118. Eliza

112 26 9
                                    

Szłam pod pałac kultury z duszą na ramieniu. Umówiłam się z Jeremiaszem pod fontanną i właśnie tam na mnie czekał z parasolką nad głową, kiedy zbliżałam się do miejsca spotkania. Zauważyłam, że jest sam, bez psa i w dłoni trzymał swoją laskę.

Wyglądał bardzo niewinnie, zupełnie inaczej niż jak Doro jest koło niego. Chciałam się zatrzymać i chwilę mu się przyjrzeć jak zawsze, ale jego lękliwa postawa sprawiła, że podeszłam do niego od razu.

- Dzień dobry. - przywitałam się.

- Dzień dobry Elizo. - uśmiechnął się do mnie, a jego dołeczek w policzku pokazał mi się w pełnej okazałości.

- A gdzie Doro? - zapytałam, bo bardzo mnie to ciekawiło.

- Niestety, nie mógł się z nami wybrać, ale za to będę miał do ciebie prośbę, możesz mnie wziąć po rękę i poprowadzić? Ty dzisiaj będziesz moim przewodnikiem, a raczej przewodniczką i mam do ciebie tylko jedną próbę. Ostrzegaj mnie przed schodami czy innymi przeszkodami mówiąc krótki komunikat: uwaga schody, wchodzimy do windy i tym podobne.

- Rozumiem. - kiwnęłam odruchowo głową zdając sobie sprawę, że on tego nie widzi.

- To świetnie, a teraz idziemy na dworzec centralny.

- Gdzie? - zapytałam zdziwiona.

- Na dworzec centralny. Mam wadę wymowy, czy coś się stało? - zapytał swoim zwyczajowym tonem Jeremiasz.

- Nie no, ja... No...

- Elizo spokojnie. Chodźmy na dworzec, ponieważ mam dla ciebie małą niespodziankę, a jak będziesz się ociągać, to nie zdążymy jej zobaczyć. No? Idziemy?

- Tak.

Jeremiasz wysunął ramię, żeby go pod nie złapała dokładnie tak samo, jak widziałam, jak zrobiła to Joanna w galerii. Szliśmy chwilę obok siebie, a Jeremiasz wspomagał się i nawigował swoją białą łaską.

Sztuka zmysłówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz