45

864 52 3
                                    

~~Ross~~

Wróciłem do mieszkania.

- Gdzie byłeś?- spytała mama, kiedy wszedłem do kuchni.

- Jestem już dorosły mamo.- uśmiechnąłem się lekko.

- Czemu jesteś taki zdenerwowany?

- Uh, powiem ci, ale się nie złość.

- Dlaczego miałabym? Coś się stało?

- Tak. Wczoraj byłem w sklepie i widziałem ojca.

Skrzywiła się.

- Pojechałem za nim. Wyobraź sobie, że znalazł sobie żonkę i mieszka w willi z jej synem. No i dzisiaj pojechałem go odwiedzić.

- Mieszka tu?

- Taa... Niestety.

24 maj, środa

Po pracy postanowiłem dziś odwiedzić swojego kochanego tatusia.

Samochodu nie było na podjeździe, więc pewnie jest w pracy.

Wysiadłem ze swojego auta i zadzwoniłem n domofon.

Nikt nie odebrał, ale z domu wyszła Kimberly.

Szybkim krokiem podeszła do furtki.

- Anthony' ego nie ma, jest w pracy.- powiedziała.

- Nie szkodzi, właściwie... liczyłem na jego nieobecność. Chciałem porozmawiać z panią.

- Oh, okej, rozumiem.- przekręciła kluczyk w furtce.

Weszliśmy do ich dużego domu.

- Napije się pan czegoś?- spytała, kiedy usiedliśmy w ich dużym, większym niż kiedyś mój pokój salonie.

- Nie dziękuje, ja tylko na chwilę.

- Rozumiem. Jeśli mogę spytać... skąd zna pan Anthony'ego?

Uff, ułatwiła mi moje zadanie.

- No... on nic pani nie mówił?- udałem zdziwienie.

- Nie, chyba nie wspomninał mi o panu.

- Oh, rozumiem. Ja... jestem synem Anthony'ego.

Zmarszczyła brwi ze zdziwienia.

- Nie rozumiem. Nigdy nie mówił mi, że ma syna.

Pokiwałem głową i wyjąłem swój dowód osobisty z kieszeni. Podałem go kobiecie.

Przyjrzała mu się, potem przeniosła wzrok na mnie.

- Ross Prince, ale..... to niemożliwe, powiedział mi, gdyby miał syna.

- Nie w jego sytuacji.

- Sytuacji?

- Był alkoholikiem...

- Wiem, ale... poszedł przecież na terapie. Nie pije już. Nawet w święta nie chciał.

- Nie chodzi mi o picie, tylko o jego skutki.

- Jakie?

- Bił mnie, mamę też raz pobił. Nie widziałem tego, bo pobił mnie do nieprzytomności, ale potem zobaczyłem jej posiniaczoną twarz.

- Co? Ja... ja nie wierzę panu. Może był alkoholikiem, ale nigdy nie podniósłby ręki na swoją rodzinę.- powiedziała z przejęciem.

- Cześć kocha.... Ross? Co tu robisz?- dołączył do nas ojciec.

- Cześć tato.- powiedziałem ze złością.

- Czemu nie powiedziałeś mi, że masz syna?!- naskoczyła na niego.

- Kim to nie tak... nie chciałem ci mówić, bo to psychopata. Rzucił się na mnie z nożem, chciał mnie zabić. Dlatego wyjechałem, dlatego nie utrzymywałem z nim kontaktu.- powiedział szybko.

Wybuchnąłem głośnym śmiechem.

Wstałem i podszedłem do niego.

Spojrzałem mu prosto w oczy.

- Może i rzuciłem się na ciebie z nożem, ale nie bez powodu! I dobrze o tym wiesz! Miałem już dość! Dość tego, że mnie katujesz! Że spraszasz do domu kolegów i razem mnie bijecie! A tak poza tym chciałem w końcu móc wychodzić z domu! Nie chciałem być już przetrzymywany!- krzyczałem przez łzy.

C.D.N.

Psychopata... hehe

Mógłbyś? Mogłabyś? Zostawić może jakiś ślad po sobie? Byłoby miłłłło <3

Jak w szkole?

NadziejaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz