POV Alex:
- Przysięgam, że jeśli ten debil nie zjawi się tu w przeciągu piętnastu minut, to wyjdę z siebie i stanę obok! - wykrzyczała zdenerwowana biorąc łyk chłodnej już kawy i opierając nogi o blat stołu, na którym panował totalny rozgardiasz.
- Spokojnie, złość piękności szkodzi ... - rzuciłam puszczając blondynce oczko i wysyłając jej zadziornego buziaka.
- Nawet nie waż się zaczynać Alex, jestem tak ... Zdenerwowana, że nie ręczę za siebie ... - wysyczała zasłaniając dłonią oczy i wzdychając głośno.
Jak to możliwe, że nawet tak zdenerwowana wygląda przesłodko?
- Spokojnie, jestem prawie pewna, że ... - moje rozważania przewał wartki dźwięk dzwonka niebieskookiej, która momentalnie zerwała się chwytając za urządzenie.
- Anastazja Wolska, słucham. - przestawiła się nienaturalnie wysokim głosem zaraz po wciśnięciu zielonej słuchawki.
- A-ale jak to? - zapytała zrezygnowanym tonem przybierając kolor bladej ściany, o którą aktualnie się opierała. - Czekam na pana od czterech godzin i myślałam, że ... - urwała, prawdopodobnie dopuszczając tego palanta do głosu. - Dobrze, rozumiem. - rzuciła krótko robiąc minę bliską płaczu.
- Odwołał spotkanie. - wyszeptała przykładając głośnik telefonu do barku i parząc na mnie zaszklonymi oczami.
O nie, tylko nie to.
Wstałam gwałtownie w sekundę pokonując dzielącą nas odległość i spojrzałam na blondynkę wymownie.
- Daj mi telefon Anastazjo. - rozkazałam poważnym tonem wyciągając w jej kierunku dłoń.
- Alex, co Ty chcesz ... - urwała, gdy zwinnym ruchem zabrałam jej urządzenie i zamknęłam za sobą przeszklone drzwi prowadzące na patio ignorując sprzeciw dziewczyny.
- Witam, z tej strony Alex Szczęsny. - powiedziałam beznamiętnie opierając się o metalową barierkę.
- Yhm, nie za bardzo rozumiem ... - wydukałam wyraźnie zdziwiony obrotem sytuacji.
- Oh, w to akurat nie wątpię ... - zadrwiłam przeczesując palcami włosy. - Posłuchaj mnie kochaniutki, jeśli ta dziewczyna straci prace przez Twoje niewytłumaczalne zadufanie obiecuję, że ucierpi na tym i Twoja kariera. Mało mówi się o molestowaniu przez fotografa albo zmuszaniu do nagich sesji? - wyjaśniłam stanowczo próbując powstrzymać buzującą we wnętrzu złość.
- Przepraszam, czy Ty mnie właśnie szantażujesz? - zapytał zdezorientowany, a jego pewność siebie całkowicie wyparowała.
- Tak dokładnie. - przytaknęłam ironicznie. - Liczę na to, że prócz swojej w pół wymalowanej buźki masz jeszcze resztki rozumu i znajdziesz piętnaście minut, aby cyknąć kilka fotek kolorowym szmatkom na wieszaku. - skwitowałam kończąc połączenie i uśmiechając się triumfalnie.
Jak to szło? Nie pakujesz się w kłopoty Szczęsny?
Kiedy przekroczyłam próg mieszkania dostrzegłam rozwścieczoną minę blondynki, która w akcie desperacji zrzuciła stojący na stole wazon ze śnieżnobiałymi tulipanami.
Oh.
- Czy Ty do końca straciłaś rozum Szczęsny? Jak mogłaś mi to zrobić? - wykrzyczała oblewając się czerwienią. - Wiedziałaś jak ważny był to projekt i jak cholernie ważna jest dla mnie ta praca! - kontynuowała podchodząc do mnie i wbijając mi palec w mostek.
- Ey, spokojnie! - powiedziałam subtelnie widząc kumulujące się w jej oczach łzy. - Przepraszam, ja nie ... - tłumaczyłam przybliżając jej drobną sylwetkę do siebie i zamykając ją w szczelnym uścisku.
CZYTASZ
Color of the Ocean
ChickLit*Dawniej Woods Coffee's* Panującą pomiędzy nami ciszę, której kompletnie nie byłam świadoma przez analizowanie każdego detalu ciała szatynki, przerwał jej zachrypnięty głos, z którego barwy wywnioskowałam całkowitą powagę wypowiedzianych przez nią s...