25.

706 55 8
                                    

chemicznaph7

- Jesteś żałosny. - Powiedziała nie otwierając oczu. - Na serio żałosny. Sądzisz, że popłaczesz i będziesz oczyszczony? 
- Myślałem, że śpisz. - Wyjęła spod poduszki chusteczkę , ocierając moje łzy. 
- Obudziłeś mnie. - Ton jej głosu się nie zmienił. 
- Przepraszam. 
- Gdzie poszedł Yamazaki? - Wstała z łóżka, ale chyba dalej miała z waty nogi, ponieważ zachwiała się. Złapałem ją w pasie, przyciągając ją do siebie. Posadziłem ją na kolanach, szeptając:
- Myślisz, że uciekniesz od tego, co jest nieuniknione? 
- Ja nie uciekam, jestem szczera. - Wyrwała mi się, idąc do kuchni. Poszedłem za nią.
- Nie masz nic do jedzenia. 
- Zjadłam. 
- No widzę, że zjadłaś. 
- Miałam iść po zakupy jutro. 
- Tak? Sąsiadka mówiła co innego. 
- Wierz jej, no dalej. - Odwróciła się do mnie, potem spojrzała mi w oczy. - Może miałam zapasy. - Powiedziała spokojnie. 
- Siadaj zrobię ci coś do picia. - Otworzyłem szafkę, a tam pusto. - Serio? Nawet głupiej herbaty nie masz?
- Ano nie mam. O co ci chodzi Matsuoka? - Podszedłem do niej, osaczając ją swoimi ciałem. 
- Sądzisz, że uciekniesz ode mnie, spławiając mnie? 
- Powtarzasz się. Muszę ci odpowiadać? 
- A jak myślisz. Nie udaj kogoś, kim nie jesteś. - Zbliżyłem się do niej jeszcze bardziej. Jej oczy złagodniały. 
- Nie udaje. - Spłynęła jej po policzku łza, wytarłem ją kciukiem. 
- Dasz mi wytłumaczyć w końcu? 
- Mówiłeś. 
- To ona nagadała o tobie różności. Dziwię się, że ludzie z twojej drużyny w to uwierzyli. - Siadłem na krześle, po drugiej stronie. Ona, zaś skuliła się, opierając głowę na kolanach . - Poszedłem do niej, jak się tylko o tym dowiedziałem. Ai powiedział mi o tym, co mówiła swoim koleżankom. Dziwny przypadek, że Nitori chodzi z nią do klasy. Poszedłem do niej po lekcjach, miała wtedy trening, więc zapytałem się jej, w czym problem. Zlewała mnie, ale co dziwne, po tym incydencie zaczęła przyłazić do nas na treningi. Obserwowała mnie, ale ja pytałem dalej i nie uzyskałem odpowiedzi. Dzień przed tym jak nas zobaczyłaś, przyszła do mnie do pokoju, mówiąc, że cię nienawidzi, bo starała się o moje względy długi czas, ale ja ją zawsze  odrzucałem. - Spojrzałem na sufit. - Dałem jej kosza, bo obiecałem ci, że będę na ciebie czekał.  Zaraz po tym pojawiłaś się ty i nikt inny nie miał dla mnie znaczenia. Wracając, po tym jak mi powiedziała, że cię nienawidzi, wyrzuciłem ją z pokoju. Tyle było naszej rozmowy tego dnia. A wtedy, gdy nas zobaczyłaś, zaczepiła mnie jak szedłem na trening. Chciała coś wyjaśnić, więc się zgodziłem. Gadała durnoty, połowa z nich nie miała nawet racji bytu. Nie chciałem jej dłużej słuchać, ale zobaczyła cię, więc zrobiła to co widziałaś. Ja na prawdę tego nie chciałem. Następnego dnia jak zobaczyłem, że cię nie ma w szkole zacząłem się bać, przez głowę przelatywały mi najgorsze scenariusze. Jeszcze nigdy w życiu nie martwiłem się tak o kogoś. Nie spałem, chodziłem nieprzytomny. Nawet zacząłem wspominać dawne dzieje z Sousuke. Dziwne, nigdy tego nie robiłem. Stałem się bezwartościowy bez ciebie.
- Tak ci się zdaje. Wartościowy... Jesteś kapitanem, chłopaki uważają cię za autorytet. 
- Nie gadamy o tym, kim jestem. 
- Dobra, wyjaśnienie jest. Tylko - Wstała z krzesła i podeszła do okna. - nie potrafię jakoś sobie tego ułożyć. Ten pocałunek... Oddałeś się jej. 
- Oddałem, co? Trzymałem ręce z daleka od niej. 
- Miałeś zamknięte oczy. 
- Proszę cię, oczy. To nie było nic przyjemnego. Ktoś obcy zaczyna robić coś, co jest przekazane tylko dla jednej osoby. Weź sobie w ogóle nie żartuj. - Widziałem, że obserwuje mnie w odbiciu w oknie. Spojrzałem tam, ale odwróciła wzrok. - Rekinie, proszę cię. Kocham tylko ciebie. - Podszedłem do niej, stałem obok za nią. - Cisza... czyli sądzisz, że cię kłamię?
- To nie tak. Nie potrafię tak od razu ci wybaczyć. Dlaczego jej nie odsunąłeś? 
- Byłem sparaliżowany tym czynem... napotkałem wtedy twoje zranione spojrzenie. - Westchnąłem. - Stałaś tam i wyglądałaś na skrzywdzoną. Moje serce pękło na tysiące kawałów. 
- To wszystko przez ciebie. - Odwróciła się przodem, ale głowę miała spuszczoną. 
- Tak, to moja wina. - Przyznałem się w końcu. Podniosłem ją za podbródek.
- Dokładnie! - Spojrzałem na nią zdziwiony. - Jesteś za przystojny. Każda na ciebie leci. - Zacząłem się śmiać. - I z czego się śmiejesz?
- Tak mi cię brakowało. Obiecuję ci, że jak będę padnięty, przyjdę do ciebie ostatkiem sił.
- Po fakcie dokonanym, zawsze każdy chce się poprawić. Od razu. - Podniosła głowę wyżej. 
- Daj mi szansę. - Zdziwiłem się, ale bez chwili zawahania, wtuliła się we mnie. - Czyli tak?
- Zamknij się Matsuoka. - Zamknąłem ją w uścisku. Nadal była rozpalona, czułem jej gorące ciało. Pocałowałem ją w głowę.
- Widzę, że wszystko zaczyna być po staremu. - Położył Sousuke siatę z zakupami na stole.
- Nie odzywaj się. - Powiedziała Mon, dalej trwając w uścisku.
- Dobrze, dobrze. Musze powiedzieć, że na dziś koniec waszych miziu, miziu. Monika marsz do łóżka. Zaraz dostajesz leki, potem idziesz potem spać. Ileż można siedzieć w domu? - Odeszła ode mnie, nawet nie spoglądając. Wzięła reklamówkę z lekami, wychodząc. - Już jest ok?
- Powiedzmy. - Poklepałem kumpla po plecach. 
- Powiedziałeś jej o tej żmii? 
- Powiedział. Teraz wiem, że to prawda. - Weszła do kuchni
- Do łóżka. - Kiwnąłem do niej głową.
- Na suche gardło mam je wziąć? - Sięgnęła po kubek, ale byłem pierwszy, więc podałem jej go bez zbędnej gimnastyki. - Dziękuje Matsuoka. - Podeszła do Sousuke, następnie pocałowała go w policzek. - Dziękuję za zakupy. - Po tym odeszła. 
- Ma charakterek. - Spojrzał na mnie. -  Trudno wam będzie być razem. Oboje jesteście tacy... charakterni, chociaż ty teraz już taki nie jesteś... - Spojrzałem na zegarek. 
- Za pół godziny będzie pierwsza. Przekimamy tu. Nie ma sensu wracać po nocy. 
- Dobry pomysł. 
- Biorę kanapę. - Powiedzieliśmy obaj na raz. 
- Nie licz na to. Jestem tu częściej. - Dałem mu do zrozumienia.
- No właśnie, ja jest gościem. Ty tu pomieszkujesz, w dodatku. Gdzie twoja gościnność?
- Szlag! Niech ci będzie. Bierz je. 
- Rin nie płacz. 
- Nie płaczę. Nie miałem zamiaru. 
- Pościel jest w szafie. - Powiedziała Monika, wychodząc z łazienki. 
- Nie ładnie podsłuchiwać. - Pouczył ją Yamazaki.
- Odezwał się. Dobranoc. 
- Dobranoc. - Mruknęliśmy obaj. 

***

Sorka, mam taką wenę, aż szkoda mi przerywać pisania 😊 Mam nadzieję, że się spodobało. Ściskam was serdecznie😙

Rin Matsuoka - Historia Pewnej ZnajomościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz