Sakura i Sasuke w szoku słuchali konwersacji Sannina i swojego mistrza, nie wiele wiedzieli o jego rodzinie, ale nie spodziewali się czegoś takiego. Kiedyś kiedy Naruto miał dobry humor powiedział, że odziedziczył tik słowny "Dattebayo"po swojej mamie. Nikt nie domyślał się, że Uzumaki Naruto jest synem Minato Namikaze, żółtego błysku Konohy i Czwartego Hokage liścia. Dopiero teraz zauważyli niezwykłą ilość podobieństw. Złote włosy, błękitne oczy i geniusz, którym na pewno oznaczał się także jego ojciec.
- Skończ już te farsę, Orochimaru. - Naruto nie był w najlepszym humorze, jednak poczuł pewną ulgę. Od jego uczniów odgradzała go jedna tajemnica mniej. Poza tym zawsze chciał nosić nazwisko Namikaze z dumą. Był w końcu jedynym żyjącym członkiem klanu, niegdyś słynącego z prędkości.
- Namikaze Naruto, ciekawe. - Mruknął wąż. Uzumaki wiedział, że nie wygra walki tak łatwo. W końcu jego przeciwnikiem był legendarny Sannin, ktoś kto dorównywał siłą jego mistrzowi Jiraiyi i babuni Tsunade. Na wszelki wypadek stworzył swojego klona, by ten zaczął zbierać energię naturalną i drugiego by stworzył barierę pieczętującą drugiego poziomu wokół drużyny. Oczywiście klon wszedł do bariery z nimi. By chronić swoich podopiecznych.
Z jego ciała wystrzeliły złote łańcuchy, nie było już odwrotu. Mężczyzna rzucił się na chłopca z kataną, która wyszła prosto z jego gardła. Kekkei Genkai Uzumakich odbijało każdy jego atak. Lisi demon burzył się wewnątrz chłopaka, chcąc się wydostać i walczyć, jednak Naruto wiedział, że to jeszcze nie był ten czas.
- Jesteś synem czwartego? - Spytał Sasuke klona.
- Nie ma sensu już tego ukrywać. - Odpowiedział poważnie, pilnując bariery. - Jestem dzieckiem Minato Namikaze i Kushiny Uzumaki.
- W takim razie dlaczego nie używasz nazwiska Namikaze? - Dopytywał się.
- Zadecydował o tym trzeci, moi rodzice mieli dużo wrogów, zginęli w dzień moich urodzin, więc praktycznie ich nie znałem.
- Yondaime zginął w dzień ataku Kyuubiego, co ty masz z tym wspólnego?
- Oglądaj walkę, a się dowiesz, może się dowiesz. - Odpowiedział cicho, zbyt cicho jak na gust Uchiha.
- Dalej Orochimaru!
Sannin złożył pieczęcie i przywołał największego ze swoich węży, wąż ten razem ze ślimakiem Tsunade i żabą Jiraiyi tworzył trójstronny impas. Naruto nie pozostawał dłużny, przywołał Żabiego Szefa, który w gruncie rzeczy wyglądał jak gangster albo co najmniej jakuza w żabiej formie. Palił fajkę.
- Ohayo, Gama Oyabun. - Wymówił cicho.
- Naruto, Gaki, coś ty znowu narobił? Myślisz, że za każdym razem kiedy będziesz szukał kłopotów, ja przyjdę ci z pomocą?
- Hai, Hai. - Mruknął lekceważąco. - A teraz załatw to wielkie coś i możesz wracać do domu.
Tak jak zakładał Naruto walkę przyzwańców wygrała jego żaba, oczywiście z lekką pomocą jego chakry. Przez pół godziny wymieniali się technikami, których wzajemnie unikali. Najgorzej jednak było wtedy gdy wężowy Sannin jakimś cudem sprowadził pierwszego Hokage i kazał mu walczyć ze swoim wrogiem.
- Kim jesteś, mały? - Spytał otwierając swe oczy z czarnymi białkami.
- Pierwszy? Jestem Uzumaki Naruto, przykro mi cokolwiek zrobił ci ten gad, ale mam zamiar sprawić, że wrócisz tam skąd przybyłeś. - Odpowiedział poważnie.
***
Sakura i Sasuke z przerażeniem patrzyli jak klon ich mistrza znika w dymie, Naruto stał na gołej ziemi, zniszczonej, spalonej i rozwianej przez walkę. Ciężko dyszał, a po jego rękach płynęła krew. Był ranny, miał zniszczoną kamizelkę, przez co został tylko w siatkowej koszulce, spodniach, butach i ochraniaczu. Otaczała go złowroga czerwona chakra, która pulsowała swoim rytmem, rytmem bestii.
Najważniejsze było jednak to, że blondynowi udało się zmusić Orochimaru do odwrotu i ochronić swoich uczniów, przed najgorszym. Sannin zniknął w dymie.
Niebieskooki padł na kolana, zostało mu mało chakry, przez co powoli tracił przytomność. Upadł na brzuch. Ta walka była straszna, jednak jakimś cudem wygrał, jednak jakimś cudem jego uczniom nic nie groziło.
Sannin był silny, z każdym kolejnym atakiem udowadniał to. Dwójka genninów zeskoczyła z drzewa i podbiegła do swojego mistrza. Uzumaki chciał im powiedzieć, by go nie dotykali, ale stracił przytomność.
Haruno złożyła pieczęcie, jej ręce zaskrzyły się zielonym światłem, uniosła je nad mistrzem. Natychmiast odskoczyła, lekko sycząc z bólu.
- Co się stało, Sakura?! - Spytał Uchiha, dziewczyna obróciła swoje dłonie, kontynuując swoje ninjutsu. On także zobaczył jej oparzenia.
- Ta chakra, ona... to nie chce się goić. - Oboje przyjrzeli się swojemu mistrzowi, miał krwawiące zadrapanie na policzku. Z zadrapania, tak jak z innych ran uchodził biały dym. Po chwili usłyszeli puf. Obok nastolatków pojawił się miniaturowy lis.
- Nie powinniście go teraz ruszać. - Mruknął.
- Kurama-sama. - Wyszeptała z ulgą różowowłosa. - Co mu jest?
- Później, cukiereczku, teraz musimy się gdzieś schować. Jeśli zaatakują was ponownie, nie będzie mógł was obronić. - Nagle jeden z dziewięciu ogonów powiększył się i oplótł wokół pasa swojego nosiciela, podniósł go.
- Nie przeszkadza ci chakra sensei'a?
- Czemu miałaby mi przeszkadzać? To moja chakra. - Odpowiedział i poszli w dalszą drogę. Schowali się kilkaset metrów dalej w pniu starego, pustego drzewa.
Znamiona Naruto były jeszcze bardziej widoczne niż zwykłe, Sasuke pamiętał kiedy ostatnio tak wyglądał, tam, w kraju fal, kiedy wspomniał o Minko. Jego mistrz miał o wiele zbyt dużo tajemnic.
- Cholera! - Zawył Uchiha dziwiąc Sakurę i Kyuubiego. - Był niesamowity, nigdy mu nie dorównam. - Ostatnią część powiedział już ciszej.
- Sasuke, uspokój się, teraz to my musimy go chronić.
C.D.N.
Gomene, że tak długo kazałam wam czekać, ale wesele miałam - oczywiście nie swoje, a dzisiaj zrelaksowałam się nad jeziorem z przyjaciółką. Nie miejcie mi tego za złe.
Na przeprosiny chwytajcie tego GIF'a.
LadyHelloBell
CZYTASZ
Naruto - Mistrz Sakury i Sasuke
FanfictionW skład drużyny 7 wchodzą : Uchiha Sasuke i Haruno Sakura. Ich sensei'em jest : Uzumaki Naruto, dwunastolatek, którego życie zostało naznaczone krwią.