Prolog

12.7K 563 492
                                    

Dwunastoletni chłopak o włosach koloru pszenicy i błękitnych jak niebo oczach szedł właśnie przez wioskę. Na jego czole lśnił ochraniacz, tak jak codziennie od sześciu lat. Nie był taki jak dzieci w jego wieku, właśnie dostające opaskę, gennini. On nie był genninem, był jonninem, który właśnie zmierzał do gabinetu Hokage, będącego jednocześnie jednym z jego wielu mistrzów.

Blondyn był ubrany w typowy strój jonnina, dlatego ludzie dziwnie się na niego patrzyli. Niektórzy rzucali nieprzychylne spojrzenia, inni szeptali między sobą, a jeszcze inny rzucali w niego kamieniami, które dziwnym trafem nigdy nie trafiały w cel. Nie ważne kto rzucał, zwykły cywil czy dorosły shinobi.

Chłopak był wyjątkowy nie tylko pod względem umiejętności. Był synem Czwartego Hokage i przyjacielem wielkiego lisa Kyuubiego, inaczej nazywanego Kuramą. Od bardzo wielu lat nieprzerwanie trenował. Zaczęło się od jego ukochanego futrzaka, który nauczył go pierwszych technik już w wieku trzech lat. Nie minął nawet rok gdy zaczął go uczyć sam Hiruzen Sarutobi, Trzeci Hokage. Potem poszedł do Akademii na rok. W wieku sześciu lat został shinobi, genninem, ale shinobi. Pod wodzą Kakashiego Hatake przeżywał własne przygody ze swoimi kompanami - Shikanem Narą i Minko Uchihą, dziewczyną, która zginęła w tragedii Uchiha.

Razem ze swoją drużyną dołączył do zaszczytnego grona ludzi nazywających siebie "chunninami". Później wyruszył na kilka lat na trening z Jiraiyą i Tsunade, nauczył się wtedy potężnego medycznego ninjutsu, przyzwania i trybu mędrca. Nie wspominając już o treningach z Kyuubim. To on dawał dziecku najwięcej roboty. To dzięki nim wszystkim zaczął opracowywać własne, niesamowicie potężne techniki.

Dwa lata temu wrócił do Konohy. Kilka lat poza wioską odcisnęło na nim swoje piętno. Zrozumiał, że w innych wioskach nikt nie traktował go jak demona. Nie patrzył na swoje zmęczenie podróżą. Od razu po powrocie odwiedził Minko w getcie jej klanu, jego przyjaciółka rzuciła mu się na szyję, chociaż był od niej sporo młodszy i niższy. Nigdy nie spodziewał się, że to właśnie tam przyjdzie mu się zmierzyć z największym koszmarem, jego i tak trudnego życia. Stracił rodzinę i był prześladowany, ale wolał by mieszkańcy Konohy przez tysiąc lat uprzykrzali mu życie niż znowu poczuć to uczucie, bezsilność. W tą noc zdarzyła się tragedia. Jego przyjaciółka... zginęła zostawiając mu ranę, która nigdy się nie zagoi. Chciał ją bronić, ale jego największa słabość - genjutsu - uniemożliwiła mu to. Widząc to jego ukochana towarzyszka ofiarowała mu swojego dopiero co przebudzonego sharingana, którego nosił nawet teraz. Inni widzieli jednak błękitne tęczówki, kolejne znienawidzone genjutsu. Iluzję Naruto nakładał Sharingan, który zawsze był aktywowany.

Tak właśnie wyglądała historia Uzumakiego Naruto, zwykłego potwora, którego nienawidziła praktycznie cała wioska. Dziecka, przez którego zginęli niewinni shinobi i czwarty Hokage, Minato Namikaze.

- Hokage-sama. - Skłonił się Naruto, wchodząc do gabinetu. Trzeci popatrzył na niego z konsternacją. Pomimo wielu lat pracy, Sarutobi nie myślał jeszcze o emeryturze. M.in dla takich osób jak Uzumaki. Geniusz, który niejednokrotnie pokazywał co potrafi. Na początku miał go za zwykłe dziecko, które nigdy nie dowie się o tym kim jest, jednak umysł Uzumakiego był jedną wielką niewiadomą. Już w wieku dziesięciu lat przewyższył swoich rodziców, którzy do słabych nie należeli.

- Naruto. - Odezwał się starzec. - Już od prawie dwóch lat jesteś jonninem. Pobiłeś pod tym względem i Kakashiego, i Itachiego. - Po ostatnich słowach chłopak z klanu Namikaze lekko się wspiął. Jego wspomnienia z tamtej nocy wciąż powracały. Zakrwawione ulice pełne ciał, a na środku, ona, Minko. Czerwone oczy, wylewające z siebie łzy, zwykłe krystalicznie czyste łzy. Hizuren chciał mu jednak pomóc. On też doznał w życiu wielu przykrości, jednak jakoś sobie z tym radził, niestety Naruto dopiero zaczynał swoją drogę podróż, niosąc na barkach ciężar życia starca.

- To prawda. Jednak jeśli mogę spytać po co chciałeś mnie widzieć? - Odezwał się blondyn, jego opanowanie i zimno martwiło Kage, który tęsknił za uśmiechniętym kilkulatkiem nazywającym go dziadkiem. Pod pewnym względem traktował dwunastolatka jak wnuka. Troszczył się o niego bardziej niż o swojego biologicznego wnuczka, Konohamaru.

- W tym roku swoje drużyny otrzymali między innymi Kurenai Yuhi i mój syn Asuma, dwoje bardzo dobrych jonninów. Próbowałem namówić też Kakashiego, ale po śmierci Minko i Shikana nie potrafi wziąć nowej drużyny. - Uzumaki wolno pokiwał głową. Nie pochwalał uszczęśliwiania Hatake na siłę. Śmierć jego wychowanków była dla niego traumą. - Dlatego zostajesz kapitanem drużyny 7. - Naruto z szokiem wpatrywał się w głowę wioski. On? On dostał drużynę w jego wieku. Czy to na pewno nie była głupota? Myśl o kimś, kto nie będzie go szanował nie była dobrą opcją.

- Kto się z niej znajduje? - Spytał po chwili. Miał na dzieję na kogoś zdolnego, by pozbyć się go przy najbliższej okazji.

- Dwójka najzdolniejszych absolwentów. Nie mają trzeciej osoby.

- Konkrety.

- Haruno Sakura i Uchiha Sasuke.

- Uchiha?! - Szepnął pod nosem. - Dobrze wyszkolę brata Itachiego.

Ciąg dalszy nastąpi!

Zaczynamy nowe Fanficion z Naruto.

LadyHelloBell

Naruto - Mistrz Sakury i SasukeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz