66.

3.7K 127 1
                                        



Po kilku godzinnym siedzeniu na jakże niewygodnym szpitalnym krzesełku dobiegł do nas stłumiony krzyk dziecka. Wszystkie głowy uniosły się ku górze z wyraźnym uśmiecham i spokojem wypisanym w oczach. Ann złączyła swoje ręce, delikatnie przymknęła swoje zmęczone oczy i cicho zachichotała. Czułem się jakbym kilkuset tonowy głaz spadł mi z serca.


Wszystkie oczy nagle skierowały się na ciężkie, białe drzwi, które nieprzyjemnie zaskrzypiały, przez co moje bębenki ledwo co zniosły. 


- Kto jest ojcem dziecka?- zapytał mężczyzna, ściągając swoją zieloną maskę chirurgiczną.


- Ja...- odpowiedział niepewnie Ash, wstając z białego krzesła.


- Gratuluję panu. Urodziła się panu śliczna, silna i zdrowa dziewczynka. Może teraz pan odwie...- lekarz nie dokończył, ponieważ silne ramiona oplotły jego chude ciało, ściskając tak mocno ile miały w Sobie siły.


- Ash...- matka upomniała go, a ten odstawił spokojnie blondyna na ziemię.


- Radę oszczędzać siły, panie Ashton. W rodzicielstwie bardzo się przyda. Życzę państwu spokojnej nocy.- uśmiechnął się, otrzepując swój fartuch i odszedł w delikatnym mroku korytarza.


Nagle zakręciło mi się w głowie, a ciało przeszył paraliż i ból. Przez mroczki widziałem tylko Lucy, trzymającą mnie za dłoń i postacie, które biegały. 


Zemdlałem. 


Dzisiaj są urodziny Liama. <3 Kto się ze mną cieszy? <3









Lucy || H.S ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz