- Popłakali się? Ojej - zasmuciłam się.
- Tak, Haru mi mówił, że poszli się przejść, zaczęli wspominać. W końcu Nagisa wypalił z tym, że za rok się poprawią, na co Rei powiedział, że nie będą razem pływać w przyszłym roku. No i poniosły chłopaków emocje. - Mówił Rin, oparty o balustradę balkonu, na którym siedzieliśmy. Było już późno, więc na dworze była cisza i świecące niebo.
- Biedaczki. Na serio teraz zrobiło mi się smutno. - Zakryłam się bardziej ramionami. - Gdzie idziesz? - Odezwałam się, kiedy Bordowy wszedł do pokoju.
- Proszę - poczułam coś na moich ramionach, czym okazała się moja bluza.
- Dziękuję. - Siadł obok mnie na poduszkach, które znajdowały się na płytkach.
- Więc mamy iść na ten cały bal? - Odezwał się po dłuższej chwili.
- Głupio się pytasz. - Położyłam głowę na jego kolanach, a on zaczął bawić się moimi włosami.
- Muszę pójść kupić jakiś garnitur, na to wychodzi.
- A ja sukienkę - przetarłam twarz dłońmi. - Ale jak tak nienawidzę zakupów - zaszlochałam.
- Ja też - mruknął - Pójdziemy razem?
- Matsuoka, ty się pytasz o takie rzeczy. - Mrugnęłam do niego.
- Dobra, pójdę z Sou.
- Nieee.
- On też miał iść na zakupy. Weźmiesz Gou ze sobą, lepiej ci doradzi.
- Ale ty chciałeś ze mną iść. - Wstałam raptownie i uderzyłam w róg parapetu. - Nosz kur... czaczek. - Złapałam się za obolałe miejsce.
- Nic ci nie jest? - Zerwał się z miejsca Rin i wziął mnie na ręce zanosząc do środka.
- Nie musisz mnie nosić na rękach z racji zbicia sobie głowy. - Posadził mnie na łóżku i poszedł zapalić światło. Spojrzałam na swoje palce i zauważyłam, że są czerwone.
- Nic ci nie jest, taaa - złapał mnie za głowę i zaczął ją badać. - Wiesz, co? - Zaczął spokojnie. - Rozcięłaś ją.
- Co? No nie - zaczęłam panikować.
- Ej, spokojnie - klęknął przede mną. - Spójrz na mnie. - Posłuchałam polecenia. - Teraz pojedziemy do szpitala, zobaczą i będę spokojny, że nic ci nie jest, okej? - Uśmiechnął się.
- Rozumiem, że się o mnie martwisz, ale nie mów do mnie jak do dziecka, okej? - Zaśmiał się na usłyszane słowa i pocałował mnie w czoło.
- Gdzie masz jakieś swoje papiery?
- W szufladzie, w komodzie.
- Okej, idź się przebrać i wychodzimy. Tylko szybko, żebyś nie wykitowała, zanim wyjdziemy z domu.- Mówiłam ci, że to nic, a teraz masz powód do słuchania mnie.
- Nie bądź taka do przodu. - Otulił mnie ramieniem, czochrając moje włosy.
- Aaała.
- O kurwa przepraszam - spojrzeliśmy na siebie i zaczęliśmy się śmiać.
- Ale to naprawdę mnie zabolało - spoważniałam.
- Moje malutkie. Wracamy na piechtę? - Złapał mnie za rękę.
- No raczej. Chyba, że podjedziemy nocnym i wysiądziemy gdzieś bliżej.
- Dobry pomysł.
- Rekinie?
- Tak? Słucham cię. - Spojrzał na mnie maślanymi oczami.
- Teraz nie będzie zabawnie - patrzyłam przed siebie.
- Jak nie weszłaś nikomu do łóżka oprócz mnie to nie będzie tragedii. - Musnął mnie w policzek.
- Hym... Shuu - na to imię, mocniej ścisnął moją dłoń - mnie dziś zatrzymał i chciał gadać.
- Kontynuuj - jego wyraz twarzy był przerażający.
- Więc... chciał pogadać, a raczej zatrzymać mnie siłą, ale przyszli chłopaki i mi pomogli.
- Nie powiedział w czym jest rzecz?
- Nie. Powiedział, że jeszcze się spotkamy.
- Co za człowiek - objął mnie ramieniem, ponownie. - Jak znów się to powtórzy masz przyjść do mnie od razu. Rozumiesz?
- Dlaczego się tak jeżysz? - Nie podoba mi się jego zachowanie. - Ukrywasz coś? - Zaśmiałam się, lecz po chwili ciszy już nie było mi do śmiechu. - Ale z nim? - Odeszłam od niego parę kroków w bok.
- Zgłupiałaś?Że ja niby mam z nim coś do czynienia? Zabawne - schował dłonie w kieszonki.
- Racja - spuściłam głowę w dół ze swojej głupoty.
- Dobra, jedziemy do domu - złapał mnie za rękę i pobiegliśmy do autobusu.
- A to czemu? - Zapytałam lekko zasapana.
- Bo mam na ciebie ochotę. - Szepnął mi na ucho, na co ugięły się lekko pode mną nogi. - No, no. Mam nadzieję, że szybko dojedzie.Rin P.O.V.
Następnego dnia
- Co jest? Jest tu ktoś, kto jest w stanie mnie pokonać? - Zawołałem po... kolejnym wygranym wyścigu. To nic, że reszta leżała na podłodze ze zmęczenia, ktoś musi być mocniejszy. - Momo!
- Zlituj się. - Burknął zmęczony.
- Wasza strata - wyszedłem z basenu i sięgnąłem po ręcznik leżący zaraz przy drabince, ale go tam nie było.
- Tego szukasz? - Podniosłem głowę, widząc przede mną moją kochaną.
- O znalazłaś się. - Chwyciłem ją za podbródek i pocałowałem ją.
- Mokry jesteś. - Położyła mi ręcznik na głowie, chciałem zacząć się wycierać, ale wyrwała mi go z ręki. - O mój Boże, masz go jeszcze, jest nie zniszczony. - Patrzyła na mój ręcznik.
- No a czego ma być?
- Nie pamiętasz?
- Nie - pamiętam, ale nic ci nie powiem. - Nie wiem skąd go mam.
- Kłamiesz. - Zobaczyłem świeczki w jej oczach.
- Jasne, że tak. Kocham ten ręcznik, był ze mną od dłuższego czasu. - Cmoknąłem ją w policzek. - Kto by mi kupił ręcznik, po drugie.
- Wredny - walnęła mnie w ramię.
- Monika-senpai - rzucił się na nią Momo, tuląc ją. - Stęskniłaś się?
- No ba - uśmiechnęła się zadowolona. - Choć widzieliśmy się ostatnio.
- Widzisz, kocha mnie. - Wyszczerzył się do mnie rudy.
- Tak, Mikoshiba. Możesz nas na chwilę zostawić? - Zapytała z uśmiechem.
- Jasne! - Chwila i go nie było.
- Rin - Spojrzała na mnie.
- Monikaya.
- Pamiętasz, jak ostatnio czułam się niedobrze. - Zaczęła cicho.
- Nie?
- To no...
- Co, no? - Co to ma znaczyć? Nie, nie, nie. Co ja zrobię?
- No wiesz - patrzyła w podłogę.
- Nie wiem! - Podniosła wzrok na mnie, ale chyba nie tylko ona.
- Yyy... nie rozumiemy się. - Uśmiechnęła się. - Jak chcesz mnie zaciążyć, to musisz mi więcej goli strzelić, chodziło mi raczej o to jedzenie, które kupujesz no, ale ok.
- Jak, ja cię nie mogę - złapałem ją za pośladki i przerzuciłem przez ramie.
- Ani mi się waż. - Zapiszczała.
- Jeszcze ja tu rządzę! Co się gapicie chłopcy, do wody, raz! - Uderzała mnie w plecy, ale to nic jej nie da. - Coś wspominałaś o golach?
- Matsuoka - zrezygnowała, gdy zauważyła, że oddalamy się od basenu. Postawiłem ją na podłodze w korytarzu. - Tyle się tu działo. - Poprawiła swoje ubranie.
- Wybacz nie zaciągnę cię do szatni, bo zaraz mam zakończenie, więc i ty idź na swoje i spotkamy się później.
- Rozkaz kapitanie - zasalutowała mi.
- Jakie to sexy - Złapałem ją ponownie za pośladki i wtuliłem się w jej szyję.
- No właśnie - strzeliła moimi kąpielówkami. - Idę. Powodzenia.- Dzisiaj odchodzą trzecioklasiści, kiedy nadejdzie kwiecień, dołączą do was nowi członkowie i utworzy się nowa drużyna. - Stałem tam na środku, wiedząc doskonale co mówić. Choć, trema i tak musiała mnie złapać wcześniej. - Mam nadzieję, że stworzycie ostateczną drużynę. A za rok utworzy się kolejna drużyna, która będzie realizować nasze marzenia. - O to zdanie udało mi się. - Dlatego chcę, abyście spoglądali ku temu wiecznemu marzeniu i parli na przód. - Świetnie kapitanie.
- Tak jest! - Wykrzyknęła grupa chłopaków.
- Dzisiaj nie płaczesz. - Usłyszałem za sobą głos Sousuke.
- I dlatego... Ai! - Za to ten już ryczy, zasłaniając się ręką.
- Tak!
- Będziesz nowym kapitanem. - Uśmiechnąłem się do niego. - Zajmij się nimi.
- Jasne! - Grupa drugoklasistów i Momo rzucili się w stronę Aia gratulując mu.- Dziękuje Rin senpai. - Usiadł obok mnie szarowłosy.
- Zasługujesz na to.
- Dziękuję - jego oczy zaczęły świecić.
- Przestań - klepnąłem go w plecy. - Dasz sobie radę. Z tym twoim urokiem, każdy oszaleje. - Zaśmiałem się. - A ty co podsłuchujesz? - Zwróciłem się do Moniki stojącej w drzwiach.
- Musimy porozmawiać.
CZYTASZ
Rin Matsuoka - Historia Pewnej Znajomości
FanfictionOn - pływak pełen pasji i zaangażowania. Ona - gimnastyczka, była pływaczka, nieśmiała i skromna. Zobacz co się stanie jak się spotkają.