193. Eliza i Jeremiasz

159 32 101
                                    

Eliza

Kiedy mijałam Joanne zmierzyła mnie wzrokiem jak najgorsze ścierwo. Nie mogłam uwierzyć, że to ta sama kobieta, która rozmawiała ze mną o Jeremiaszu i o tym, że chciała żebym się z nim przyjaźniła.

- Już nigdzie nie znajdziesz pracy. – powiedziała, kiedy ją mijałam.

- Eli nie słuchaj jej, to zawsze czcze gadanie idź się ubierz i zaraz wyjdziemy.

- Ona tak, ty nie. – powiedziała Joanna zimnym tonem.

- Powiedziałem ci nie groź jej. – usłyszałam za plecami bardzo niegrzeczny ton Jeremiasza.

Dokładnie taki, jaki czasem stosował wobec studentów. Niby przyjemny, a jednak rozkazujący i wymagający posłuszeństwa. Myślałam, że dla mnie był nie miły przez ostanie dwa dni, ale się myliłam. To jak brzmiał teraz było gorsze.

Schowałam się w swoim pokoju. Serce mi waliło w piersi, jakby zaraz miało z niej wyskoczyć, tylko nie wiedziałam, dlaczego bardziej. Czy dlatego, że zrozumiałam, ze kocham Jeremiasza? Czy może dlatego, ze słowa Joanny wydawały się bardzo prawdziwe?

Nie mogłam zebrać myśli po tym jak Jeremiasz się ze mną… Kochał.

To było coś niesamowitego i wiedziałam, że nie tylko j to tak czułam. Nie wiedziałam, jak posługiwać się jego telefonem, ale wzięłam swój do ręki i szybko odszukałam w Google jak działa telefon w trybie dla niewidomych. Trochę mi zeszło, ale udało mi wybrać numer Patryka, który odebrał natychmiast:

- Cześć Jeremi, co tam?

- To nie Jeremiasz to ja, prosił, żeby do ciebie zadzwonić i żeby ci powiedzieć imię „Asia”. Nie wiem…

- Powiedz mu, że za maks pół godziny tam będę, tylko niech poczeka.

- Dobrze. – powiedziałam i nie zdążyłam dodać nic więcej, bo Patryk się rozłączył.

Jeremiasz

Joanna oddychała ciężko. Słyszałem jej kroki i poczułem ją oddech blisko siebie.

- Jesteś beznadziejnie naiwny. – powiedziała Joanna.

- To prawda. Jestem, zwłaszcza w stosunku do ciebie.

- Nie do mnie nie, ale do tych lafirynd, które pozwalają ci się dotkać, a potem rozkładają dla ciebie nogi.

Jej słowa ociekały nienawiścią, a z każdym nich czułem do niej coraz wiesza niechęć.

- Tylko ci przypomnę, że ty też, kiedy byłaś jedną z nich, a co do rozkładania nóg, to różnica jest taka, że preferujesz jedną z tych pozycji, dla której nie trzeba tych nóg rozkładać.

- Ale ja…ja ciebie kocham, a one udają.

- Joanno już kiedyś na ten temat rozmawialiśmy i nie chcę się powtarzać. Czekałem żebyś ułożyła sobie życie i byłem naprawdę cierpliwy, ale dość tego. Ja też mam uczucia.

- Mistrzu… - zaczęła i wsunęła mi dłonie na biodra, aby mnie nimi opleść i przytulić. – … dobrze dokończ z nią projekt, ale potem nie chcę jej tu widzieć. – dodała poddańczo.

- Joanno… Ty o tym nie decydujesz i dobrze o tym wiesz. Mamy umowę, ale ona nie obejmuje tego, abyś decydowała za mnie z kim i jak dokończę projekt. Ty miałaś znaleźć modelkę, z którą miałem współpracować.

- Od kiedy wiesz? – zapytała szeptem, wtulając się we mnie. Pozwoliłem jej na to, chciałem tą rozmowę przeprowadzić we względnym spokoju i ciszy. Nie mogłem pozwolić, aby Eliza słuchała do czego zdolna była Joanna. Tylko moja bliskość mogła ją uspokoić. Zacząłem głaskać moja przyjaciółkę po plecach.

Sztuka zmysłówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz