53.

341 29 6
                                    

chemicznaph7

Monika P.O.V

Zamknęłam drzwi na klucz, żeby mój maluszek nie wleciał, podczas naszej rozmowy.
Nie! Nic się nie wydarzy, on musi wrócić do hotelu. 

- Proszę się Werterze uspokój się. - Siadłam obok niego na łóżku i oparłam głowę na jego ramieniu. Słyszałam, jak wali mu serce. 
- Jaki Werter?
- Bohater książki. Zakochał się w dziewczynie i jakby to powiedzieć, przez miłość stał się psychopatą. Przychodził do niej, ona potraktowała go jak przyjaciela, zaś on myślał, że to miłość.
- Czekaj, czekaj... Ale my jesteśmy ze sobą.
- Tak, ale on też był delikatny i w ogóle.
- Niech ci będzie. Ja bym wolał być taki jak Stefan Salvatore. 
- Trochę ci daleko. - Spojrzał na mnie, na co się zaśmiałam i objęłam go w pasie. - Nie jesteś wampirem, po pierwsze primo, a po drugie primo...
- Zawsze pomagam innym, czasem zapominając o swojej miłości. 
- Nie to miałam na myśli, ale może być. Damon jest lepszy. 
- Mroczniejszy. 
- Tak i podobno lepiej całuje. 
-Od kogo lepiej? Ode mnie?  
- Zapomniałam, jak całujesz. - Nie wiem jakim sposobem znalazł się nade mną, ale nie przeszkadzało mi to. 
- Przypomnę ci. - Przybliżył się, że dzieliły nas mała przestrzeń. Zamknęłam oczy i uchyliłam lekko usta, ale pocałunek nie nastąpił. Otworzyłam powieki, zauważając, jak Rin bacznie mi się przyglądał. 
- Coś nie tak? 
- Masz takie super usta. - Oblizał moją dolną wargę, dość delikatnie. - Te kolor. 
- Jaki kolor? 
- Malowałaś je? - No tak, jak wychodziłam z domu, to przejechałam śliwkową szminką. 
- Tak, ale myślałam, że już się zmyło. 
- Nie ważne. - Teraz nastąpił długo oczekiwany moment. Jego lekko suche wargi zetknęły się z moimi. Zarzuciłam mu ręce na barki, przybliżając bliżej. Nasze stęsknione języki zaczęły walkę między sobą, nigdy jeszcze nie czułam takiego pociągu, podczas pocałunku. Nagle przypomniałam sobie o biednych kwiatkach, tak wiem jestem idiotką, aby przerywać taki moment. Przerwałam delikatnie, nasz upragniony stosunek, że tak to nazwę. 
- Sorki, muszę zejść na dół. - Siedliśmy na łóżko, lekko zasapani. - Zaraz wracam. - Cmoknęłam go w czoło i wyszłam. Biegłam ile sił w nogach po tych przeklętych schodach, parę uników między meblami i znalazłam się w kuchni. 

- W wodzie? - Podeszłam do kwiatów, które stały w wazonie. 
- Córciu, kwiatki też chcą żyć. 
- Wiem. Dlatego przyszłam. - Mama zadowolona weszła do kuchni. 
- No więc?
- No więc, co? - Podniosłam brew do góry. 
- Odpuścisz mu?
- Taki jest, więc nie mam wyboru. 
- Dobry z niego chłopak, stara się, co jest dziwne w tych czasach. 
- Tak, wiem. Jest cudowny, nawet jak ma te swoje odchyły. - Zaśmiałam się pod nosem. 
- Leć do niego, zaraz będzie musiał iść, robi się coraz ciemniej. 

Wchodzę do pokoju, a tam na łóżku siedzą moi chłopcy. 

- No tak, dziecko do dziecka ciągnie. - Oparłam się o futrynę drzwi. 
- Siostrzyczko, Oniisan jest super. - Szczerzył się Ritsu. 
- No to chyba dobrze. Chciałeś go poznać i oto twe marzenie się spełniło.
- Marzenie? - Powtórzył Bordowy.
- Zawsze chciał cię poznać, nawet jak  byłeś w Australii. - Rin pomierzwił mu włosy. 
- Też chciałem cię poznać. - Malutkie rączki młodszego objęły szyję mojego chłopaka. Zdezorientowany gestem, na początku nie wiedział co zrobić, później odwzajemnił gest. Tak, wyglądało to uroczo. Może mój brat ma te 12 lat, ale jest taki niewinny.
- Cieszę się, że moja siostra ma kogoś takiego jak ty. - ,,Szepnął" do niego, na co Matsuoka uśmiechnął się.
- No dobra. Koniec tych czułości młody, do siebie marsz. - Weszłam w głąb pokoju. 
- Hai! - Drzwi trzasnęły i zostaliśmy sami.
- No więc...? - Zaczęłam. 
- Tak. 
- Na czym tam skończyliśmy? - Podeszłam jeszcze bliżej, znajdując się między jego rozchylonymi nogami. 
- To było dawno, nie pamiętam. - Ten flirt chyba nie tylko mi się podobał. 
- Zaraz ci przypomnę. - Pchnęłam go na łóżko i siadłam na jego biodrach. - Coś ci świta? 
- Nic, a nic. - Przejechałam palcem po jego szyi, piersi zatrzymując się na podbrzuszu. Robiłam to oczywiście dość powoli. Zagryzłam wargę. Nie dziewczyno uspokój się. Dlaczego zawsze jesteś taka łatwa dla niego. - Coś nie tak? - Wyrwałam się z zamyśleń. 
- Nie, dlaczego? 
- Wyglądało to jakbyś przeniosła się do innego świata. 
- Wydaje ci się. - Zeszłam z niego, siadając obok. 
- Jasne, wydaje mi się. - Podniósł się i objął mnie ramieniem. - Co jest, misiek? 
- To jest zbyt trudne do opisania. - Schowałam twarz w dłonie. 
- Wal prosto z mostu. 
- Myślisz, że to coś mi da? 
- Warto spróbować. - Pocałował mnie w kark. 
- Jestem wściekła, tak okropnie wściekła, że nie potrafię się na ciebie obrazić, odsunąć czy przestać kochać tak bardzo po tym wszystkim, co się stało. Moje serce szaleje, nie wie co robić, nie wiem, co jest ze mną nie tak. Dlaczego zawsze muszę ci tak cholernie wierzyć i wybaczać? 
- No i mam swój most. - Zaśmiał się. Położyłam się na jego kolanach, chowając w nich twarz. - Też tak mam, tylko nie chęć obrażenia się czy zerwania, ale mam wyrzuty sumienia i nie wiem, co mam zrobić, byś mi wybaczyła. 
- Nie chcę z tobą zerwać. Mam problemy z wybaczaniem. Boję się tylko tego, że kiedyś mnie skrzywdzisz, jeszcze bardziej niż teraz i ci wybaczę. Co jeśli tak będzie wyglądać nasze życie?
- Nasze życie?
- Już nie chcesz ze mną być? - Nie potrafiłam spojrzeć na niego.
- Nie sądziłem, że patrzysz do przodu. Nie będę obiecywał poprawy, bo jeszcze coś zwalę znowu, ale chce ci powiedzieć, że kocham cię jak nikogo wcześniej. Daj mi ostatnią szansę. - Wziął moją dłoń i pocałował ją. 
- Ty idioto... - Powiedziałam dość cicho i z moich oczy popłynęły łzy. 
- Dziękuje. - Położył głowę na moim ramieniu. Podniosłam się i przytuliłam się do niego. - Kocham cię, tak cię kocham. 

Leżeliśmy w ciszy przez dłuższy czas, tylko od czasu do czasu spojrzeliśmy sobie w oczy. Zero pocałunków czy innych gestów zbliżeniowych. Wystarczyło tylko to, że jesteśmy razem i znajdujemy się blisko. 

- Nie chcę, ale muszę iść. - Odezwał się pierwszy. 
- Szkoda, ale nie możesz zostawić Haru samego.
- Widzę, że ci przeszło.
- Udaje. - Uśmiechnęłam się.
- Dziękuje. - Cmoknął mnie w nos i wstał z łóżka.
- Odprowadzę cię.
- Nie, zimno się zrobiło, pójdę sam. Poza tym, nie wypada jeśli to kobieta odprowadza mężczyznę.
- No dobrze, dobrze. Do drzwi.
- Tych, - Wskazał na moje drzwi w pokoju. - czy tych na dole?  
- Które wolisz. 
- Na dole. - Złapał mnie w talii i przytulił. - Napisz mi jak będziesz w Japonii. 
- Napiszę. - Zeszliśmy na dół. - Co tak się przyglądasz mojej posiadłości? 
- Byłem tu raz, ale wchodziliśmy tyłem i nie wyglądało to tak jak wcześniej. 
- Zgadzam się, ten dom to wielkie wow. 
- Dobrze idę już. - Musnął mnie w policzek i otworzył drzwi. - Kocham cię, dobranoc. 
- Dobranoc, Matsuoka. - Zamknął drzwi, w które patrzyłam się jeszcze chwilę.  - Dobranoc, kochanie. 

Rin Matsuoka - Historia Pewnej ZnajomościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz