64

739 30 0
                                    

11 lipiec, wtorek

~~Ross~~

Kiedy się obudziłem Natalie wciąż spała. Leżała do mnie tyłem. Objąłem ją ramieniem i ponownie zamknąłem oczy.

Nie zamierzałem spać, ale chociaż nie musiałem widzieć ojca i innych domowników. Denerwują mnie.

Po kilku minutach poczułem jak Natalie delikatnie unosi moją rękę.

- Nie śpię.- powiedziałem i otworzyłem oczy.

- Aha, okej.

Zamiast puścić dziewczynę objąłem ją mocniej. Zachichotała, a ja wtuliłem się w jej włosy.

- Nie chcę schodzić na dół.- wyznałem.

- Ross, mógłbyś odpuścić? Wiem, że nie przepadasz praktycznie za nikim na tym świecie, ale...

- Przestań, dobrze wiesz o co mi chodzi. A to, że mam po prostu więcej odwagi, żeby stawiać się ludziom to chyba dobrze o mnie świadczy, prawda?

- Dobrze świadczy dopóki nie dostaniesz od kogoś i nie wylądujesz w szpitalu.

- Przecież nie bije się często.

- Ale odrzucasz od siebie ludzi, jesteś agresywny, krzyczysz, pijesz, a wybacz...- uwolniła się z mojego uścisku i wstała- Ja nie mam zamiaru spotykać się z jakimś pieprzonym 'bad boyem'- zrobiła w powietrzu cudzysłów.

- Sugerujesz, że chcesz ze mną zerwać?- usiadłem.

- Nie, sugeruje tylko, żebyś się zmienił.- powiedziała załamana i wyszła.

- Kurwa...- szepnąłem i uderzyłem pięścią w materac.

Wstałem z łóżka i przebrałem się w codzienne ubrania. Oby nie chciała ze mną zerwać. Wiem, że nie zachowuje się najlepiej, ale kocham ją ponad wszystko i nie chciałbym się z nią rozstawać. Nie zniósłbym tego. Użalanie się nad sobą przerwało mi pukanie za drzwi.

- Prosze.- powiedziałem zimnym tonem.

Drzwi się uchyliły, a w nich stanął ojciec.

- Cześć Ross.

- Cześć.- powiedziałem i schowałem do kieszeni telefon.

- Jak się czujesz?

- Normalnie.

- Okej, zaraz będzie śniadanie. Zejdziesz?

- No właśnie nie wiem. Rozważam zostanie tu i nie wychodzenie aż do końca tej męki, wolałbym zdechnąć z głodu niż zjeść je w twoim towarzystwie.- warknąłem.

- Okej.- zaśmiał się, nie wiem czemu, ale moje usta wykrzywiły się lekko w uśmiech.

- Będzie miło, obiecuje. Zjedz z nami. Natalie pomaga Kim.

- Nie chce mi się jeść.

- Rozumiem, że nie da rady cię ubłagać?

- Nie wiem...

- Zejdź, będą naleśniki.

- No to ide.- powiedziałem odwracając się do niego plecami, żeby nie zauważył mojego uśmiechu.

- Okej, to czekamy.- powiedział i opuścił pomieszczenie.

Pozbyłem się uśmiechu i poszedłem na śniadanie.

C.D.N.

Zostawcie komentarz i gwiazdkę

Chciałabym was poinformować, że to przedostatni rozdział tej opowieści. Pozdrawiam 😘😚💝

NadziejaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz