52

811 37 10
                                    

~~Ross~~

Zaparkowałem auto na poboczu przed domem ojca.

- Duży, prawda?- zwróciłem się do dziewczyny.

- Troszeczkę.- puściła mi oczko.

- Jest jeszcze szansa, żeby odjechać?- skrzywiłem się, aby wyrazić swoje niezadowolenie.

- Raczej nie. To byłoby niemiłe.

- Może i tak, ale... wyobrażasz sobie jak bardzo krępujące będzie to spotkanie?

- Nie będzie tak źle. Chodźmy, bo stoimy tu od pięciu minut.

Wyszliśmy z auta.

Zadzwoniłem na domofon, ale nikt nie odebrał. Zamiast tego z domu wyszedł szeroko uśmiechnięty chłopak.

Przewróciłem oczami.

- Cześć wam.- powiedział przekręcając kluczyk w furtce.

- Cześć.- przywitała się Natalie.

- Hej.- powiedziałem oschle.

- Jestem Niall, syn Kimberly.

- Natalie.- dziewczyna uścisnęła z nim dłoń.

- Ross.- także uścisnąłem jego rękę.

Poszliśmy do środka domu.

- Cześć kochani.- przyszła do nas Kimberly.

Z Natalie przywitała się buziakiem w policzek, a że ja nie chciałem uśmiechnęła się do mnie szeroko.

- Tata zaraz przyjdzie. Poszedł do piwnicy po picie.- powiedziała.

Pokiwałem głową.

Poszliśmy do kuchni połączonej z jadalnią.

~~Natalie~~

Złapałam blondyna za rękę i pocierałam ją kciukiem. Denerwował się.

- Już idę!- usłyszałam wołanie mężczyzny, pewnie jego taty.

- Od dawna mieszkanie w Brytanii?- spytał mnie Niall.

- Od pół roku.- uśmiechnęłam się życzliwie.

- My właściwie od zawsze. No... oczywiście nie w tym domu. Dopiero od jakiegoś roku. Wcześniej byliśmy biedni i właśnie Anthony pomógł nam wyjść z długów.

- Pff.- prychnął Ross- Po tych prawie czterech latach zapomniałem już jaki on potrafi być uczynny. No... biorąc przykład z kiedyś- w tym momencie ojciec Rossa do nas dołączył, ale blondyn nie zamierzał przerywać wypowiedzi- Mój jakże kochany tatuś groził mi, że mnie zabije, ale jednak tego nie zrobił. Oh, on i ta jego dobra dusza.

- Witaj Ross. Cieszę się, że przyszedłeś.- powiedział schludnie ubrany mężczyzna ignorując złośliwą uwagę blondyna.

- Oh, no cześć. Sory, mam jeszcze małe problemy z poznaniem cię.- ścisnęłam dłoń chłopaka, żeby przestał mówić, ale on kontynuował- Przyzwyczaiłem się widzieć się z nieogolonym zarostem i w brudnych ciuchach. Ah, i jeszcze ten twój zapach. Hmm.... czekaj, czekaj... jak nazywały się te perfumy? Wódka?

- Ross... Proszę cię.- zwróciłam się do niego.

- Ależ kochanie, ja tylko wspominam stare czasy ze swoim ojcem.- uśmiechnął się złośliwie.

- Proponuje usiąść do stołu.- powiedział jego ojciec.

- Tak.- westchnęła Kimberly.

Usiedliśmy przy stole.

Niall i ojciec Rossa, Anthony przynieśli jedzenie.

Nakładaliśmy sobie na talerze.

- Proponuje wszystkim przejść na ty.- pokiwaliśmy głowami- Jak wam się układa?- spytał Anthony.

- Cóż...- zaczął Ross, już się boje co powie-... Nie mieszkamy w tak dużym domu jak wy, ale mamy swoje mieszkanko z mamą.

Uff.

- Z mamą? A co u niej?

- Nie mów, że cię to interesuje.- prychnął.

- Interesuje.

- Żyje.

- No wiem, ale... jak się jej układa? Ma kogoś?

- A co cię to obchodzi?! Było się przez te wszystkie lata nią i mną interesować, a nie wypytujesz mnie o takie głupoty!- uniósł się.

Zacisnęłam rękę na jego udzie, żeby go trochę uspokoić.

- Wiem, źle robiłem. Ale mama wiedziała z kim się wiąże.

- Wiedziała?! Myślisz, że wiedziała, że będziesz mnie napierdzielać?!- wstał gwałtownie wywracając przy tym krzesło.

Jego tata także wstał, ale spokojnie.

- Nie o to mi chodziło.

- A więc o co?! Ja myślę, że dokładnie o to!

- Nie, nie o to Ross.- mówił spokojnie, podczas gdy jego syn krzyczał.

Oddech Rossa przyśpieszył, a ręce zacisnęły się w pięści.

Przymknął na chwilkę oczy,a kiedy je otworzył spojrzał na mnie i złapał mnie za rękę.

- Idziemy Natalie.- powiedział oschle.

Wstałam z krzesła i poszłam za chłopakiem.

Odwróciłam się i wzrokiem przepraszałam Kimberly. Pokiwała głową ze zrozumieniem.

Wsiedliśmy do samochodu.

Położył głowę na kierownicy.

- Ross?

- Nic nie mów, daj mi ochłonąć.

- Okej.- powiedziałam i oparłam głowę o szybę.

Siedzieliśmy w ciszy.

- Możemy już jechać?- spytałam po kilku chwilach, który wydawały się trwać wieczność.

- Taa.- westchnął i odpalił auto.

Ruszyliśmy.

- Jak obiad? Szybko wróciliście.- spytała Ellen, kiedy wróciliśmy do mieszkania.

- Gówno wyszło, nie obiad.- warknął Ross i poszedł do pokoju.

- Pokłócili się.- wyjaśniłam.

- Oh, rozumiem. Jaka jest jego żona?

- Cóż, wydaje się być miła.- powiedziałam niepewnie.

- Miła.- powtórzyła i poszła do kuchni.

Niepewnie otworzyłam drzwi od sypialni.

C.D.N.

Dość często będą pojawiać się wulgaryzmy, ale chyba rozumiecie sytuacje bohaterów?

Gdzie komentarz?


NadziejaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz