170. Eliza i Jeremiasz

175 25 49
                                    

Eliza

Wróciłam do domu wykończona. Wykąpałam się i bez rozmowy z mamą poszłam spać. Ucieszyłam się, że nie pościeliłam rano łóżka. Wsunęłam się pod kołdrę i zasnęłam natychmiast myśląc o Jeremiaszu i słowach, które dzisiaj do mnie wypowiedział.

Jeremiasz

Poranek był okropny. Nie chciało mi się wstawać, a w mieszkaniu było jakoś chłodno. Podszedłem do szafy i założyłem na siebie sweter, a dopiero potem poszedłem do kuchni. Kawa pod ekspresem już na mnie czekała. Joanna dobrze zrobiła kupując mi nowoczesny ekspres do kawy. Wieczorem stawiałem kubek, a rano ekspres robił moją ulubioną kawę o określonej godzinie.

Cudo nie maszyna.

Usiadłem ostrożnie na kanapie i przywołałem do głowy wczorajszą sesję oraz liścik od Elizy. Gorący napój pieścił moje kubki smakowe, a wspomnienie o Elizie pieściło moje myśli w sposób, który sprawiał, że chciało mi się wracać do pracowni. Zastanawiałem się, czy byłoby tak samo, gdyby modelką okazała się inna kobieta, ale nie chciałem tego roztrząsać.

Wolałem wierzyć, że właśnie tak miało być, a przeznaczenie i los pomogło mi trafić na Elizę... Albo spryt Joanny i jej kłamstwa. Jednak moja przyjaciółka zapomniała, że kłamstwo ma krótkie nogi i nie zamierzałem teraz o tym myśleć. Chciałem cieszyć się chwilą i tym, że spotkałem na swojej drodze Elizę i dzięki niej moje życie nabierało dla mnie nowych barw.

Kawa się skończyła. Wstałem z kanapy i powolnie poszedłem się ubrać i uszykować do wyjścia na uczelnię. Miałem dzisiaj wykłady ze studentami trzeciego roku, a ci byli już bardziej samodzielni i skorzy do dyskusji, więc musiałem być dobrze przygotowany. Zajrzałem do szafy i zacząłem przesuwać palcem po wieszakach, na których znajdowały się opisy koszul w alfabecie Brailla.

Wybrałem niebieską koszulę, beżowy zapinany pod szyją sweter i granatowe chinosy. Doro cały czas był przy mnie, jakby chciał mieć pewność, że wybieram odpowiednie ubrania. Założyłem wszystko na siebie, a potem zajrzałem do lodówki, żebyś coś zjeść na śniadanie. Jakoś nie miałem ochoty jeść w domu. Kawa w zupełności mi wystarczyła, dlatego złapałem tylko jabłko i po chwili siedziałem w taksówce na uczelnię chrupiąc mój owoc.

Zajęcia zaczynałem o dziesiątej, dlatego miałem jeszcze trochę czasu, aby zjeść śniadanie w studenckiej stołówce. Od razu tam się skierowałem i poprosiłem o jajecznice na szynce. Pani Jadzia, przemiła pracownica stołówki przyniosła mi wszystko do stolika. Chociaż nie było serwisu kelnerskiego, to pani Jadzia dla mnie robiła wyjątek, za co byłem jej bardzo wdzięczny.

- Proszę panie profesorze. - usłyszałem głos starszej kobiety.

- Pani Jadziu, jest pani bardziej doświadczoną życiowo ode mnie, proszę mi mówić po imieniu. - poprosiłem jak już wiele razy wcześniej.

- Panie profesorze, nie doświadczona, a stara. Pan to zawsze tak ładnie do nas tutaj mówi, ale pan jest nauczycielem, a ja tylko kucharką, to trzeba się do ludzi zwracać z szacunkiem - powiedziała . - Ma pan wszystko ułożone jak zawsze, smacznego. - powiedziała, a jej kroki zaczęły się oddalać.

- Dziękuję. - powiedziałem trochę głośniej, aby usłyszała.

Wziąłem pierwszy kęs chleba z masłem. Pani Jadzia wiedziała, że tak lubię i nawet posmarowała mi kanapki, przemiła kobieta.

- Dzień doby panie magistrze.

Połknąłem szybko chleb i odpowiedziałem to samo.

- Panie magistrze...

- Nie wiem kim pan jest i dlaczego mi pan przeszkadza jak jem, ale cokolwiek to jest , możemy to omówić... - sięgnąłem do zegarka. - za jakieś pół godziny, jak zacznę pracę.

Sztuka zmysłówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz