48.

370 36 6
                                    

chemicznaph7


Wszystko załatwione, wylatuje jutro o 14. 
Kurcze, a jak do tego czasu wrócą?
Trzeba zaryzykować. Kto by pomyślał, że będę uciekać przez swoim chłopakiem, tylko dlatego, że ten martwi się o kumpla. Nie, to się robi chore. Tak i tak będę tam parę dni. Spakowałam się, a potem postawiłam torbę koło drzwi. 
Spojrzałam na ekran telefonu, gdzie jest multum wiadomości i nieodebranych połączeń. 

- Jetem ci niepotrzebna, co? Idź się wyżal Haru. A no tak on ma cię w dupie. - Powiedziałam do telefonu. Prawda boli, bardzo. Zerwałam się z miejsca i ruszyłam do drzwi, mimo, że było ciemno postanowiłam wyjść. Zasunęłam drzwi na nieużywany zamek i wyszłam. Nie wejdziesz do mojego domu. 

Weszłam do najbliższego sklepu i ruszyłam do półek z alkoholem. Tak, Monika będzie pić. Podeszłam do ekspedientki. 

- Jesteś pełnoletnia, czy tylko udajesz? - Oprałam się o ladę, patrząc na nią.
- A wyglądam pani na gówniarę? 
- Raczej nie. - Kobieta się zmieszała. - To dowodzik proszę. 
- Ha! Nie proszono mnie o niego od 5 lat. - Zaczęłam grzebać po kieszonkach. 
- Dobra, wierzę ci. - Zapłaciłam i wyszłam. 

Skierowałam się na plaże, o tej porze zawsze była pusta. Siadłam na piasku i patrzyłam na lekkie ruchu wody. Otworzyłam butelkę i połknęłam płyn. O kuźwa pali, mój żołądek. Ile to ma procent? Trudno, chłopak woli innego, ale ruchać woli się ze mną. Poza tym wyjawił mi całą prawdę. Alkohol i tak nie pomoga.

- Ty też jesteś sam. - Spojrzałam na jasny księżyc. - Dobrze ci tak, nie będę sama. - Wzięłam kolejnego łyka. - To nie dla mnie. - Zaśmiałam się. Wstałam i otrzepałam się z piasku. Czas do domu, zakręciło mi się w głowie, ale opanowałam swoje ruchy. Schowałam butelkę za ubranie, założyłam kaptur i ruszyłam do domu. Próbowałam utrzymać pion, ale poddałam się. Nikogo nie było na ulicy o tej porze, więc co mi tam, a jak ktoś zobaczy to zapomni, bo tylko ja chodzę krzywo. 

Próbowałam trafić do zamka, ale mi się nie udało. 

- Cholera by to. 
- Może ci pomóc? - Zapytał ktoś. 
- Co? - Odwróciłam się o zobaczyłam za sobą Rina. - Jeszcze tylko ciebie mi brakowało. - Rzuciłam i dalej majstrowałam przy zamku. 
- Słyszałaś o takim czymś, jak telefon, a raczej o funkcji odbierania połączeń? - Nie odpowiedziałam.

Po milczeniu z mojej strony, zabrał mi klucze i otworzył drzwi. Weszłam do mieszkania i chciałam zamknąć mu drzwi przed nosem, ale się nie udało. - Cholera, możesz wyjść? - Zapytałam zirytowana i opadłam na szafkę wykończona powrotem. Nigdy więcej alkoholu.

