POV Alex:
Zacisnęłam mocniej powieki nie chcąc wracać do szarej, jesiennej rzeczywistości, jednak głośne kroki współlokatorki pokrzyżowały mi plany. Zakryłam głowę poduszką mając nadzieję, że w jakiś magiczny sposób stanę się niewidoczna dla reszty domowników i będę mogła powrócić do błogiego snu. Ku mojemu zaskoczeniu kroki momentalnie ustały, dając mi nową nadzieję na wymarzone odpłynięcie w ramiona Morfeusza. Uśmiechnęłam się delikatnie i poprawiłam poduszkę szukając optymalnej pozycji do spania.
- Alex, możesz mi wytłumaczyć, dlaczego śpisz na kanapie? - zdziwiony głos Kate rozbrzmiał w moich uszach, automatycznie psując mi humor.
Spokojny sen? You wish ...
- Oh Szczęsny, przecież wiem, że nie śpisz ... - dodała po chwili nie otrzymując żadnej odpowiedzi z mojej strony. - Daje Ci ostatnią szansę, w innym razie będę zmuszona udusić Cię tą poduszką ... - zagroziła najprawdopodobniej chwytając niewielką poduszkę w kolorze butelkowej zieleni.
- Od kiedy spanie na kanapie we własnym domu stało się przestępstwem? - zapytałam głupkowato otwierając jedno oko.
- Nie no, jeśli chcesz śpij sobie nawet na balkonie. - stwierdziła krzyżując ręce na klatce piersiowej.
- Skoro kwestia miejsca została wyjaśniona, pozwól, że zdrzemnę się jeszcze kilka minut. - wymamrotałam przewracając się na drugi bok.
- Miejsce Twojego wieczornego zgonu totalnie mnie nie interesuje. - kontynuowała, co zaczęło doprowadzać mnie do szału.
Czy naprawdę proszę o tak wiele?
- A jednak nadal ciągniesz temat, więc o co chodzi? - burknęłam dając częściowy upust emocjom.
- Mam to gdzieś, póki w Twoich nogach nie śpi moja matka! - powiedziała poddenerwowana przeszywając mnie wzorkiem.
Co?
- Kate, od wczorajszego jarania Ci się w głowie ... - urwałam zauważając skuloną sylwetkę kobiety. - Whoah, to nie tak jak wygląda ... - zapewniłam spoglądając na pięćdziesięciolatkę zmrużonymi oczami.
- Kate, nie mam pojęcia, gdzie podziała się Twoja ... - mężczyzna urwał spoglądając na mnie ze zdziwieniem. - Matka ... - dokończył zmieszanym tonem.
- Dzień dobry. - rzuciłam zdezorientowana uśmiechając się sztucznie.
- Cześć tato. - Kate przerwała niezręczną ciszę. - Chodź, zrobię kawę i zabiorę się za przygotowanie śniadania. Na razie nie chce wiedzieć, co się tam stało ... - współlokatorka stwierdziła chwytając ojca za rękę i ruszając w stronę kuchni.
Thanks God ...
Westchnęłam wypuszczając całą zawartość powietrza z płuc w geście ulgi. Ostatnią rzeczą, którą chciałabym się teraz zajmować to wymyślanie błyskotliwego i wiarygodnego kłamstwa, na temat wydarzeń mających miejsce zeszłej nocy. Szczerze mówiąc, nie miałabym zielonego pojęcia, jak się z tego wytłumaczyć. „To nic takiego, zwykle palenie marihuany z Twoją matką ..."
Nawet dla mnie brzmi to jak totalny absurd ...
- Szczęsny, masz trzy sekundy, żeby posprzątać ten syf ... - stanowczy głos współlokatorki spowodował nagły atak serca.
- Jezu mam nadzieję, że to nie po mnie odziedziczyłaś ten irytujący ton ... - kobieta wymamrotała w powolnym tempie podrywając się do siadu. - O co tyle hałasu? - dodała przecierając dłońmi zaspane oczy.
- Dzień dobry? - zapytałam nie wiedząc co powiedzieć.
- Dzień dobry dziecko. - odpowiedziała przeciągając się leniwie.
CZYTASZ
Color of the Ocean
ChickLit*Dawniej Woods Coffee's* Panującą pomiędzy nami ciszę, której kompletnie nie byłam świadoma przez analizowanie każdego detalu ciała szatynki, przerwał jej zachrypnięty głos, z którego barwy wywnioskowałam całkowitą powagę wypowiedzianych przez nią s...