Rozdział 22

1.3K 50 3
                                    

Perspektywa Christiana
- Jesteśmy tutaj już od sześciu godzin. Co się do cholery stało z Charlie'm Tango? - Pytam przeczesując włosy ręką któryś raz z kolei i jestem zaskoczony, że nie jestem jeszcze łysy.

- Przykro mi, panie Grey. Ale Beighley potrzebował pomocy lekarza i musiano go zabrać do szpitala. - Tłumaczy.
- Niech to szlag! Powinienem był zostać w hotelu dopóki nie potwierdzono możliwości wylotu.

- Proszę pana, możemy polecieć samolotem pasażerskim.
- Taylor, przecież wiesz, jak nie cierpię bycia otoczonym narzekającym i kichającymi ludźmi. - Chrząkam.
- Gdyby naprawdę chciał pan wrócić do domu, nie obchodziłoby pana, czym tam dotrzemy.

To ja ci płacę, idioto!
- Dobra! Wrócimy samolotem pasażerskim. Powiadom o tym Beighley. - Mówię dźwigając moją torbę i zmierzam na lotnisko.
- Może pan tego potrzebować, panie Grey. - Wręcza mi swoją kartę.
- Dziękuję. - Odpowiadam, gdy stoi za mną i czeka.

- Dwa bilety pierwszej klasy na najbliższy lot do Seattle. - Mówię z niecierpliwością.
- Proszę pana, mamy jedynie bilety klasy ekonomicznej. - Odpowiada kobieta za ladą po wcześniejszym spojrzeniu na mnie.
Przekręcam oczami. - W porządku. Dwa bilety klasy ekonomicznej. American Airlines. - Podaję jej kartę Taylora.
- Dziękuję, panie Taylor. Proszę mi wybaczyć na sekundkę. - Odpowiada.
Odsuwam się kawałek i czekam.
- Proszę, panie Taylor. Mamy nadzieję, że skorzysta pan z naszych usług. - Uśmiecha jak na mój gust zbyt słodko.
Mamrotam podziękowanie i odchodzę od lady.

- Chodźmy, Taylor. Wróćmy do domu, do naszej rodziny. - Oddaję mu kartę i idę w kierunku odpraw.

——————————————————————————————————————-
Już po odprawie jesteśmy powitani widokiem małych dzieci rozpychających się na swoich siedzeniach, niemowlaki jęczą na rękach swoich rodziców, a nastolatkowie wyglądają na wkurzonych. Wzdycham. Nigdy nie pomyślałbym, że użyję samolotu pasażerskiego, a tu proszę.

Kolejny pierwszy raz, Ana.

Taylor i ja znajdujemy nasze siedzenia. Są ulokowane na samym środku, a wokół nas jest pełno rodzin z dziećmi. Nawet myślę, że siedzimy pomiędzy nowożeńcami.
- Panie Grey, lot potrwa siedem godzin. - Mówi Taylor.
- Helikopterem zająłby tylko trzy. - Wzdycham.

- Przepraszam, panie Grey.
- To nie twoja wina. - Odpowiadam mu.
- Dzień dobry. Życzą sobie panowie czegoś? - Pyta stewardessa. Wydaje mi się, że nazywa się Roxanne.
- Bourbon na trzy palce z lodem i gazowaną wodę. - Odpowiada Taylor.
- Bollinger z 1999 w kubełku z lodem. - Mówię.
- Sprzedajemy tylko w butelkach. - Odpowiada uśmiechając się.
- Niech będzie. - Mówię wyraźnie podirytowany.
- Przepraszam pana. - Odpowiada trzepocząc rzęsami.
Przewracam oczami. Wyjmuję telefon z kieszeni i okazuje się, że padła bateria. Kurwa. Ana będzie się martwić.
- Taylor, mogę pożyczyć twój telefon? - Pytam.
Wyciąga swój telefon, które także okazuje się padnięty.
- Jezus. - Mówimy w tym samym czasie.

Pojawiają się nasze drinki.
- Dziękuję. - Mówię pijąc kieliszek szampana.
- Przepraszam, czy jest tu telefon z którego możemy skorzystać? - Pyta Taylor.
- Tak. Zaraz panu przyniosę. Czy życzy pan sobie coś jeszcze, panie ...
- Taylor. - Odpowiadam. - Nie, dziękuję. - Dodaję.
- W porządku. Zaraz wracam. - Mówi stewardessa.

- Powiedz Gail, że jesteśmy zajęci. Jestem w biurze. Napisz Gail coś takiego, żeby ona i Ana nie nabrały podejrzeń. - Mówię z automatu.
- Dobrze, proszę pana. - Wyłącza telefon na chwilę, bo startujemy, a gdy samolot jest już ustabilizowany, zaczyna pisać.

Próbuję przeczytać, co pisze, ale robi to tak szybko, że prawie od razu wysyła wiadomość.
- Napisałeś jej, że to nowy numer w biurze? - Pytam.
- Tak, panie Grey.

Otwieram mojego laptopa i wchodzę na skrzynkę. Znajduję tam mail od Any.

Od: Anastasia Grey
Temat: Zmartwiona
Data: Lipiec. 25, 2012 13:30
Do: Christian Grey

Dopiero wróciłam do domu i zjadłam lunch. Teddy zasnął. Co u ciebie? Dlaczego nie odpowiadasz na moje wiadomości?

( twoja zmartwiona żona) Ana x

Nie mogę nic poradzić na uśmiech, który pojawia się na mojej twarzy. Zaczynam jej odpisywać, ale nagle wszystko się wyłącza. Cholera.

Postanawiam odespać tę całą irytację. Obok przechodzi stewardessa, wołam ją.
- Przepraszam. Mogę prosić o poduszkę i wygodny koc. Dziękuję. - Próbuję ułożyć się w fotelu. Moje kolana stykają się z siedzeniem przede mną. Kurwa.

- Proszę bardzo, proszę pana. - Stewardessa podaje mi poduszkę i koc. - Miłych snów. - Mówi, gdy odpływam.

—————————————————————————————-
Budzę się zdezorientowany.
- Panie Grey, jesteśmy prawie na miejscu. - Mówi Taylor.
Spałem przez 5 godzin? Wow. To coś nowego.

Składam koc i wkładam w niego poduszkę, kładę je na podłodze przed moim siedzeniem.
- Pani Grey musi się o pana martwić, panie Grey.
- Tak, na pewno. Wpadnie w szał, gdy dowie się o tym.
Taylor uśmiecha się.
- Ana zawsze się martwi o wszystkich wokół niej.
- Też tak sądzę, proszę pana. - Odpowiada.

- Proszę zapiąć pasy, lądujemy. - Słychać głos kapitana przez głośniki.
Zapinamy pasy i lądujemy spokojnie. Tak szczerze, to lot nie był taki zły.

Nie mogę się doczekać aż cię zobaczę, Ana.

________________________________________________________________
Nie ma to jak pierwsze razy Christiana ;)
Mam nadzieję, że rozdział się spodobał.
Czekam na wasze gwiazdki i komentarze.
Damie Love

Fifty Shades Full Circle - PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz