136. Eliza

109 26 32
                                    

Siedziałam i czekałam na Jeremiasza aż wyjdzie z łazienki. Kiedy już zamówiłam jedzenie i picie w pokoju zapanowała cisza, ale nie zupełna. Zza ściany łazienki było słychać szum wody i...

Muzykę?

Delikatne dźwięki gitary akustycznej dobiegały do moich uszu. Utwór był delikatny i bardzo melodyjny, a głos piosenkarza jakbym gdzieś słyszała. Zastanowiłam się, czy będę mogła go odszukać przeznaczoną do tego aplikacją.

Miałam jeszcze dwadzieścia procent baterii, którą musiałam oszczędzać, ale utwór tak wpadł mi w ucho. Uruchomiłam apkę i zbliżyłam się do drzwi łazienki. Nagle szum wody ustał, ale nie zamierzałam rezygnować. Dzięki temu muzykę było słychać jeszcze lepiej. Po chwili na ekranie pojawił się tytuł "Shape of my heart" - Sting. Już wiedziałam co będę słuchać przez następnych kilka tygodni. Piosenka ustała i zagrała następna, więc jeszcze raz włączyłam apkę, a ta odnalazła piosenkę w trzy sekundy. Zgasiłam ekran telefonu i zajęłam miejsce na miękkiej kanapie, jakby nigdy nic.

Ktoś zapukał do drzwi. Podeszłam i otworzyłam, bo to była obsługa z pizzą i winem. Byłam zdziwiona, że do wina na tacy były także kieliszki zarówno do małego Prosecco, które wzięłam dla siebie, jak i do czerwonego wina. Chciałam wziąć wszystko od mężczyzny, ale powiedział, że sam wniesie. Ustawił jedzenie na stoliku kawowym i wyszedł. Cieszyłam się, że wino było już otwarte, a korek był niedbale włożony w butelkę, bo nie byłabym w stanie go otworzyć, a moje małe Prosecco było zakręcane.

Ponownie zajęłam swoje miejsce na kanapie i cierpliwie czekałam. Po kilku minutach zobaczyłam w drzwiach łazienki tego, na którego czekałam. Miałam nadzieję, że już nie będzie miał tych przeklętych okularów, ale niestety nie było mi to dane. No trudno. Być może te okulary były dla niego tak ważne, jak dla mnie moja prywatność. Coś musiała w tym być, dlatego tym bardziej doceniłam to, że pokazał mi swoje oczy chociaż na chwilę. Mimo to i tak nie mogłam oderwać od niego wzroku. Otulony białym szlafrokiem z mokrymi włosami, które spadały mu niedbale na oczy wyglądał... Bosko. Aż oblizałam usta i cieszyłam się jak małe dziecko. Wyrzuciłam niegrzeczne myśli z głowy natychmiast, bo były nie na miejscu, ale i tak wlepiałam w niego oczy.

- Co tak ładnie pachnie? - zapytał nadal stojąc w tym samym miejscu.

- Pizza, lubisz? Nie powiedziałeś co zamówić.

- A kto nie lubi pizzy? - uśmiechnął się i wyciągnął jedną rękę przed siebie, a drugą w bok.

Czekałam cierpliwie czy sam poprosi o pomoc, ale nie zrobił tego. Złapał się komody lekko się schylając, a potem podłokietnika kanapy i powolnie do niej doszedł, aby zająć miejsce. Milczałam i czekałam cierpliwe.

- Czekasz aż się wyłożę i wybije zęby co? - uśmiechnął się, kiedy siadał na kanapie.

- Nie, czekam aż zajmiesz miejsce sam. Mówiłeś, że jesteś już dorosłym mężczyzną, nie zamierzam ci się narazić drugi raz.

- Gdzie siedzisz? - zapytał.

- Na fotelu, który stoi prostopadle do kanapy, pod oknem. Swoją drogą ładny pokój, taki... Klimatyczny, granatowe kanapy, białe ściany, a na nich obrazki z elementami statków i morza. Wcale się nie dziwie, że lubisz tu przyjeżdzać z mamą. - powiedziałam szczerze. dopiero jak to powiedziałam zdałam sobie sprawę jak bez sensu to brzmiało.

Pokój był bardzo przytulny i bardzo praktycznie urządzony. Pod ścianą na przeciwko fotela znajdowało się biurko z telewizorem, a koło kanapy, gdzie siedział Jeremiasz biła komoda na której ustawiony był czajnik, express do kawy i inne niezbędne dodatki do przygotowania gorących napoi.

Jeremiasz usiadł ciałem lekko zwrócony do mnie. Musiał szybko się zorientować gdzie stoją meble, albo to wiedział, bo tak jak mówił był w tym hotelu nie raz.

- Mama prośbę, kiedy zakończyłem rozmowę z mamą gdzieś wypadła mi słuchawka, mam drugą, ale jeśli ją gdzieś zobaczysz to daj znać, to na pewno moja. To co jemy? Nalejesz mi wina?

- A może najpierw Prosecco? Kupiłam takie małe, podobno ważne chwile powinno się celebrować bąbelkami. Ja nie piję, ale...

- Jasne, śmiało, to był chyba ważny dzień, co? - zapytał niepewnie.

Nie wiedziałam co miał na myśli i co w tym dniu było dla niego ważne, ale nie zamierzałam go o to pytać. Rozlałam Prosecco i przeniosłam się na kanapę, żeby wygodniej mi było podać mu kieliszek.

- Mogę usiąść bliżej ciebie? - zapytałam zanim posadziłam tyłek na niewielkiej kanapie.

- Jasne, będzie nam cieplej. Chyba klimatyzacja nie nagrzała jeszcze pokoju. - stwrwerdził, kiedy podawałam mu kieliszek. Musiałam złapać jego dłoń, żeby to zrobić. Była zimna.

- Zimno ci jeszcze ?

- Tak.

- Jeremi, żebyś ty naprawdę nie był chory.

- Jak będę to szykuj się, ponieważ moja matka i Joanna nie dadzą ci żyć, a jak znikniesz to wiesz...włącz sobie lokalizację w telefonie, żeby policja miała ułatwione zadanie. - kpił. - Dla nich jestem jak... - zatrzymał się, chyba nie mógł znaleźć słowa, ale po chwili usłyszałam coś, co sprawiło, że zrobiło mi się go żal. - Jak... Drogocenne dzieło sztuki. Można na mnie patrzeć, dbać o nie, ale broń boże żebym został komuś pokazany bądź wypożyczony, bo one zaraz będą robić wszystko, abym wrócił na swoje miejsce.

Nie wiedziałam co mam powiedzieć, jednak nie chciałam, aby taka smutna myśl zawisła między nami.

- Martwią się o ciebie, bo im na tobie zależy, a mama jak to mama, moja robi to samo, ciagle traktuje mnie jak małą dziewczynkę, która całym sercem polegała na tacie i mamie, ale kiedy zmarł tata musiałam szybko wydorośleć, tylko mama tego nie zauważyła i teraz czasem jeszcze zapomina się i chce mną rządzić. No i nie strasz mnie Joanną, bo ona wygląda na taką co mogłaby mi zrobić krzywdę. - powiedziałam poważnie i wzięłam swój kieliszek, ale i tak się roześmiałam. - To za wycieczkę. - dodałam z uśmiechem.

- Za wycieczkę.

Już miałam przechylić szkło, ale Jeremiasz wystawił kieliszek ku mnie, więc chyba chciał się nimi uderzyć na znak toastu. Uderzyłam delikatnie w jego szkło, a przyjemny dźwięk rozległ miedzy nami.

Sztuka zmysłówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz