31.

606 50 8
                                    

chemicznaph7

- Zwyciężymy i dostaniemy się do krajowych! - Wykrzyknął Makoto.
- Chciałbyś. - Stałam koło nich.
- Monisia. Nie zauważyłem cię. - Nagisa rzucił mi się na szyję.
- Siemka, drużyno Iwatobi. Dajcie z siebie wszystko! - Zmusiłam ich do motywacji.
- A to nie będziesz kibicować Rinowi, że przyszłaś usiąść tu? - Zapytał Rei.
- Etum... Się zobaczy w trakcie. - Chłopak spojrzał na mnie zdziwiony, ale nikt nie wnikał, więc się cieszyłam.

Nigdy w życiu, tak nie powiedziałam do kogoś. Takie wyznanie to tylko po alkoholu lub nerwy.

*

Motylek był pierwszy.
Nagisa startował na polu obok Aia. Jestem ciekawa, który wygra.

Na tablicy ukazał się wynik, pierwszy był Hazuki, zaś Nitori na czwartym. Biedaczek, oby się nie przejął, nie przeszedł eliminacji.

Kolejny był grzbiet, Makoto jest na torze obok Uozumiego od Rina. Zaraz, rudy też płynie. To będzie ciekawa walka.

- Gou-san!!! - Krzyczał pod jarany Mikoshiba. Co za idiota.
- Momotarou! Będę cię obserwował, by zobaczyć, czy swoim pływaniem skradniesz serce Gou! - Czy bracia zawsze muszą być irytujący? Co za wstyd.
- No pewnie, zostaw to mi! Tylko patrz!

100 metrów wygrał Tachibana, zaś za nim znalazła się Momo. I serce skradzione. Obaj przeszli eliminacje.

- Dlaczego się on tak drze?
- Jesteś upierdliwy, Yamazaki. - Zwróciłam mu uwagę.
- Wiem.
- I...
- I powinnaś być wyrozumiała dla Rina.
- Nie o tym mówiłam.
- Wiesz jak on się stara?
- Wiem. - Spojrzałam na moje buty. - Siedzi we mnie takie coś i nie potrafię mu wybaczyć, tego co zobaczyłam.
- On nie zrobił tego celowo.
- No. - Spojrzał na mnie tym swoim wzrokiem. - Nie potrafię. Moje serce nie wierzy, w to co usłyszałam.
- Wierzy w to, co zobaczyłaś? Jeśli tak, to z nikim nie będzie ci dobrze. Potrzeba zaufania, rób to dla niego.
- Przegapiłam przez ciebie wyścig motylkiem. - Zrobiłam obrażoną minę. Szturchnął mnie łokciem.
- Powiedz mu co czujesz? - Kiwnęłam głową na znak pokoju.
- Do kogo? - Usłyszałam głos za nami. Odwróciłam się i ujrzałam mojego chłopaka.
- Mógłbyś się przekręcić trochę w drugą stronę, słońce mnie oślepia. - Uśmiechnęłam się do niego, a on zaś usiadł obok mnie, obejmując mnie ramieniem. - Tak lepiej?
- Znacznie. - Oparłam głowę na jego ramieniu. Sou miał rację.
- Teraz wyścig Haru i Makoto. - Zauważył Yamazaki. Rin spiął się i zaczął bacznie obserwować.

- Co ten Makoto wyprawia!? Nie wie, że na 200 metrach bardzo ważne jest oszczędzanie się? - No i Rin senpai się zirytował. - Jeśli jak idiota wystartujesz z pełną mocą, nie dotrwasz do końca. - Kolejne sekundy bordowy bacznie obserwował dalsze losy swoich przyjaciół.
- Monika, telefon ci dzwoni. - Otworzyłam torbę, wyjmując z niej telefon i wyszłam bez żadnych wyjaśnień.

Wracając zobaczyłam, że wyścig Rina już się zakończył. Cholera! Siadłam z powwrotem na moje miejsce.

- Coś się stało?
- Nie, nie. Wszystko w porządku. Koleżanka zadzwoniła i nie dała się spławić. - Kolejne kłamstwo do kolekcji. Spojrzałam na tablice. 1 Haruka Nanase, 2 Rin Matsuoka.
- Różnica wynosiła 0,02 sekundy.
- Wow! Mam walecznego chłopaka. - Dźgnął mnie palcem w policzek.
- Zarumieniłaś się.
- Zakochasz się pogadamy.

- Mój bo-ha-ter. - Rzuciłam się na Rina. - Byłeś genialny.
- Tak? - Uniósł mnie do góry.
- Mhm, panie kapitanie.
- Humor wrócił?
- Tak, napatrzeć się na twoją pracę i od razu wszystko wygląda lepiej. - Cmoknął mnie w nos.
- To będę się starał bardziej. - Postawił mnie na ziemi. - Idę do chłopaków. Zaczekasz?
- Oczywiście. - Złapałam go za rękę, jak chciał już iść. - Przepraszam, ja... - Nie dokończyłam, ponieważ moje usta pokryły się z jego.
- Zaraz wrócę. - Usiałam na pobliskiej ławce i odczytała sms'a, który już wcześniej dał mi znać o swojej obecności. - Nie wierzę, życie jest okrutne. 

Rin Matsuoka - Historia Pewnej ZnajomościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz