67.

5.1K 126 31
                                    



Gemma wraz z rodzicami jak codzień siedziała na niewygodnym szpitalnym krześle, trzymając swojego najbliższego za zimną, bladą rękę.


W pokoju panował minimalny hałas, poprzez działające urządzenia, dyskusjach lekarzy na niespotykany bądź wręcz codzienny przypadek swoich pacjentów, kłótniach jak i spokojnej komunikacji między ludźmi czy pielęgniarkach, które rozwoziły właśnie obiad.


W głowie dziewczyny przemykały wspomnienia związane z bratem przez co delikatnie się uśmiechała, delikatnie jeżdżąc kciukiem po zewnętrznej stronie ręki chłopaka.


Rodzice brunetki powiadomili ją czy nie chciałaby coś z szpitalnego sklepiku. Przecząco kiwnęła głową, ponownie zapamiętując najmniejsze zmarszczki ma twarzy mężczyzny, chociaż i tak znała je doskonale na pamięć.


Przybliżyła się do szpitalnego łóżka robiąc przy tym nie mały hałas, a na jej twarzy wstąpił nieprzyjemny grymas, spowodowane  skrzywdzonymi bębenkami. 


Niepewnie przyłożyła swoje ręce do policzka, by choć trochę ogrzać jego ciało.


Jego już przy długie brązowe loki były rozrzucone po białej pościeli, która aż nieprzyjemnie koliła  jej czerwone i spuchnięte zielone oczy. Jego twarz była spokojna, a kąciki ust uniesione lekko ku górze. Jego chude, ale umięśnione ciało leżało w tej samej pozycji od wielu miesięcy.


Może zastanawiacie się dlaczego co mu się stało i co mu dolega?


Pewnego niedzielnego wieczoru, gdy tak jak zwykle odprężał się na kanapie przed telewizorem wraz z szklanką whisky ktoś zapukał do jego drzwi. Nie wiemy czy oczekiwał kogoś, ale bez zastanowienia otworzył drewniane, ciężkie drzwi.


Do jego mieszkania wpadło 10 umięśnionych facetów, pobijając go do nieprzytomności. Dopiero po północy znaleźli go przyjaciele, którzy bez jakiegokolwiek zawahania zadzwonili na pogotowie. Lekarze jednogłośnie stwierdzili, że jego narządy są tak zniszczone i skanowanie, że nie zostaje nic innego jak śpiączka.


Do rzeczywistości sprowadziła ją maszyna oznajmująca, że serce jej ukochanego brata Harrego przestało poprawnie funkcjonować.


- Harry nie zostawiaj mnie. -  złamał jej się głos, spoglądając raz na maszynę, raz na loczka.


Do pokoju wpadło kilku lekarzy wraz z pielęgniarkami. Trzymała go kurczowo za rękę, płacząc.


Na swoich rękach poczuła obce ciepło, które odciąga go od jeden z najważniejszych dla niej osób. Szarpała się, krzyczała i nie żałowała łez. Ojczym wprowadził ją z sali, przytulając mocno przerażoną dziewczynę.


Resztkami sił odepchnęła od Siebie mężczyznę, patrząc tępo w szybę, która ukazywała całe zamieszanie w szpitalnym pokoju.


Każda sekunda dłużyła jej się niemiłosiernie. W pewnym momencie nawet przestała płakać, ponieważ nie miała czym. Położyła swoje chude dłonie na szklanej powłoce, obserwując i mając nadzieję, że główny lekarz wyjdzie z uśmiechem na twarzy informując, że jego serce prawidłowo bije.


Mężczyźni w sali odłożyli sprzęt, posyłając wzajemnie smutny wzrok. Pielęgniarka, która przebywała z nimi zaczęła odłączać wszystkie urządzenia, które sygnalizowały o jego istnieniu wśród żywych.


Mężczyzna po pięćdziesiątce wyszedł z pokoju. Posłał całej trójce smutny wyraz twarzy.


- Niestety nie udało nam się uratować Harrego. . Robiliśmy wszyscy co w naszej mocy.- rzekł cicho, po czym odszedł.


Nie czułam wtedy nic. Ani smutku, żalu, złości, zdenerwowania, paniki, zaskoczenia...


Nic.




Koniec?

Lucy || H.S ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz