Cień samej siebie

77 7 0
                                    

Zanim Naoki ruszył do przodu, Obariyona otoczyła smuga światła. Po jej opadnięciu, zamiast stworzenia pozostała niebieska karta tarota. Lewitowała przez chwilę, po czym opadła na ziemię. Chłopak postanowił ją podnieść. Na jednej stronie znajdowało się zdjęcie maski, niemalże tej samej którą zauważył na dziwnej postaci kilka chwil temu. Maska była podzielona na dwie części - jedna jaśniejsza, jedna ciemniejsza.

Druga ukazywała znacznie inny obraz. Na drugiej stronie karty widniało zdjęcie czarnej postaci z worem na plecach i kapeluszem na głowie. Tuż za nią znajdował się czarny pies. Cała strona była obramowana niebieską ramką, a na dole karty znajdował się biały znak zero - Lepiej ją wezmę - powiedział Naoki i schował kartę do kieszeni.

Razem z Marie bieli przed siebie, byle żeby znaleźć jakikolwiek zakręt, coś co może ich doprowadzić do źródła coraz silniejszego płaczu Sarmaki.

- Czy.. jesteśmy.. blisko?! - krzyknął chłopak do swojej towarzyszki. - Najwyraźniej tak! - odparła - Jakikolwiek kształt przybrał jej cień, musimy go pokonać!

- Nie możemy po prostu.. stąd wyjść.. i się lepiej przygotować? - powiedział Naoki dysząc od biegu - Nie masz przecież swojej Persony, a sam nie dam sobie rady! - dodał biegnąc dalej przed siebie.

- Mam ją, barani łbie! - krzyknęła Marie do niego - W dodatku i tak szybko się stąd nie wystaniemy! - dodała. Pomimo że biegli tak od dłuższego czasu nie dało się wyczuć w jej głosie zmęczenia. Naoki pomimo dobrej kondycji już zdążył się spocić. Kiedy tylko usłyszał "nie wydostaniemy" coś go tknęło. Pierwszy dzień szkoły i prawdopodobnie pracy a ten wpadł do tunelu bez końca.

- Jak to "nie wydostaniemy"?! - krzyknął z złością w głosie.

- Normalnie! Po wejściu do czyjegoś umysłu, tylko jego właściciel jest w stanie pokazać wyjście! Czy ty właśnie powiedziałeś że o tym nie wiesz?! To jak się tutaj dostałeś nie wiedząc o tym?! - odparła również z złością

Naoki postanowił przemilczeć ten temat, starając się ukryć swoją głupotę.

Po niemalże 10 minutach biegu, Naoki zziajany zobaczył drzwi wielkie wrota po swojej lewej stronie - Hej, to tam! - po czym zatrzymał się razem z Marie, która po tak długim biegu nie miała nawet pojedynczej kropli potu na twarzy.

- To musi być tam - powiedziała i chwyciła go za koszulę i pociągnęła do siebie - Słuchaj, dopiąłeś kontraktu z samym sobą. Możemy stamtąd nie wrócić. Widzę jednak że ta dziewucha coś dla ciebie znaczy, tak? - powiedziała po czym Naoki zaczął się wyszarpywać.

- Po pierwsze, łapy precz od moich ubrań koleżanko! - Powiedział po czym go puszczono - I po drugie, robię to dlatego bo nie chcę dopuścić do tragedii tyczącej się moich znajomych! - Dodał - Idziemy?

- Oczywiście! - odparła Marie i razem z Naokim wyważyła drzwi.

Znajdowali się w dziwnym pokoju. Rośliny nie porastały już ścian, jednak dalej były one popękane, podobnie jak czarno-biała posadzka. Wokół leżały różne łóżka szpitalne, kroplówki, a wszędzie walały się fartuchy i gumowe rękawiczki.

Na środku Naoki dostrzegł stołek na którym leżała plastikowa podkładka z jakąś kartką przyczepioną do niej, niestety z takiej odległości nic nie było czytelne. Tuż obok stołka zauważył Sarmakę, która klęcząc na ziemi, płakała. Łza za łzą spływała jej po policzkach, jakby jej płacz miał nigdy nie dosięgnąć końca. Zamiast mundurka szkolnego miała na sobie szlafrok szpitalny, nieco większy od niej, bowiem jego koniec dotykał niemalże jej stóp. Tuż za Sarmaką Naoki dostrzegł jednak kogoś jeszcze.

PersonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz