POV Anastazja:Nerwowo przełknęłam zalegającą w ustach ślinę, wzięłam głęboki wdech, po czym pewnym krokiem ruszyłam w stronę kobiety, z szerokim, sztucznym uśmiechem na twarzy. Pięćdziesięciolatka momentalnie odwzajemniła mój gest, jednakże czułam, że jej uśmiech jest jeszcze bardziej udawany.
- Aniu ... - powiedziała momentalnie wyprowadzając mnie z równowagi. - Czego mogłabym życzyć przyszłej żonie mojego ukochanego syna? - z trudem powstrzymałam się od zbędnego komentarza. - W takim razie życzę Ci miłości, abyś dobrze zajmowała się Nikodemem, zdrowia, spełnienia i oczywiście gromadki wspaniałych dzieci, a naszych wnuków! - rzekła oficjalnie ułamując kawałek białego opłatka.
Oddychaj.
- Ja również życzę miłości, zdrowia, życiowego spełnienia i pociechy z dzieci. - rzuciłam dyplomatycznie odwzajemniając tradycyjny wigilijny gest. - I oczywiście, aby była Pani szczęśliwa. - dodałam chcąc zachować pozory.
- Jaka Pani? Aniu prosiłam Cię, abyś mówiła do mnie mamo ... - skomentowała z uśmiechem, jednak z tonu jej głosu bez problemu wyczytałam nutkę poddenerwowania.
- Na wszystko przyjdzie czas. Na razie nie jestem mężatką, więc użyty przeze mnie zwrot grzecznościowy jest jak najbardziej odpowiedni. - wyjaśniłam wkładając do ust ułamany opłatek.
- Tego nie skomentuję ... - wyszeptała spoglądając na marmurową podłogę.
- Hey, nie kłóćcie się. Mamy święta! - wtrącił brunet obejmując mnie od tyłu. - Mamo, znów męczysz Anastazję? - zapytał nad wyraz miło.
- A skąd, tak sobie tylko rozmawiamy o babskich sprawach. - skłamała. - Prawda Aniu? - zwróciła się w moim kierunku przybierając przesłodzony wyraz twarzy.
Ty stara ...
- Tak. Tylko rozmawiamy. - skwitowałam utrzymując z nią kontakt wzrokowy.
- Świetnie! W takim razie siadamy do stołu. - zarządził nakierowując moje ciało w odpowiednią stronę.
Kolejną godzinę spędziliśmy przy długim, dębowym stole z bliskimi Nikodema. Na wigilijnej kolacji znalazło się dwanaście tradycyjnych potraw oraz wiele innych wystawnych dań, których nie miałam okazji skosztować. Świąteczne smaki dopełniało czerwone, wytrawne wino, którego szczerze nienawidziłam, jednak kultura wymagała dopicie cierpkiego trunku. Gdy każdy domownik zakończył konsumpcję, przenieśliśmy się do przestronnego, otwartego salonu z gigantyczną, przyozdobioną setkami lampek choinką. Dzieci brata Nikodema momentalnie przystąpiły do rozdawania licznych prezentów, które znajdowały się pod błyszczącą jodłą. Podziękowałam, gdy ubrana w czerwoną sukienkę dziewczyna ofiarowała mi czarne pudełko z dużą, bordową kokardą na szczycie.
- Otwórz. Mam nadzieję, że Ci się spodoba. - brunet zachęcił wpatrując się w czerwień ozdoby.
- Nikodem, ja ... - urwałam nie wiedząc, co powinnam zrobić w tej sytuacji. - Bardzo dziękuje, to naprawdę świetny prezent, ale ja nie mogę go przyjąć ... - powiedziałam widząc złoty, połyskujący zegarek.
- Nie wygłupiaj się Ana. - rzucił kładąc dłoń na moim policzku. - Pomyślałem o tym patrząc na Twój obecny zegarek. Ten będzie jego godnym następcą. - stwierdził lustrując wzrokiem pomaturalny prezent od mojej mamy.
Auć.
- Naprawdę to zbyt wiele ... - kontynuowałam odczuwając nieprzyjemny ucisk w gardle. - Umawialiśmy się inaczej ... - dodałam szeptem.
- Koniec tematu Ana. Przymierz i sprawdź, jak leży. - rozkazał z szerokim uśmiechem na twarzy.
Westchnęłam, po czym wyjęłam połyskującą biżuterię z czarnego pudełka wykończonego aksamitem. Przełknęłam zalegającą w ustach ślinę, nim zdecydowałam się na ubranie prezentu. Zegarek był na prawdę ładny, jednak nie lubiłam otrzymywać tak drogich podarunków od osób trzecich, zdecydowanie wolałabym go sobie kupić sama.
CZYTASZ
Color of the Ocean
ChickLit*Dawniej Woods Coffee's* Panującą pomiędzy nami ciszę, której kompletnie nie byłam świadoma przez analizowanie każdego detalu ciała szatynki, przerwał jej zachrypnięty głos, z którego barwy wywnioskowałam całkowitą powagę wypowiedzianych przez nią s...