184. Eliza i Jeremiasz

188 29 74
                                    

Eliza

Pierwsze trzy dni zdjęciowe to były jakiś koszmar, zwłaszcza ten pierwszy po powitalnym wieczorze z drinkami. Zosia pomagała mi jak mogła i hamowała fotografa, który darł się na mnie jakbym była jego dzieckiem. Karol włączył się do wszystkiego dopiero, kiedy przyszło nagrywanie spotu. Nie miałam pojęcia o wielu sprawach, jak na przykład to, że musiałam turlać się po zimnym piasku, który nie nagrzewał się tak szybko w listopadowym słońcu. Nie wiedziałam, ile zostanie zużyte kosmetyków do makijażu, lakieru do włosów będzie musiało być zużyte na kilka godzin nagrywania.

Najgorsze jednak było to, że Karol nie był zadowolony z efektów mojej sztuczne opalenizny, która została mi zaaplikowana pierwszego dnia. Uważał, że wygląda sztucznie i jest zbyt pomarańczowa. Dlatego zrobiliśmy jeden dzień przerwy, aby pomarańczowa jak marchewka skóra, jak to powiedział wyglądała na złotą. Zośka się śmiała, że Karol jest perfekcjonistą w każdym calu i wszędzie. To dlatego znikała wieczorami z pokoju myśląc, że ja śpię i wracała zanim się budziłam. Wiedziałam, że nie chciała, abym czuła się samotna, ale to było dla mnie zwyczajnie śmieszna.

Zdałam sobie sprawę, że nagranie reklamy o ciężka praca nawet jest nie musiałam nic mówić, bo reklama miała być tylko ładnymi ujęciami mojego pełnego ciała na plaży plus sesja zdjęciowa. Po zakończeniu nagrywania większość zachwycała się efektami, a ja na małym ekraniku widziałam wieloryba tarzającego się na brzegu, jakby go ktoś wyciągnął niespodziewanie wody albo co najmniej foka. Zosia uważała, że jest pięknie i że Karol niepotrzebnie się czepia tej opalenizny, bo to można poprawić. Ja miałam inne zdanie…

To był kolejny ciężki dzień zdjęciowy. Tarzanie się w piasku i wodzie przy chłodnym wietrze nie było łatwiej zadaniem. Było ciepło, świeciło słońce, ale wejście do zimnej wody i wiatr zupełnie zmieniały postać rzeczy. Wracaliśmy już do hotelu i cała ekipa miała dość tego wiatru. Miałam na sobie ciepły sweter i spodnie dresowe próbując się rozgrzać.

- Eliza wychodzimy wieczorem do klubu potańczyć idziesz z nami? - zapytała stylistka - Beata.

- Nie, dziękuję. - pociągnęłam nosem, bo katar zaczynał mi dokuczać.

- Eli chodź. - namawiała Zosia. Podeszła do mnie i objęła mnie mocno. - Eliza nie wiem o co pokłóciłaś z Jeremiaszem, ani dlaczego to wpłynęło na twoją chęć rezygnacji z pracy u Erosa, ale może zadzwoń do niego i z nim porozmawiaj. Widzę, że cię to gryzie. - pocałowała mnie w policzek przyciągając mnie jeszcze mocniej do siebie. - Oficjalne pismo wysłane, zobaczymy co powie Joanna. Bądź dobrej myśli. Robię to tylko dla ciebie.

- Chcę zostać w pokoju, może rzeczywiście powinnam do niego zadzwonić. On nagrywa mi się codziennie rano i wieczorem.

- I co mówi?

Nie wiedziałam co mam powiedzieć Zosi i jak? Przecież błagał mnie, żebym nie mówiła nikomu, że jest Erosem. Nienawidziłam kłamać, ale coś chciałam Zosi powiedzieć.

- Że tęskni, że myśli o mnie i że chciałby porozmawiać, ale ja nie mogę.

- To może napisz do niego, ale odezwij się. Widzę, że ciebie też to męczy i w sumie cierpicie oboje, a czasem wystarczy porozmawiać.

- Może... - westchnęłam, kiedy wchodziliśmy całą grupą do hotelu. Wzięłam swój klucz z recepcji i poszłam od razu do swojego pokoju.

W windzie zatrzymała mnie Zosia.

- Elizo, ale zejdź na kolację co? Potem możesz iść spać. - zapowiedziała.

Zgodziłam się i obie wysiadłyśmy na tym samym piętrze. Weszłyśmy obie do pokoju. Od razu wyjęłam z sejfu telefon. Wiadomość od mamy i dwie o Jeremiasza. Od dnia przylotu, nie odpisywałam na jego wiadomości. Nie chciałam, ponieważ bałam się, że zmięknę i napisze mu, co czuje do niego naprawdę, zamiast niechęci. Odtworzyłam pierwszą "głosówkę" od niego.

Sztuka zmysłówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz