojego "pomieszczenia socjalnego" nic się nie odzywałam.

Weszłam do pokoju i zaczęłam się przebierać. Spojrzałam na telefon, nadal zero odpowiedzi od Jeremiasza, mimo ze wiadomość została odczytana. Może jeszcze był na uczelnie, alb coś się stało? Albo ponownie się zastanawiał, czy chce ze mną spędzić kolejny dzień. Nie mogłam się powstrzymać i już miałam napisać kolejną wiadomość, ale zrezygnowałam. Nie było sensu. Jeśli nie chciał odpisywać, to widocznie miał już temu jakiś powód. Byłam już ubrana, więc puściłam wiadomość Joannie, ze jestem gotowa do wyjścia. Pojawiła się dosłownie w minutę.

- Zamówiłam ci już taksówkę, to do zobaczenia w przyszłym tygodniu. - powiedziała z uśmiechem i wyprowadziła mnie na zewnątrz. Schodząc ze schodów przypomniała mi jeszcze o wernisażu w przyszły piątek, a potem pożegnała się ze mną uściskiem i zniknęła za drzwiami. Podeszłam do samochodu, kory już na mnie czekał. Obejrzałam się za siebie i spojrzałam w okna pracowni. Znowu panował w niej półmrok i zauważyłam tylko nieśmiałe światło w oknach, które znajdowały się na rogu domu. To ta część pracowni, w której siedział Eros. Poczekałam minutę przyciągając w myślach, żeby wstał i pokazał się w oknie, choćby tylko jako cień, ale niestety tak się nie stało.

- Wsiada pani? - ponaglił mnie kierowca.

Wsiadłam, ale jeszcze raz spojrzałam na okna zanim samochód odjechał i nic. No cóż nie mogę mieć takiego szczęści zobaczenia go choćby jako odbicie czy cień dwa razy z rzędu.

Sztuka zmysłówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz