Rin P.O.V.
- Co się stało Sousuke? Ai martwi się o ciebie. - Zapytałem zmartwiony.
- Wszystko w porządku. - Brunet siedział na ławce, patrząc się w podłogę. Widzę, że coś jest na rzeczy, dlaczego nie chce mi powiedzieć?
- Podczas dzisiejszej rozgrzewki też byłeś myślami, gdzie indziej. - Usiadłem obok. - To wyglądało, jakbyś na chwilę odleciał.
- Mówię, że wszystko w porządku. - Odparł bardziej zdenerwowany.
- Treningi też opuszczałeś. Gdzie wtedy byłeś? - Zastało mnie milczenie. - Sou, nie mów, że ty...
- Powiedziałem, że wszystko w porządku! - Kłamać to on nie potrafi.Po chwili wstałem i podszedłem do automatu, który był naprzeciw nas i kupiłem colę.
- Sousuke? - Podniósł głowę, spoglądając na mnie. - Łap. - Rzuciłem mu puszkę. On podniósł rękę, by ją złapać, ale usłyszałem cichy odgłos bólu i puszka upadła. Stałem i patrzyłem się na niebieskookiego. - Masz kontuzję ramienia, zgadza się? - Zapytałem spokojnie, choć nosiły mną emocję. Podszedłem do niego. - Pokaż to!
- Zostaw! - Złapał mnie za rękę, która już odsłaniała jego bark. Zaczęliśmy się lekko szarpać, aż uznał to za bezcelowe i odpuścił, dając mi zobaczyć jego opuchliznę. Moim oczom ukazało się sine ramię, Yamazaki odkręcił głowę w drugą stronę. Patrzyłem przerażony stanem kumpla, jak i moim zachowaniem. Jak mogłem nie zauważyć, że jest coś na rzeczy? Zawiodłem go... Zawiodłem ich wszystkich...- Jak długo? - Przerwałem ciszę.
- Od rana. - Nawet nie patrzył na mnie. - Nie jest tak źle, jak wygląda.
- Nie kłam. - Stałem nad nim, ale co teraz mogę zrobić? Swoim nie dopatrzeniem mogę stracić najlepszego zawodnika. - To nie stało się dzisiaj rano! - Westchnął.
- Naprawdę nie mogę cię oszukać, prawda? - Uśmiechnął się lekko. - Ah... masz rację, to stało się jakieś dwa lata temu. - Odchylił się do tyłu i oparł głowę o szybę z tyłu siebie. - Przesadziłem z treningiem.
- Ale powiedziałeś, że cię zauważono i masz już wybraną uczelnię... - Mój głos zaczął się załamywać.
- Przepraszam. To wszystko było kłamstwem. Nie mam dokąd pójść. - Czułem jak smutek zaczyna mnie jeszcze bardziej ogarniać. - Pogadajmy, gdzie indziej. - Nagle wszytko ogarnęła czerń, czułem jak spadam w dół. Leciałem dość długo, zamykając oczy widziałem wszystkie wspomnienia. Te dobre i te złe. Leciałem jeszcze chwilę po czym upadłem na twarde podłoże. Otworzyłem oczy i wciągnąłem energicznie powietrze. Widzę pokój Moniki, ocieram pot z twarzy, patrze na pustą, drugą połowę łóżka. Zachwiany psychicznie, wstałem z łóżka i podążyłem w kierunku kuchni. Pusto, teraz czas na salon - też nikogo nie ma. Sprawdziłem kolejne pokoje, ale rezultat był jak wcześniej. Ruszyłem do holu, sprawdzając czy jest jej torba. Mogłem się tego spodziewać, wyszła już.Wróciłem z powrotem do pokoju i usiadłem na łóżku, chciałem już sięgnąć po telefon, ale zauważyłem białą kartkę, opartą o lampkę nocną.
Tak, wiem. Jesteś zły, że wyszłam i nic ci nie powiedziałam. Powiem tyle, spałeś tak słodko, że nie miałam serca, poza tym chyba miałeś zły sen, bo kręciłeś się po całym łóżku. Za parę dni powinnam być z powrotem. Nie powiem ci kiedy, bo nic nie będzie miało sensu. Musimy odpocząć od siebie, czasem separacja to coś jedynego, czego potrzeba.
Do zobaczenia.
Do zobaczenia? Jak to brzmi? Czy ona już nigdy nie wróci?
Jestem debilem, jak mogłem pozwolić sobie na takie coś. Odłożyłem kartkę i pozwoliłem opaść bezwładnemu już ciału.- Dlaczego mnie okłamałeś i przeniosłeś się do Samezuki? - Staliśmy w pobliskim parku, tak to nazwę.
- Jesteśmy rywalami. - Rzucił Sou. - Lepiej, żebyśmy nie pływali w tej samej drużynie. Tak zawsze myślałem. Dlatego, kiedy przeniosłeś się do Iwatobi, nie powiedziałem nic i po prostu patrzyłem jak odchodzisz. - Oparł się plecami o drzewo, nie przerywając swoich wyznań. - Pływałem przez całą gimbę, kiedy ty z całych sił walczyłeś samotnie w Australii. Ja również uważałem, że muszę ciężko pracować, by spełnić swoje marzenia. Nawet kiedy przestałeś wysyłać listy. Ja nigdy nie straciłem wiary, że przebijesz się przez każdy mur, który stanie ci na drodze. Kiedy poszedłem do liceum, trenowałem jeszcze intensywniej. - Popatrzył na korony drzew. - Tylko po to, by spełniło się moje marzenie. Byłem święcie przekonany, że kiedy w końcu stanę na krajowym podium, ty też tam będziesz, Rin. Więc dzień po dniu morderczo trenowałem i w tamtym czasie nikt nie mógł mnie pokonać. Wtedy to się stało... Zacząłem czuć, że z moim ramieniem jest coś nie tak. Olałem to i nadal dawałem z siebie wszystko. Z każdym kolejnym dniem czułem to coraz bardziej. Jak mógłbym odpuścić sobie przez takie coś? Nadal miałem przez sobą długą drogę, by stać się szybszym i silniejszym niż reszta. I wtedy moje ramię padło na amen. - Przeniósł wzrok na mnie. - Stało się to latem po zdaniu do 10 klasy. - Uśmiechnął się pod nosem. - Jestem do niczego. Wtedy dostałem wiadomość od Gou, powiedziała, że wróciłeś do domu. Ale nie mogłem cię widzieć, nie w takim stanie. Rehabilitacja, załamanie i znów rehabilitacja. Powtarzałem to codziennie. Musiałem odpuścić sobie zawody. Koledzy z drużyny zaczęli mnie przewyższać, zacząłem się coraz bardziej denerwować. Załamałem się. Pewnego dnia zdałem sobie sprawę, że moje marzenie nigdy się nie spełni. - Oderwał się od drzewa i spojrzał mi w oczy. - Postanowiłem rzucić pływanie.
- Rzucić? - Powtórzyłem za nim niepewnie.
- Ale najpierw przyjechałem, by zobaczyć, jak pływasz, a to było na zeszłorocznych zawodach. - Nie wiedziałem, co powiedzieć ani co myśleć.
- Widziałeś tamten wyścig? - Powiedziałem cicho.
- Ta. Skoro mieliśmy takie samo marzenie, po raz ostatni chciałem zobaczyć, jak pływasz. Zobaczyłem, jak cierpisz. Nie mogłem sobie wyobrazić, jak do tego doszło. Myślałem, że zawsze przezwyciężysz przeszkody i będziesz przeć naprzód. Więc jak skończyłeś w ten sposób. Chciałem cię zawołać, ale nie potrafiłem. Podczas sztafety z Nanase i resztą, odżyłeś i popłynąłeś zupełni inaczej. Wyglądałeś na tak szczęśliwego i śmiałeś się razem z przyjaciółmi. W tamtej chwili w moim sercu odrodziła się nadzieja. Moje marzenie, o pływaniu z tobą. Wtedy nie dostrzegłem, jak wspaniałe jest pływanie z przyjaciółmi. Kończę z pływaniem, ale zanim to zrobię - Podszedł bliżej. - chcę zostać twoim prawdziwym przyjacielem. Twoim, Rin! - Jego twarz zupełnie się zmieniła, pokazywała to co chce osiągnąć. Nie wytrzymałem i złapałem go za bluzę.
- Dlaczego nie powiedziałeś mi tego wcześniej?! Dlaczego to ukrywałeś. - Potrząsałem nim, wyładowując swoją agresję. - Dlaczego?!
- Ponieważ wiedziałem, że się rozpłaczesz. - Powiedział spokojnie. Nawet nie zauważyłem, kiedy w moich oczach pojawiły się łzy.
- Ja nie... - Ciepłe krople spłynęły po moich policzkach. - Ja nie płaczę. - Schyliłem się, opierając czoło na jego klacie. - Dureń. - Pozwoliłem sobie na odreagowanie.
- Chodźmy. - Powiedział Sou, stawiając mnie do pionu. - Nie długo zacznie się sztafeta.
- Co ty gadasz? Nie możesz pływać w takim stanie!
- Nic mi nie będzie.
- Jeśli przeholujesz, możesz już nigdy nie być w stanie już pływać!
- Zwisa mi to, od początku miałem taki zamiar.
- W życiu! Nie pozwolę ci!
- Stworzyliśmy z Nitorim i Mikoshibą drużynę, pozwól mi płynąć.
- Nie. - Byłem znów bliski płaczu.
- Obiecuję ci, że dam radę popłynąć. - Spojrzał się w niebo. - Chcę to zrobić. Chcę popłynąć z wami w sztafecie.
- Ale...- Chcę popłynąć z wami w sztafecie. - Te słowa obijały mi się teraz w głowie. Patrzyłem się w sufit, ale obraz stał się nie wyraźny.
- Sousuke, przepraszam! - Pozwoliłem sobie na żal, po chwili poczułem wilgoć wokół siebie. Mam ochotę wtulić się w jej ciało i pozwolić sobie na odskocznie.
CZYTASZ
Rin Matsuoka - Historia Pewnej Znajomości
FanfictionOn - pływak pełen pasji i zaangażowania. Ona - gimnastyczka, była pływaczka, nieśmiała i skromna. Zobacz co się stanie jak się spotkają.