104. Eliza

129 26 10
                                    

Czwartek

Od samego rana czułam lekki stres. Głównie dlatego, że miałam na sesji zostać sama z Erosem i Joanną. Pocieszałam się faktem, że będzie tam Joanna i tym, że zapłaciłam sporą kwotę kredytu na raz. Dobrze, że zbliżał się koniec roku rozliczeniowego tej pieprzonej pożyczki, to będę mogła spróbować obniżyć ratę, a to będzie ogromną pomocą dla mamy. Cóż z tego, że miała wysoką rentę dzięki tacie, jak i tak nie było go z nami, a zanim wszystko wydawało się prostsze. To ona dbał o dom, rachunki i inne sprawy, które po jego śmierci musiałyśmy z mamą przejąć same i nauczyć się wszystkiego od postaw.

Najgorszą lekcją ze wszystkich było to, że na budowę wymarzonego domu tata zaciągnął ogromny kredyt. Niestety jego ubezpieczenie na życie nie pokryło go nawet w połowie z powodu szybkiego wzrostu cen materiałów budowlanych i kosztów pożyczki.

Byłam już gotowa na sesję i tylko czekałam, aż Zosia da znać, że mogę schodzić na dół.

- Eliza? Wiesz, że mi już mówiłaś, ale tak się zastanawiam. Rozmawiałam z naszą sąsiadką i ona podsunęła mi tą myśl? Co to jest za zlecanie dla modelki, że pracujesz po południami i w nocy?

No i "masz babo placek", a raczej głupią sąsiadkę. Nienawidziłam, kiedy mama chodziła na ploteczki do sąsiadek i opowiadała im o mnie. Zawsze miały coś do powiedzenia. Zwłaszcza pani Kazia, która mieszkała pod nami. Zasiewały w mojej mamie ziarnka niepewności, które potrafiły wyrosnąć do porządnego chwastu, trudnego do usunięcia.

- Mamo, już ci mówiłam. To praca dla znanego rzeźbiarza.

- No tak, ale co ty tam właściwie robisz?

- Pozuję mamo. - próbowałam odpowiadać uprzejmie, ale już samo to, że mama słuchała się sąsiadek burzyło mój spokój.

- Ale po nocy? Dlaczego? I mam nadzieję, że nie nago. - pogroziła mi placem.

- Mamo... - westchnęłam poirytowana. - Mam specjalny kombinezon i siedzę bądź leżę na specjalnym stole, a ktoś tylko patrzy i mnie szkicuje, oraz rzeźbi w... - najgorsze było to, że sama nie wiedziałam w czym powstają rzeźby, ale przypomniałam sobie zapach gipsu. Pomyślałam też, że muszę o to zapytać Joannę, na wypadek takich właśnie pytań. - w gipsie. O. - przyznałam z dumą.

- Ale dlaczego po nocy? Czy ten człowiek nie może tego robić w dzień? Wychodzisz późno, wracasz jeszcze później. Sąsiadki się dziwią.

- Mamo, nasze sąsiadki to niech się zajmą sobą, a ty może zapisz się do "Instytutu trzeciego wieku" zamiast chodzić na herbatki do sąsiadek babci i proszę cię nie opowiadaj im o mnie dobrze? Zaufaj mi nic zdrożnego nie robię i z pewnością nic, o czym myślą starsze panie, a swoją drogą wstydziłyby się.

- No dobrze. - przyznała mama po moim wywodzie.

Widziałam jej minę, nie była przekonana, ale zaraz powiedziałam jej dobra nowinę, żeby załagodzić jej stres.

- Mamo, wczoraj wpłaciłam trzydzieści tysięcy na nasz kredyty. - powiedziałam z uśmiechem, niestety mogłam milczeć.

- Skąd ty miałaś tyle pieniędzy? Matko no naprawdę, co ty tam robisz w tej pracy? - krzyknęła mama.

- Ech mamo, mamo idę, bo Zośka dzwoni.

Pocałowałam mamę w policzek i wybiegłam z domu. Wpadłam do samochodu Zosi jak szalona.

- Jezu Elizka, a tobie co?

- Moja mama wraz z sąsiadkami myślą, że puszczam się pod osłoną nocy. - warknęłam wściekle.

- Oho, mama znowu chodzi na herbatkę do tej starej z dołu?

- Tak i opowiada o mnie, po co?

- Nie ma kobieta z kim pogadać, daj spokój. Najważniejsze, że ty wiesz, że nie robisz nic złego. - powiedziała Zosia i ruszyła z piskiem opon. - ale tak w ramach żartu to byłabym niezłym alfonsem co? Furę mam odpowiednią. - zachichotała.

- Raczej burdel mamą i nie nakręcaj tematu i tak czuję się źle, że okłamuję mamę.

- Nie okłamujesz, ale nie mówisz całej prawdy, a to różnica i nie mówisz jej, bo nie chce ci się słuchać jej marudzenia. Zawiozę cię i zadzwonię do ciebie wieczorem z informacjami od Karola, nie przejmuj się, będzie dobrze. - pocieszyła mnie moja pracodawczyni, a zarazem przyjaciółka i postanowiłam jej uwierzyć.

Sztuka zmysłówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz