POV Alex:Wybijałam rytm lecącej w radiu piosenki, nieświadomie stukając opuszkami palców o czarną karoserię samochodu.
- Dobra, mam dość ... - blondynka wyszeptała głośno wzdychać i odwracając się w moim kierunku. - O co dokładnie Ci chodzi? - zapytała przelotnie poprawiając jasne włosy.
- Nie do końca rozumiem. - skłamałam nie chcąc wracać do drażliwego tematu. - Anastazja to ostatnia osoba, o której chce teraz myśleć. Uszanuj to. - dodałam po chwili czując na sobie palący wzrok dziewczyny.
- Myślisz, że mnie to w jakimś stopniu interesuje? - zapytała unosząc lewą brew w lekceważącym geście. - Może Cię to zaskoczy, ale nie. Mam to totalnie gdzieś. - dodała uśmiechając się ironicznie.
- W takim razie, dlaczego zapytałaś? - rzuciłam zdziwiona postawą niższej.
- A dziwisz mi się? Od piętnastu minut milczysz wybijając rytm jakiś dennych polskich przebojów. Każdy zapytałby o co chodzi, nawet ja ... - wytłumaczyła dając upust zgromadzonej w niej irytacji.
- Masz rację, przepraszam. - powiedziałam delikatnie się uśmiechając.
- A Ciebie co tak rozbawiło? - zapytała mrużąc złowieszczo oczy.
- Nie wiem jak musiałabyś krzyknąć, żebym się Ciebie przestraszyła ... - wyjaśniłam szczerząc się głupkowato.
- Bardzo śmieszne Szczęsny, zapamiętam. - puściła mi oczko, po czym nie przerywając kontaktu wzrokowego wyszła ze stojącego już od dłuższej chwili, samochodu.
Już się boje.
Pokręciłam głową z rezygnacją, również pociągając za srebrną klamkę pojazdu. Po wyjściu z auta, rozejrzałam się dookoła, jednocześnie błądząc dłońmi po wierzchniej części garderoby, w celu weryfikacji, czy moje wszystkie rzeczy osobiste znajdują się w wyznaczonym miejscu.
Swoimi czasy gubienie portfela było moją małą, imprezową rutyną.
- Idziesz, czy zamierzasz czekać, aż wytrzeźwiejemy? - krzyknęła uśmiechając się zadziornie.
To chyba jeden z najgorszych, możliwych scenariuszy ...
Westchnęłam teatralnie szybkim krokiem ruszając w stronę blondynki. Szłyśmy w całkowitej ciszy podziwiając otaczającą nas miejską dżunglę. Zazwyczaj tętniące życiem uliczki gdańskiego starego miasta, aktualnie pogrążone były w ciszy iskrząc się dziesiątkami lamp, które oświetlały nadniszczone mury kolorowych, urokliwych kamienic. Zatrzymałam się, aby nacieszyć wzrok odbijającą się w tafli Motławy panoramą miasta.
- Pierwszy raz na głównym? - niższa zapytała drwiąco opierając się o kamienne balustrady kładki.
- Nie byłam tu wieki ... - wyszeptałam oczarowana malującym się przede mną horyzontem.
- Mieszkasz w Gdańsku, a nie bywasz na najbardziej oklepanym i pożądanym przez turystów obszarze miasta? - skomentowała delikatnie zaskoczona.
- Nie przepadam za tłokiem i niepotrzebnym przeludnieniem. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. - Ale muszę przyznać, że gdy te wszystkie alejki świecą pustką, widok jest nie z tej ziemi. - stwierdziłam wyciągając telefon i robiąc pamiątkowe zdjęcie.
- To prawda. - wyszeptała krótko nie odrywając wzroku od kołyszącej się wody. - Chodź. Pokaże Ci coś. - dodała po chwili chwytając mnie za chłodną dłoń.
- Dokąd idziemy, jeśli mogę wiedzieć? - powiedziałam mrużąc podejrzliwie brwi.
- Nie wszystko musisz wiedzieć, Szczęsny. - rzuciła puszczając mi oczko.
CZYTASZ
Color of the Ocean
ChickLit*Dawniej Woods Coffee's* Panującą pomiędzy nami ciszę, której kompletnie nie byłam świadoma przez analizowanie każdego detalu ciała szatynki, przerwał jej zachrypnięty głos, z którego barwy wywnioskowałam całkowitą powagę wypowiedzianych przez nią s...