60.

324 22 5
                                    

chemicznaph7

- Popłakali się? Ojej - zasmuciłam się. 
- Tak, Haru mi mówił, że poszli się przejść, zaczęli wspominać. W końcu Nagisa wypalił z tym, że za rok się poprawią, na co Rei powiedział, że nie będą razem pływać w przyszłym roku. No i poniosły chłopaków emocje. - Mówił Rin, oparty o balustradę balkonu, na którym siedzieliśmy. Było już późno, więc na dworze była cisza i świecące niebo.
- Biedaczki. Na serio teraz zrobiło mi się smutno. - Zakryłam się bardziej ramionami. - Gdzie idziesz? - Odezwałam się, kiedy Bordowy wszedł do pokoju. 
- Proszę - poczułam coś na moich ramionach, czym okazała się moja bluza. 
- Dziękuję. - Siadł obok mnie na poduszkach, które znajdowały się na płytkach. 
- Więc mamy iść na ten cały bal? - Odezwał się po dłuższej chwili. 
- Głupio się pytasz. - Położyłam głowę na jego kolanach, a on zaczął bawić się moimi włosami. 
- Muszę pójść kupić jakiś garnitur, na to wychodzi. 
- A ja sukienkę - przetarłam twarz dłońmi. - Ale jak tak nienawidzę zakupów - zaszlochałam. 
- Ja też - mruknął - Pójdziemy razem? 
- Matsuoka, ty się pytasz o takie rzeczy. - Mrugnęłam do niego.
- Dobra, pójdę z Sou.
- Nieee. 
- On też miał iść na zakupy. Weźmiesz Gou ze sobą, lepiej ci doradzi. 
- Ale ty chciałeś ze mną iść. - Wstałam raptownie i uderzyłam w róg parapetu. - Nosz kur... czaczek. - Złapałam się za obolałe miejsce. 
- Nic ci nie  jest? - Zerwał się z miejsca Rin i wziął mnie na ręce zanosząc do środka. 
- Nie musisz mnie nosić na rękach z racji zbicia sobie głowy. - Posadził mnie na łóżku i poszedł zapalić światło. Spojrzałam na swoje palce i zauważyłam, że są czerwone. 
- Nic ci nie jest, taaa - złapał mnie za głowę i zaczął ją badać. - Wiesz, co? - Zaczął spokojnie. - Rozcięłaś ją.
- Co? No nie - zaczęłam panikować.
- Ej, spokojnie - klęknął przede mną. - Spójrz na mnie. - Posłuchałam polecenia. - Teraz pojedziemy do szpitala, zobaczą i będę spokojny, że nic ci nie jest, okej? - Uśmiechnął się.
- Rozumiem, że się o mnie martwisz, ale nie mów do mnie jak do dziecka, okej? - Zaśmiał się na usłyszane słowa i pocałował mnie w czoło. 
- Gdzie masz jakieś swoje papiery?
- W szufladzie, w komodzie. 
- Okej, idź się przebrać i wychodzimy. Tylko szybko, żebyś nie wykitowała, zanim wyjdziemy z domu. 

- Mówiłam ci, że to nic, a teraz masz powód do słuchania mnie. 
- Nie bądź taka do przodu. - Otulił mnie ramieniem, czochrając moje włosy.
- Aaała.
- O kurwa przepraszam - spojrzeliśmy na siebie i zaczęliśmy się śmiać.
- Ale to naprawdę mnie zabolało - spoważniałam.  
- Moje malutkie. Wracamy na piechtę? - Złapał mnie za rękę. 
- No raczej. Chyba, że podjedziemy nocnym i wysiądziemy gdzieś bliżej. 
- Dobry pomysł. 
- Rekinie? 
- Tak? Słucham cię. - Spojrzał na mnie maślanymi oczami. 
- Teraz nie będzie zabawnie - patrzyłam przed siebie. 
- Jak nie weszłaś nikomu do łóżka oprócz mnie to nie będzie tragedii. - Musnął mnie w policzek. 
- Hym... Shuu - na to imię, mocniej ścisnął moją dłoń - mnie dziś zatrzymał i chciał gadać. 
- Kontynuuj - jego wyraz twarzy był przerażający. 
- Więc... chciał pogadać, a raczej zatrzymać mnie siłą, ale przyszli chłopaki i mi pomogli. 
- Nie powiedział w czym jest rzecz?
- Nie. Powiedział, że jeszcze się spotkamy. 
- Co za człowiek - objął mnie ramieniem, ponownie. - Jak znów się to powtórzy masz przyjść do mnie od razu. Rozumiesz? 
- Dlaczego się tak jeżysz? - Nie podoba mi się jego zachowanie. - Ukrywasz coś? - Zaśmiałam się, lecz po chwili ciszy już nie było mi do śmiechu. - Ale z nim? - Odeszłam od niego parę kroków w bok. 
- Zgłupiałaś?Że ja niby mam z nim coś do czynienia? Zabawne - schował dłonie w kieszonki. 
- Racja - spuściłam głowę w dół ze swojej głupoty. 
- Dobra, jedziemy do domu - złapał mnie za rękę i pobiegliśmy do autobusu. 
- A to czemu? - Zapytałam lekko zasapana. 
- Bo mam na ciebie ochotę. - Szepnął mi na ucho, na co ugięły się lekko pode mną nogi. - No, no. Mam nadzieję, że szybko dojedzie. 

Rin P.O.V.

Następnego dnia

- Co jest? Jest tu ktoś, kto jest w stanie mnie pokonać? - Zawołałem po... kolejnym wygranym wyścigu. To nic, że reszta leżała na podłodze ze zmęczenia, ktoś musi być mocniejszy. - Momo! 
- Zlituj się. - Burknął zmęczony. 
- Wasza strata - wyszedłem z basenu i sięgnąłem po ręcznik leżący zaraz przy drabince, ale go tam nie było. 
- Tego szukasz? - Podniosłem głowę, widząc przede mną moją kochaną. 
- O znalazłaś się. - Chwyciłem ją za podbródek i pocałowałem ją. 
- Mokry jesteś. - Położyła mi ręcznik na głowie, chciałem zacząć się wycierać, ale wyrwała mi go z ręki. - O mój Boże, masz go jeszcze, jest nie zniszczony. - Patrzyła na mój ręcznik. 
- No a czego ma być? 
- Nie pamiętasz? 
- Nie - pamiętam, ale nic ci nie powiem. - Nie wiem skąd go mam.
- Kłamiesz. - Zobaczyłem świeczki w jej oczach. 
- Jasne, że tak. Kocham ten ręcznik, był ze mną od dłuższego czasu. - Cmoknąłem ją w policzek. - Kto by mi kupił ręcznik, po drugie.
- Wredny - walnęła mnie w ramię.
- Monika-senpai - rzucił się na nią Momo, tuląc ją. - Stęskniłaś się?
- No ba - uśmiechnęła się zadowolona. - Choć widzieliśmy się ostatnio. 
- Widzisz, kocha mnie. - Wyszczerzył się do mnie rudy. 
- Tak, Mikoshiba. Możesz nas na chwilę zostawić? - Zapytała z uśmiechem. 
- Jasne! - Chwila i go nie było. 
- Rin - Spojrzała na mnie. 
- Monikaya. 
- Pamiętasz, jak ostatnio czułam się niedobrze. - Zaczęła cicho. 
- Nie? 
- To no... 
- Co, no? - Co to ma znaczyć? Nie, nie, nie. Co ja zrobię?
- No wiesz - patrzyła w podłogę. 
- Nie wiem! - Podniosła wzrok na mnie, ale chyba nie tylko ona. 
- Yyy... nie rozumiemy się. - Uśmiechnęła się. - Jak chcesz mnie zaciążyć, to musisz mi więcej goli strzelić, chodziło mi raczej o to jedzenie, które kupujesz no, ale ok. 
- Jak, ja cię nie mogę - złapałem ją za pośladki i przerzuciłem przez ramie. 
- Ani mi się waż. - Zapiszczała. 
- Jeszcze ja tu rządzę! Co się gapicie chłopcy, do wody, raz! - Uderzała mnie w plecy, ale to nic jej nie da. - Coś wspominałaś o golach?
- Matsuoka - zrezygnowała, gdy zauważyła, że oddalamy się od basenu. Postawiłem ją na podłodze w korytarzu. - Tyle się tu działo. - Poprawiła swoje ubranie. 
- Wybacz nie zaciągnę cię do szatni, bo zaraz mam zakończenie, więc i ty idź na swoje i spotkamy się później. 
- Rozkaz kapitanie - zasalutowała mi. 
- Jakie to sexy - Złapałem ją ponownie za pośladki i wtuliłem się w jej szyję. 
- No właśnie - strzeliła moimi kąpielówkami. - Idę. Powodzenia. 

- Dzisiaj odchodzą trzecioklasiści, kiedy nadejdzie kwiecień, dołączą do was nowi członkowie i utworzy się nowa drużyna. - Stałem tam na środku, wiedząc doskonale co mówić. Choć, trema i tak musiała mnie złapać wcześniej. - Mam nadzieję, że stworzycie ostateczną drużynę. A za rok utworzy się kolejna drużyna, która będzie realizować nasze marzenia. - O to zdanie udało mi się. - Dlatego chcę, abyście spoglądali ku temu wiecznemu marzeniu i parli na przód. - Świetnie kapitanie. 
- Tak jest! - Wykrzyknęła grupa chłopaków. 
- Dzisiaj nie płaczesz. - Usłyszałem za sobą głos Sousuke. 
- I dlatego... Ai! - Za to ten już ryczy, zasłaniając się ręką.
- Tak! 
- Będziesz nowym kapitanem. - Uśmiechnąłem się do niego. - Zajmij się nimi. 
- Jasne! - Grupa drugoklasistów i Momo rzucili się w stronę Aia gratulując mu. 

- Dziękuje Rin senpai. - Usiadł obok mnie szarowłosy. 
- Zasługujesz na to. 
- Dziękuję - jego oczy zaczęły świecić. 
- Przestań - klepnąłem go w plecy. - Dasz sobie radę. Z tym twoim urokiem, każdy oszaleje. - Zaśmiałem się. - A ty co podsłuchujesz? - Zwróciłem się do Moniki stojącej w drzwiach. 
- Musimy porozmawiać.

Rin Matsuoka - Historia Pewnej ZnajomościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz