Trójka dwunastolatków przemierzała kraj fal. Ich misją była ochrona Tazumy, człowieka, który na przekór pewnemu milionerowi budował most. Milioner zwał się Gato. Uzumaki nie przejmował się tym, że już raz ich zaatakowano. Poprzednio to były płotki, nie warto było zawracać sobie nimi głowy. Haruno i Uchiha nie podzielali jednak zdania swojego mistrza. Dla nich tamci ninja byli silni. To był pierwszy raz, kiedy ich życiom groziło niebezpieczeństwo, przynajmniej dla Sakury, która trzęsła się w strachu o własne bezpieczeństwo, nie zważając na klienta. Nikt nie podejrzewał, że najgorsze miało się dopiero zacząć.
Jeden biały królik wzbudził podejrzenia, jednak to wielki miecz wbity w drzewo zawiadomił ich o kłopotach. Na mieczu stał bowiem Zabuza Momochi, zbiegły ninja Kiri.
Zabuza był mężczyzną należącym do siedmiu mistrzów miecza z mgły. Krwawym sposobem walki zaskarbił sobie przydomek "demon ukrytej mgły". Od pewnego czasu był jednak uciekinierem, podróżującym z niezwykłym dzieckiem z klanu Yuki.
- Ochraniają cie dzieciaki? - Prychnął mężczyzna, bezpośrednio zwracając się do Tazumy. Starszy facet aż wzdrygnął się pod wpływem głosu Zabuzy.
- Odsuńcie się i chrońcie Tazume. - Rozkazał Naruto, nie było czasu na nic więcej. Mistrz miecza to nie byle co. Blondyn szybko złożył ręce w pieczęć, mrucząc ''Kai'', czyli uwolnienie. Jego genjutsu zniknęło. Czerwone kekkei genkai, Sharingan, ukazał się w pełnej krasie.
Naruto od czasu tragedii klanu dzielnie ćwiczył dojutsu, nie chciał zmarnować cennego daru od przyjaciółki. Sharingan zjadał olbrzymie ilości chakry i chociaż Uzumaki mógł go zdezaktywować, nie chciał. Patrzenie przez czarne oczy Minko przysparzały mu zbyt wiele bólu. To dlatego unikał patrzenia w oczy Sasuke.
- Słynny Sharingan z Konohy, he? Blond włosy i trzy blizny? - Powiedział na głos Zabuza. Wiedział kim był ten chłopak. Na pewno nie dzieciakiem. Momochi przeżył trudne chwile pełne morderstw i krwi, z łatwością domyślił się jak bardzo podobne do niego było to dziecko z umysłem dorosłego zabójcy. Tym czasem Sasuke z szokiem patrzył na Uzumakiego, faktycznie posiadał dojutsu jego klanu. - Czerwony demon liścia! - Momochi zaśmiał się. Od dawna nie miał tak sławnego przeciwnika. Trzeba było tylko sprawdzić czy jego chwałą opiewane umiejętności były rzeczywiście tak dobre jak mówią.
- Przegotuj się na śmierć, Zabuza. - Mruknął blondyn. Po chwili zniknął w czerwonym błysku. Lądując obok wcześniej rzuconego kunai'a. Miał dostęp do wszystkich technik swojego ojca i nie zamierzał ich ignorować. Hirashin no jutsu jest techniką stworzoną przez drugiego Hokage, Tobirame Senju, jednak tylko trzej shinobi w historii dali radę opanować technikę. Uzumaki przeciął kolejne klony, wodne klony mężczyzny. Nie zauważył jednak gdy pojawił się za nim. W ostatniej chwili z jego ciała uwolniły się nieugięte łańcuchy pieczętujące zatrzymując miecz. Jego drugie kekkei genkai, tym razem własne. Otrzymał je przez Kushinę, swoją matkę, która pochodziła z trzonu klanu Uzumaki.
- Sugoi. - Szepnęła Sakura, jej mistrz, Naruto był naprawdę niesamowity. Pomimo, że dziewczyna nie wiedziała czym była technika używana przez blondyna, podziwiała ją. Była niesamowicie piękna. Łańcuchy otaczała pomarańczowa chakra.
- Jak to możliwe?! - Sasuke pluł sobie w brodę, nie miał kompletnie żadnych pomysłów na to kim jest Uzumaki. Ignorował nawet to jak powinien się w tej chwili zachowywać. To nie możliwe by miał taki poziom umiejętności mając dwanaście lat. Nie powinien posiadać tak wielkich zapasów chakry. A te łańcuchy to co? Chował w sobie przenośny mechanizm obronny?
- Jak to możliwe, że taka ciapowata wioska jak Konoha wychowała takiego potwora? - Zabuza zaczął rozmowę. Naruto nie zamierzał odpowiadać. Nawet jeśli dla siebie samego był potworem, nikt nie miał prawa go tak nazywać. Był na to zbyt dumny. Był synem Yondaime Hokage, wywodził się ze wspaniałych klanów, Uzumaki i Namikaze. Powiedzenie na niego "potwór" było obrazą dla jego rodziców. Jego krewnych i przodków.
- Zamilcz. - Uzumaki wypowiedział to słowo bez żadnych uczuć. Łańcuchy oplotły się wokół ręki blondyna tworząc dziwny, ale na pewno potężny miecz. Czerwona chakra aż buzowała. - Bo to ninja ciapowatej Konohy poderżnie ci gardło. - Oblicze Naruto rozjaśnił krwawy uśmiech. Bez żadnego ostrzeżenia pojawił się przy Momochim. Nie był to jednak Hiraishin. Można powiedzieć, że to była naturalna prędkość blondyna, nie pozostała nawet smuga światła. Przebijał w prędkości nawet Rocka Lee, ucznia Guya, którego blondyn czasami widział.
Na Naruto jeszcze przed narodzinami oddziaływała chakra lisa. Jego mama była poprzednią jinchuuriki. To częściowo przez niego miał niebotyczne duże pokłady chakry i trzy szramy na każdym z policzków. Cechy, które nadał mu sam lis. Był jinchuuriki praktycznie od urodzenia i w niektórych aspektach przewyższał zwykłego człowieka. Prędkość, siła, chakra... Rozwijał się znacznie szybciej od przeciętnego dziecka.
Nie minęła chwila, a krwawa pręga przecięła szyję zbiegłego shinobi kiri. Skrytobójca nie miał czasu nawet na ostatnie słowo. Chciał takowe wypowiedzieć. Miało być zwrócone do Haku, który obserwował te scenę z ukrycia. Na jego policzkach pojawiły się łzy. Stracił najważniejszą osobą w swoim marnym życiu.
"Nawet nie wiem, kiedy stałeś się dla mnie taki ważny"
Te słowa nigdy nie dotrą do Haku Yuki, następcy demona ukrytej mgły, Zabuzy Momochiego.
C.D.N.
Póki co opowiadanie idzie dość prostym przewidywalnym torem, wiecie walka na moście, egzaminy na chunnina, dopiero po tych fragmentach - które są jednak zmienione i przedstawione w innym świetle - historia nabierze rozpędu.
LadyHelloBell
CZYTASZ
Naruto - Mistrz Sakury i Sasuke
FanfictionW skład drużyny 7 wchodzą : Uchiha Sasuke i Haruno Sakura. Ich sensei'em jest : Uzumaki Naruto, dwunastolatek, którego życie zostało naznaczone krwią.