- Piłaś?
- No wodę, a co? - Spojrzałam na niego. - Wychowałeś się bez drzwi? - Ocknął się i zamknął je.
- Co się stało? - Widać było na jego twarzy zdenerwowanie, ale był spokojny, bo co on może teraz zdziałać?
-  Nic, zerwałam z chłopakiem, ale kurwa nie wie pewnie dlaczego. - Wstałam i poszłam do kuchni. Postawiłam przeszkadzającą mi butelkę na stole i nalałam sobie do szklanki wodę. 
- Zerwałaś powiadasz? - Stał w wejściu do pomieszczenia. - Ten liścik uważasz, jako co? - Pokazał zmiętą kartkę. 
- Zmiąłeś ją. Zobacz jaka jest brzydka. - Podszedł do mnie i położył dłoń na moim policzku. Zamknęłam oczy, ale i tak z nich popłynęły łzy. 
- Dlaczego? - Wyszeptał. Stał jak wryty, z mojej strony było zero ruchu, jedynie drgające ramiona od płaczu. 
- ,,Nie potrzebuję cię.", ,,Po co przyszłaś? Odejdź ode mnie i daj mi w końcu święty spokój. Mam inne sprawy na głowie!" - Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego. 
- Że co, że ja ci to powiedziałem? - Powiedział dość spokojnie, nie zabierając swojej ręki. 
- Nie, nie ty. Sama sobie to wmówiłam. - Puściłam sarkazm. 
- Słuchaj byłem pod wpływem emocji, nie pano....
- Wiesz co, nie panować to ty możesz sobie w wodzie na zawodach, ale nie wyżywać się na mnie, bo ci koleżka powiedział coś niemiłego. Wszystko się mija, co mi powiedziałeś. ,,Chcę z tobą być do końca", chyba, że tak wyrażasz teraz swoje uczucia. Brakowało jeszcze żebyś mnie uderzył, bo przyszłam zobaczyć, co jest z tobą. - Zastałam ciszę z jego strony. Zabrał dłoń i usiadł na krześle. - Teraz nic nie powiesz? Prawda milczenie złotem. Podobno pod wpływem emocji, mówi się rzeczy, które uważamy. Więc jak? Byłam tylko tą, co dała ci dupy? Pewnie znudziłam ci się, bo nie chciałam ostatnio. 
- Nie. - Patrzył w dół. 
- To co? - Wstał z krzesła i złączył nasze usta. Złapał mnie w talii, przyciskając do blatu. Po chwili podniósł mnie do góry i posadził na nim, rozchylił mi nogi i znalazł się pomiędzy nimi. Jego dłonie wylądowały po obu stronach moich bioder. Odwzajemniałam pocałunek, dopiero później. Nie potrafiłam go dotknąć. Znów mnie zranił.
- Kocham cię, ale przyjaźń z Haru, daje mi kopa do dalszego działania. Dzięki niemu stałem się taki silny. Boli mnie to, że tak postępuje, ale masz rację. Ja przejmuję pełną inicjatywę w tym całym zachowaniu. Przepraszam cię wtedy, gdy do mnie przyszłaś, on wyszedł chwilę temu i powiedział mi coś nie fair i zrozumiałem, że już wcześniej mieliście rację. Ty i Sousuke, ale mi tego nie mówiliście. Przepraszam misiu. - Położył głowę na moim ramieniu. - Taka prawda, że uciekłem ze spotkania z łowcami talentów. Nie wiedziałem, co się z tobą dzieje i oszalałem. Przychodziła mi do każda najgorsza myśl. - Złapał mnie za rękę. - Pomyślałem, że jak ci się coś stanie, to będzie tylko moja wina. Kochanie przeraszam. - Poczułam lekkie drgania z jego strony. - Przepraszam. -  Powiedział przez łzy. Podniosłam jego głowę, a potem otarłam jego łzy. To nie był jakiś tam płacz, to był płacz wszystkich emocji. Te wielkie krople, które wałęsały się po jego policzkach, były symbolem jego dowodem na prawdomówność. Przyciągnęłam jego głowę do siebie i przytuliłam go mocno.
- Jestem cała, więc już się nie marz. - Cmoknęłam go w czubek głowy. Wtopiłam palce w jego włosy. Podniósł głowę i wpił się w moje usta.  Nie potrafiłam być na niego zła, chyba zaczynam być wściekła sama na siebie. Wsunął ręce pod moją koszulkę i jeździł nimi po moich plecach. Uchyliłam bardziej usta, przez co wykorzystał okazję i wsadził swój język w moją jamę ustną. Całowaliśmy się łapczywiej, gdyby nie wydarzenia sprzed paru godzin, pewnie wylądowalibyśmy w łóżku. Przerwał pocałunek i spojrzał na mnie ponownie.
- Dziękuje Bogu, że jesteś cała. - Przejechał zewnętrzną częścią swej dłoni po moim policzku. - Jedziesz gdzieś? - Zauważył torbę.
- Wyjeżdżam.
- Co?
- Nie martw się wrócę za parę dni. - Uśmiechnęłam się lekko. 
- Gdzie? 
- Do Australii.
- Coś się stało? - Na jego twarzy wkradł się niepokój.
- Nie. Miałam wyjechać zanim się tu pojawisz, ale wyszło jak wyszło i sobie wszystko wytłumaczyliśmy.
- Aha.
- Dobrze to nam zrobi. Ułożymy sobie pewne sprawy. Szybko zleci parę dni. - Kiwnął twierdząco. - Leć się wykąpać, a ja przygotuję łóżko. - Musnęłam go w policzek i wyszłam. 

Oparłam się o ścianę w swoim pokoju i zsunęłam się po niej w dół. Nie wytrzymałam i rozbeczałam się, zagryzłam dolną wargę, dalej siedząc w tym samym miejscu. 

- Nigdy nie potrafiłaś kłamać. - Stanął przede mną. - Uznam to jako dzień łez. - Podał mi dłoń. - Pasuje? - Pomógł mi wstać.
- Tak. - Wytarłam mokre ślady, a potem wbiłam się od razu w jego ciało.  
- Ah... Chyba wynalazłem nową chorobę, a będzie się nazywać uzależnienie od ciebie, trzeciego stopnia. 
- Zawsze potrafiłeś słodzić, ale teraz przesadziłeś. 
- Możliwe. - Położyliśmy się na łóżku, wtuleni w siebie.
- Ale wiesz, że nic nie złagodzi twojego zachowania. - Musiałam to powiedzieć.
- Wiem. Nic mnie nie usprawiedliwia, zatraciłem się. Nie wiem jak to się stało...
- Dobra daj spokój, już to słyszałam.
- Jak mamy być szczerzy to powiem ci, że śmierdzisz procentem.
- Jak ci nie pasuje to wyjdź. - Odwróciłam się do niego plecami i przykryłam kocem.
- Zostanę, muszę odpowiadać za swoje błędy.
- Mam nadzieję, że chodzi o tym w jakim jestem stanie. - Czułam, że czarna dziura już mnie pochłania.
- Tak to wszystko moja wina. - Nie wiem czy mówił coś jeszcze, bo odpłynęłam.

Rin Matsuoka - Historia Pewnej ZnajomościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz