183. Jeremiasz i Eliza

178 30 65
                                    

Jeremiasz

Eliza nie odpisała na moją wiadomość, ale też nie napisała żebym się odczepił, a to już było dla mnie znakiem nadziei.

Nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Wiedziałem, że powinienem być w willi i pracować nad rzeźbą, ale z drugiej strony nie mogłem i nie chciałem rozmawiać z Joanną. Żywiłem nadzieję , że polewała model wodą i szczelnie go okryła.

Pomyślałem, że jeśli jutro poczuję się lepiej to pojadę tam i popracuję trochę. Eliza wyjechała na ponad tydzień i przez te kilka dni miałem jeden plan: pracować nad tym, aby wróciła mi pozować.

Innej opcji nie przyjmowałem do wiadomości. Skoro nie miałem nic ciekawszego do pracy pomyślałem, że podgonię pracę doktorską. Włączyłem komputer i próbowałem skupić się nad materiałami, ale z marnym skutkiem. Po godzinie się poddałem i poszedłem do łóżka. Włączyłem audiobooka próbując się odprężyć.

Eliza

W Maladze wylądowaliśmy o czternastej dwadzieścia. Przywitało nas piękne słońce, które grzało na tyle, że już po wyjściu z lotniska razem z Zośką zdjęłyśmy kurtki i wystawiłyśmy twarze do słońca czekając na przejazd, który zamówił Karol. Po pięciu minutach siedziałyśmy w samochodzie i jechaliśmy do hotelu.

Po drodze podziwiałam widoki i palmy, które na własne oczy widziałam po raz pierwszy nie licząc wizyty w ogrodzie botanicznym w Poleć, ale to nie to samo. Nie mogłam się napatrzeć i nie słuchałam nawet o czym rozmawiała Zosia z Karolem. Po prostu chłonęłam to co mogłam zobaczyć i nie wiadomo skąd w mojej głowie pojawiła się myśl, jak ciężko musiał mieć Jeremiasz nie móc widzieć tego, co widziałam ja.

Ta chwila refleksji sprawiła, że wyjęłam telefon i szybko napisałam do mamy, że jest pięknie, że doleciałam cała i zdrowa. Zrobiłam szybkie zdjęcie palmy i wysłałam do niej. Przesunęłam palcem na numer telefonu Jeremiasza. Patrzyłam w niego przez chwilę, a potem schowałam urządzenie do kieszeni.

- Eliza jesteśmy na miejscu.

Z zamyślenia wybił mnie głos Zosi. Wysiedliśmy z samochodu, a Karol zabrał nasze bagaże. Chciałam sama ciągnąc walizkę, ale on stwardził, że źle by się czuł, gdyby w jego obecności kobieta musiał sobie sama radzić z bagażem. Podreptałam za nim posłusznie, a Zosia złapała mnie pod rękę.

- Mam nadzieję, że ci się spodoba ta wycieczka i w końcu poczujesz, że spełniają się twoje marzenia o tej pracy. - powiedziała cicho.

Podniosłam wzrok na wysoki budynek przed nami. Zaparło mi dech w piersiach. Biały blok z balkonami wyglądał dość okazale. Skromne wejście do hotelu skrywało przepiękną recepcję urządzoną w beżowo białych kolorach. Wyglądała na świeżo wyremontowaną. Skojarzyło mi się trochę z mieszkaniem Jeremiasza. To był znak, że za wiele o nim myślałam.

Główne ściany recepcji wraz z kontuarem były grafitowe, a na ich tle stała elegancka kobieta ubrana w biało turkusowy uniform i uśmiechała się szeroko. Karol przywitał się z nią po angielsku i poprosił nas o dokumenty. Tak szybko załatwił wszystkie formalności, że nie zdążyłam się rozejrzeć, ale Karol obiecał, że jak tylko zostawimy bagaże w pokojach to zaprasza na drinka do baru na dachu, bo reszta ekipy już była na miejscu i dobrze by było żebyśmy się poznali.

Nie za bardzo byłam chętna na to spotkanie, dlatego zapytałam, czy mogę zostać w pokoju, ale Zosia zgromiła mnie spojrzeniem o wyszeptała mi do ucha:

- Elizo nie wygłupiaj się. Jutro zaczynamy zdjęcia, będzie ci łatwiej ze wszystkim współpracować.

- Dokładnie tak. - powiedział Karol, bo doskonale nas słyszał. - Aha i mam prośbę. Pożyczę ci Zośkę dzisiaj na noc, ale jutro śpi ze mną. - powiedział bez ogródek i puścił mojej agentce oko.

Sztuka zmysłówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz