56

748 32 0
                                    

17 czerwiec, sobota

~~Natalie~~

- A może pójdziesz za mnie?- spytał mnie Ross.

- Nie. Idź co ci szkodzi?

- No... niby nic, ale... nie chcę z nim iść, nie lubię go.

- Nie rozumiem cię. W ciągu ostatnich trzech lat stałeś się... jakiś taki... zbuntowany. Imprezy, alkohol i nic więcej.

- Przecież chodzę do pracy. Nie przesadzaj.- warknął.

- Aha! I zapomniałam o byciu niemiłym.

- Może jeszcze agresywnym?

- Tak.

- Ale przecież cię nigdy nie uderzyłem.

- Nie, ale było blisko.

Zasmucił się.

- Nie, czemu kłamiesz?

- Nie kłamię. Zmieniłeś się. Bardzo. Ciągle wychodzisz na imprezy, kłócisz się, demolujesz mieszkanie, jesteś niemiły, dla wszystkich, nie tylko dla mnie. Boję się cię zdenerwować, bo robisz ogromne awantury.

- Nie robię!- zaprzeczył.

- Nie? To czemu teraz krzyczysz?

- A daj mi spokój kobieto!- wyszedł z mieszkania.

Pół godziny później ktoś zapukał do drzwi.

Otworzyłam je.

- Hej Niall. Niestety Rossa nie ma. Wyszedł pół godziny temu.

- Oh, ale umówiliśmy się przecież.- widziałam, że było mu przykro.

- Wiem, ale... przepraszam no... wyszedł. Nie wiem kiedy wróci.

Pokiwał głową.

- Okej, to ja już pójdę.- powiedział i wyszedł na klatkę schodową.

Zamknęłam drzwi.

~~Ross~~

Zdenerwowała mnie, ale cóż... może ona ma rację? Może jestem agresywny?

Wjechałem na parking sklepu, żeby wykręcić. Wróciłem przed blok.

Zobaczyłem tam samochód Kimberly i wychodzącego z budynku Nialla. Wyglądał na smutnego, nie żebym się przejmował, ale... szczerze mówiąc chętnie zobaczyłbym mecz.

Wysiadłem szybko z auta i szybkim krokiem ruszyłem w stronę auta Kimberly.

- O Ross!- zawołał do mnie Niall.

- Hej.- powiedziałem oschle, kiedy byliśmy obok siebie.

- Jedziemy?

- Ta...

- To wsiadajmy.- uśmiechnął się szeroko.

Wsiadłem do auta i zdębiałem. Przez zaciemnione szyby nie zauważyłem siedzącego za kierownicą ojca.

- Cześć Ross.- powiedział uśmiechnięty.

Nie odpowiedziałem.

C.D.N.

NadziejaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz