163. Jeremiasz i Eliza

159 26 47
                                        

Jeremiasz

Słowa Elizy brzmiały smutno i bez przekonania. Nie zamierzałem pozwolić jej zrezygnować.

- Elizo, nie rób tego. Nie pozwól, aby te człowiek miał nad tobą władzę. - próbowałem z nią jakoś rozmawiać.

- Ma rację...

- Nie, nie ma, tak z ciekawości zapytam. Jaka wspólna pasja was łączyła?

- Narty. Tomasz świetnie jeździł, mnie nauczył jeździć tata, ale pod okiem Tomasza podszlifowałam szosowanie. Jednak po tym jak się nim rozstałam, przestałam jeździć. Obrzydził mi jazdę. Z resztą byliśmy w górach tylko dwa razy, wielkie mi co. - burknęła.

- No to, skoro nauczyłaś się jeździć, to możesz nauczyć się wszystkiego innego, a teraz wyjdźmy stąd i porozmawiajmy gdzieś indziej. Mam dość tego miejsca na dzisiaj. - podsumowałem nasz wieczór.

- Ja też. - Eliza wzięła ode mnie swój płaszcz, który trzymałem na przedramieniu.

- Jestem gotowa, możemy iść. - złapała mnie po ramię i skierowała się na lewo do tylnego wyjścia.

- Eliza, w prawo, idziemy do głównych drzwi.

- Nie, na pewno nie, Tomasz tam będzie.

- No i?

- I dziennikarze, i wszyscy ci, których teraz chcę uniknąć.

Zatrzymałem się i chciałem zrobić coś, żeby naprawdę poczuła się lepiej. Przypomniałem sobie o tym co miałem w kieszeni.

- Mam coś dla ciebie, chciałem ci dać to później, ale chyba potrzebujesz tego już teraz. - powiedziałem i sięgnąłem do kieszeni, po niewielkie pudełeczko. Podałem jej.

- A co to jest?

- Mam nadzieję, że nie zrobiono mnie w konia i jest tam dokładnie co co chciałem, aby było.

Poczułem, jak pudełeczko znika z mojej wyciągniętej przed siebie dłoni.

- O rany, ale piękny! - pisnęła Eliza. - Pamiątka znad morza? Skąd to masz? Mam nadzieję, że nie pojechałeś do Gdyni sam, beze mnie chyba bym ci tego nie wybaczyła. - mówiła szybko śmiejąc się jak mała dziewczynka.

- Nie, nie pojechałem, bez ciebie nie dałbym rady. - to jedno zdanie miało dla mnie większe znaczenie, niż miało mieć i zrozumiałem je, dopiero jak powiedziałem je na głos.

- Jeśli piękny!

- Poprosiłem kogoś i mi pomógł z organizacją tego. Czy jest to dokładnie to co zamówiłem?

- A co zmówiłeś?

- Breloczek do kluczy z małą buteleczką z piaskiem, muszelkami i wiadomością na karteczce zwiniętą w rulon.

- Tak, to jest to. Mogę ją otworzyć?

- Może lepiej zrób to w domu, tutaj jest zapewne ciemno.

- Jest piękny, dziękuję. - powiedziała.

- Czy teraz wyjdziesz ze mną frontowym wyjściem?

- Dlaczego chcesz tamtędy wyjść? - zapytała nadal wesołym głosem.

- Ponieważ mam wrażenie, że nam obojgu jest to potrzebne. - odpowiedziałem dokładnie to co myślałem.

Czułem, że jeśli to zrobimy, że jeśli wyjdziemy tam do ludzie razem, to w jakiś sposób zamknę za sobą pewien etap życia. Życia, które w jakiś sposób było dobre, ale czy było dobre dla mnie?

Sztuka zmysłówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz