Więzi - Karin i Naruto

1.4K 63 12
                                    

Szpital kojarzył mu się z mdłym zapachem środków czystości i dziurami budżetowymi Konohy, tutaj jednak wszystko było nieco inaczej, w końcu Uzushio jako takich problemów finansowych nie miało. Wioska wiru długo kryła się przed światem dzięki czemu nie męczyły jej wojny, które znacznie osłabiły gospodarki pozostałych wiosek shinobi. W dodatku teraz to praktycznie samowystarczalne państwo mogło sprzedawać swoją technologię za niezwykle wysokie ceny.

Pielęgniarki uwijały się jak mrówki pędząc z pomocą do każdego pacjenta, czasem była to po prostu osoba chora na grypę, czasem shinobi ranny po misji. Wyczuwał metaliczny zapach krwi w powietrzu, tą woń roznosiła grupa ninji, którzy utknęli na terytorium kraju ziemi w kleszczach wrogich oddziałów organizacji, która nieudolnie naśladowała Akatsuki mimo upływu lat.

Jego własną misją było ich znaleźć. Codzienne zadania klasy S były wyrwaniem się z rutyny, w którą popadł jako stabilny mąż Sakury i ojciec Boruto, nawet jako głowa rodziny chciał uczestniczyć w tych bardziej niebezpiecznych misjach, Haruno uważała, że nie powinien i właśnie dlatego każda ich rozmowa kończyła się kłótnią.

Na początku spokojnie tłumaczył jej, że nie ma prawa mu tego zabraniać, w końcu nie był jej niewolnikiem, niestety zielonooka miała straszny temperament, podniósł na nią głos gdy zirytowana prawie zniszczyłaby dom jego rodziców, całe szczęście zdążył ją powstrzymać. Nieporozumienia sprowadzały się tylko do tego, że zaczął mieć jej dość i coraz częściej znikał na długie noce.

Szczytem tej góry lodowej było nakłonienie rady i Kakashiego, że to on powinien być następnym Hokage. Wtedy miarka się przebrała, a Naruto zrozumiał, że Sakura nierozumie go ani trochę. W gruncie rzeczy nienawidził tej wioski, Sakura chciała go w ten sposób do niej przywiązać, wrzucić do gabinetu pełnego papierów, oczekując, że będzie wracał na domowe obiady.

Czuł się jak w klatce.

Czekał na Karin, która miała być jego partnerką w następnej misji. Nie widział jej od kilku lat, ale nie raz słyszał o niej. Była znanym jonninem wykonującym trudniejsze zadania, w dodatku miała zdolności do wykorzystania nieskończonych łańcuchów i leczącej krwi.

Nie miał zbytniej ochoty dzielić się zadaniem, ale jeśli to była ona mógł zrobić wyjątek, w końcu zawsze darzył ją względną sympatią. Była jedną z pierwszych osób jakie poznał w tym miejscu zaraz po jego kuzynce.

Kobieta wyszła z jednej z sal wciąż z krwią na rękach i podeszła do niego zupełnie się tym nie przejmując, rzuciła do niego, że za sekundę do niego dołączy i odeszła, najwyraźniej chcąc doprowadzić się do porządku.

Minęła chwila i czerwonowłosa faktycznie wróciła, bez fartucha lekarskiego i bez krwi, tylko włosy miała tak samo potargane jak wcześniej. Bez słowa stanął za nią, zabrał jej gumkę, przeczesał włosy i ponownie związał w wysokiego kucyka.

- Teraz lepiej.

- Dzięki. - Powiedziała wyraźnie zaskoczona, ale szybko jej to przeszło i już po chwili omawiali szczegóły wspólnej misji. Zadowolony z szybkiego uzgodnienia chciał już odchodzić, ale nagle poczuł dłoń kobiety na swoim barku.

- Może wybralibyśmy się na wspólną kolację?

Kolację? Spotkanie? Randkę? - Te wszystkie słowa przemknęły mu przez ten zakuty łeb bardzo szybko. Był zmieszany, naprawdę zmieszany. Do tej pory jego jedyną partnerką była Sakura, a skoro im nie wyszło to był sens pakować się w nowy związek? Może on po prostu nie nadawał się do bycia w nim?

Karin nie zamierzała chyba czekać na odpowiedź, zamiast tego wyminęła go i zaczęła iść w swoją stronę.

- Świetnie, w takim razie widzimy się o siódmej na placu kryształu. - Rzuciła, a gdy spojrzał na nią pytającym wzrokiem posłała mu zawadiacki uśmiech.

Był jej cholernie wdzięczny za podjęcie tej decyzji. I chyba jego szczęście było widoczne, bo w domu Naruko od razu wychwyciła jego dziwny nastrój. Tak, póki co mieszkał razem z siostrą, Mirai i Sasuke nie mogąc znaleźć dla siebie kąta. To prawda, życie u boku Sakury wyniszczało go od środka, ale to samo działo się gdy był całkiem sam. Dawniej nie przeszkadzała mu samotność, jednak teraz nie potrafił usiedzieć sam w czterech ścianach.

W końcu nadeszła długo wyczekiwana godzina, cały w nerwach blondyn czekał na nią z bukietem białych róż. Dlaczego nie czerwonych? Naruto uważał, że to przesada, zwłaszcza, że w tym kraju i tak było już za dużo czerwonego.

Kiedy przyszła Uzumaki łagodnie mówiąc oniemiał, wcześniej nawet nie zauważył jaka była piękna, ale teraz, w czarnej sukience do kolan prezentowała się wprost rewelacyjnie.

Razem wybrali restaurację, którą oboje lubili i skoczyli tam coś zjeść. Jedzenie było pyszne, a po przeminięciu kilku minut krępującej ciszy znaleźli masę tematów do rozmów, właśnie wtedy Naruto odkrył, że byli bardzo podobni, w dodatku oboje mieli za sobą trudne związki i to samo zdanie co do misji.

Właśnie wtedy Naruto poczuł coś, jego mocno zamrożone serce drgnęło po raz kolejny, a potem pękło bezlitośnie.

- Karin, nie wiem czego ode mnie oczekujesz, ale chyba wiesz, że przed chwilą rozwiodłem się z żoną i mam dziecko, które mnie nienawidzi. Jestem beznadziejnym przypadkiem i myślę, że marnujesz na mnie czas. Ja nie nadaje się do żadnych związków.

- To randka, nie spotkanie przedmałżeńskie, i tak, wiem w co się pakuje. Jeśli ty nie jesteś pewien możemy zostać po prostu przyjaciółmi. - Odparła łagodnie. - Chociaż podobasz mi się i chciałabym czegoś więcej niż przyjaźni. Poznajmy się lepiej i dopiero wtedy zdecyduj czy to ty chcesz mnie skreślić.

- Karin...

- Do zobaczenia na misji.

Tak, jej! Dotarłam do końca tego tasiemca ostatecznie!

LHB


Naruto - Mistrz Sakury i SasukeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz