93. Eliza

140 27 14
                                    

Środa

Eliza

Wiadomość głosową od Jeremiasza odtwarzałam chyba z tysiąc razy. Nawet jak mama do mnie mówiła to miałam w uchu jedną słuchawkę i co jakiś czas klikałam na ekran. Jego głos był przyjemny, męski i taki serdeczny. Jego "dobranoc" wydawało się być wypowiedziane z czułością w głosie. Przez to sprawiał, że czułam miły spokój mimo nerwowego dnia.

Do południa zrobiłam mamie zakupy o które mnie prosiła i rozeznałam się w swoim kalendarzu. Wpisałam do niego piątkową kolację z Karolem z Lola cosmetics, bo wczoraj już nie miała na to siły.

- Eliza, może w sobotę pojedziemy na grób taty i babci i posprzątamy je co? Sama nie dam rady.- poprosiła mama, kiedy wrzucałam swoje rzeczy do plecaka, który miałam zamiast torbki.

- Mamo w tą sobotę?

- Tak.

Pamiętałam o spotkaniu z Jeremiaszem. Nigdy nie odmawiałam mamie pomocy, ale nie tym razem. Tym razem miałam plany.

- A możemy jechać w piątek? Ale rano, bo potem też najpóźniej na osiemnastą musimy być w domu, bo idę na kolację.

- Eliza w piatek idę do naszej sąsiadki dotrzymac jej towarzystwa i ugotować obiad. Wraca ze szpitala, jej rodzina mnie prosiła, zapłacą mi za to, zawsze to jakiś dodatkowy grosz.

- Mamo nie musisz pracować, wystarczy, że ja dostałam to zlecenie, teraz już będzie lepiej. Jesteś na rencie, nie powinnaś się przemęczać. - przypomniałam jej.

- Daj śpij córcia, to co w sobotę?

- Mamo, ja... w sobotę spotykam się z Jermiaszem na dodatkowe zajęcia, nie mogłam odmówić, bo to robi przysługę mnie.

- Tak, tak przysługę. - powiedziała mama stojąc przy kuchni, obierała ziemniaki na obiad. - Jestem pewna, że on czegoś od ciebie chcę, słyszałam jak wczoraj późno z kimś rozmawiałaś, to pewnie on. Kto przyzwoity o tej godzinie dzwoni do kobiety?

- Mamo... Ten, kto jest niewidomy i łatwiej mu zadzwonić i rozmawiać niż pisać, a tak w ogóle to...- odpuściłam. Miałam zapytać, dlaczego podsłuchuje moich rozmów, ale nie było sensu. W naszym mieszkaniu ściany. Były cienkie jak z papieru, a ja zawsze dość głośno mówię. Nie było sensu się kłócić, bo wiedziałam, że moje wyjaśnienia nic nie dadzą.

- Mamuś jest jeszcze poniedziałek, a w poniedziałek oboe mamy wolne do południa. - powiedziałam i pocałowałam ją w policzek.

- No dobrze, niech będzie poniedziałek.

- To lecę, pa. - pożegnałam się i wybiegłam z domu, ale zanim wsiadłam do samochodu Zosi jeszcze raz puściłam wiadomość od Jeremiasza.

Sztuka zmysłówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz