32.

566 45 5
                                    

chemicznaph7

- No idź, bo się spóźnisz! - Wymamrotałam pomiędzy pocałunkami. - Matsuoka! - Odepchnęłam go. 
-

Nie wdzięczna kobieto. - Wydął usta w grymasie. 
- Też cię kocham. - Uśmiechnęłam się, wstając z kanapy. - Jutro sztafeta, idź już. Może chłopaki coś będą chcieli wiedzieć. - Pogładziłam go po policzku.
- Nagroda.
-  Jaka nagroda? - Patrzeliśmy sobie w oczy. Z racji, że on dalej siedział, patrzyłam na niego z góry. Przyciągnął mnie do siebie, ręce trzymając na moich pośladkach. - Co ty masz do mojego tyłka? 
- Nagroda, za moją wspaniałość. - Wyszczerzył zęby w uśmiechu. 
- Teraz sobie przypomniał. - Westchnęłam. 
- No za to, że byłem pierwszy w rankingu. 
- To potrzebujesz za to nagrodę? Cieszę się, że byłeś pierwszy, ale to nie powód do takich rozmyślań. - Złapałam go za ręce, zdejmując je z moich czterech liter. 
- No weź....
- Rin. Idź! Już! - Ruszyłam do drzwi salonu. - Rusz tą dupę, bo się spóźnisz. 
- Co za kobieta. - Wstał leniwie z sofy. 
- Jedno pocieszenie. - Spuściłam głowę, rumieniąc się na samą myśl. - Wyjdziesz teraz, to... wrócisz wcześniej. Może, wtedy... - Bacznie mnie obserwował. - może... - Podszedł do mnie. 
- Co może? - Zaczął zadziornie jeździć rękoma po moich plecach. Podniosłam głowę, nie zważając na moje wypieki. 
- Pouczysz mnie matmy. - Cholera... to nie brzmi dobrze. Domyśl się. Patrzę na niego wyczekująco. 
- Mowiłaś, że jesteś dobra z nauk ścisłych. - Patrzył zdziwiony. Podniosłam brew do góry. 
- No, ale może coś mi wytłumaczysz. Nie rozumiem trygonometrii. - Jego wyraz twarzy się nie zmienił. - Boże, jaki jesteś niekumaty. - Strzeliłam face palma. 
- Eee... Poczekaj. Rozumiem. 
- Nie powiem tego w prost. 
- To nie twoja wina, że nie czaisz matmy. - Pocałował mnie w czoło. - Wytłumaczę ci ją tak, że będziesz jej pragnąć więcej. Dobra idę. - Cmoknął mnie w policzek i wyleciał z mieszkania. 

Dobra czas na mnie, mam jakieś trzy godziny do jego powrotu. Wyrobię się. Wyjęłam, schowaną w szafie torbę i poszłam w jego ślady. 

- Mo-ni-ka! - Przywitał mnie głos Izumi. Weszłam na salę ćwiczeń cała czerwona. - Co ci? Oddychaj. - Koleżanka podeszła do mnie i zdjęła mi torbę z ramienia. 
- Mówiłem ci, nie biegnij na trening. Będziesz wtedy miała większe zakwasy. - Stanął koło nas, jak zwykle niezadowolony Seishuu. Jest moim trenerem od gimnastyki. Tak! Wróciłam na stare śmieci. 
- Przepraszam Shuu. - Wyprostowałam się.

Sięgałam mu zaledwie do ramion, ale i tak był wyższy od Rina. Jego wysportowane ciało prezentowało się cudownie, aż sama miałam ochotę ćwiczyć. Lekko kręcone włosy, zawsze w kucyku prosiły się o uwagę. Nie chodzi mi o to, że się zakochałam, ale nie wierzę, że trafiłam na takie ciacho. 

- Dobra nie ważne. Przebierz się. - Kierowałam się w stronę szatni, gdy zawołał: Ile masz czasu? - Spojrzałam na godzinę, 16.34.
- Jakieś półtorej godziny. 
- Dobra. Czekam tam, gdzie zawsze. - Uśmiechnął się i ruszył w stronę swojej sali. 

- Wow, jesteś świetnym trenerem. - Leżałam zmęczona na materacu, przysiadł się obok. 
- Tak sądzisz? - Błękitne oczy spoglądały na mnie bacznie. 
- Jasne! Nie potrafiłam pojąć, jak złapać równowagę. Nie wspomnę o równowadze na rękach. 
- Cieszę się. - Podał mi butelkę wody. - Nie wierzyłem, że jesteś dobra w te klocki. 
- No wiesz, w Australii też trenowałam, ale nie równoważnię tylko poręcze asymetryczne. 
- Tego mi nie mówili. Jak by nie było dobra jesteś. 
- Zastawiam się na jednym. Jesteś starszy ode mnie o trzy lata, ale nie trenujesz. 
- Problemy ze stawami i ortopeda mi zabronił, więc pomagam takim jak ty. 
- Przykro mi. - Usiadłam, krzyżując swoje nogi. 
- Tak bywa w życiu. Słyszałem, że pływałaś. 
- Racja, racja. - Upiłam łyka wody. - Chłopak mnie namówił na powrót, ale chyba nie  było mi to pisane. 
- Pływanie czy chłopak? - Jego wzrok przeszywał mnie na wylot. 
- Pływanie. - Uśmiechnęłam się nerwowo. 
- Szkoda, myślałem, że jesteś singlem. - Wstał i zaczął pakować swoje rzeczy. Patrzyłam na niego jak wryta. 
- No... to ja będę już iść. 
- Przepraszam, ja zawsze muszę zepsuć dobrą atmosferę. 
- Nie przejmuj się i tak muszę iść. - Wzięłam torbę, a następnie podeszłam do niego. 
- Dzięki za dziś. - Poklepałam go po ramieniu. - Zgadamy się jeszcze. Dobrej nocy Shuu. - Uśmiechnęłam się, wychodząc.
- Cześć, do zobaczenia. - Powiedziałam na sali głowowej i wyszłam.

Co to miało znaczyć? Pewnie sobie żartował.
Ciekawe jak u Rina, może po niego pójdę.

Rin Matsuoka - Historia Pewnej ZnajomościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz