31.

3.5K 174 34
                                    

POV Anastazja:

Dwa tygodnie. Czternaście dni. Trzysta trzydzieści sześć godzin. Dokładnie tyle minęło odkąd ostatni raz kontaktowałam się z niebieskooką. Szatynka z nonszalancką bezczelnością ignorowała moje wiadomości, w których w miarę możliwości starałam się wyjaśnić zaistniałą sytuacje i żal, który jej towarzyszy. Sprawdzanie Instagram'a i cogodzinne odświeżanie wiadomości stało się moim codziennym rytuałem, któremu nieodłącznie towarzyszył smutek i rozczarowanie. Ostatnie dwa tygodnie wypełniała mi praca, przeplatana sporadycznymi spotkaniami towarzyskimi i wyrywczymi wizytami w rodzinnym domu Koniecznych. Siedząc przy piątkowej kolacji w towarzystwie najbliższych Nikodem, którzy swoją drogą dosadniej niż zawsze dawali mi odczuć, że jestem w ich domu pewnego rodzaju intruzem, podświadomie marzyłam o ratunku niebieskookiej piękności. Niestety ponosimy odpowiedzialność za swoje czyny, więc absorbowałam wszystkie złośliwe komentarze "przyszłej teściowej" i pozostawiałam je bez odzewu czy zbędnego komentarza.

Nie wytrzymam tego ani sekundy dłużej ...

——————————————————

Pijąc kolejnego już drinka rozejrzałam się po klubie szukając wzorkiem brązowookiej przyjaciółki. Nie jestem zwolenniczką topienia smutków w alkoholu, jednak poczucie winy, które w środku odczuwałam skłoniło mnie do sięgnięcia po kolejną szklankę bourbon'u. Otaczający mnie ludzie skakali w rytmie muzyki w niezrozumiałej dla mnie ekstazie, co i raz wykrzykując słowa refrenu, bądź całych zwrotek ich ulubionych kawałków. Z zamyślenia wyrwał mnie delikatnie zachrypnięty, kobiecy głos dobiegający zza baru.

- Kogo jak kogo, ale Ciebie bym się tu nie spodziewała. - momentalnie się odwróciłam, a moje oczy napotkały kelnerkę, która obsługiwała nas w gdyńskim bistro.

- Hey, nie wiedziałam, że tu pracujesz. - wymamrotałam dość zdziwiona próbując zachowywać się na bardziej trzeźwą niż aktualnie byłam.

Jestem konkretnie zalana ...

- Niestety mam tę przyjemność obsługiwania tu żywych trupów w prawie każdy piątkowy wieczór. - wyjaśniła uśmiechając się ironicznie. - Z tego co widzę, to jeszcze dwie kolejki i sama wkroczysz do ich społeczności. - zaśmiała się przecierając przezroczystą szklankę.

- Niechętnie się z Tobą zgodzę. - przytaknęłam czując jak alkohol przejmuje kontrolę nad moim organizmem.

- Słucham. - rzuciła krótko opierając łokieć o powierzchnię marmurowego blatu napotykając moje zdezorientowane spojrzenie. - Widzę, że coś Cię męczy, dlatego przyszedł czas na stereotypowe zwierzenia barmance. - kontynuowała puszczając mi oczko.

- Podziękuję. - odpowiedziałam chłodno upijając łyk alkoholu.

- Ale się dobrały ... - wymamrotała odwracając się i kręcąc z rezygnacją głową.

O nie, na pewno nie jestem podobna do tej aroganckiej wariatki!

- Ona jest po prostu niemożliwa! - wybuchłam zdecydowanie za głośno, co momentalnie wprawiło Nadię w widoczne gołym okiem rozbawienie. - Zaprasza na imprezę, aby ignorować mnie przez cały wieczór! Nie muszę być specjalistką, żeby stwierdzić, że ta dziewczyna jest zdecydowanie bipolarna ... - dodałam rozentuzjazmowana wyrzucając ręce ku górze.

- Wątpię, że używanie jakiegokolwiek określenia o przedrostku "bi" jest możliwe w odniesieniu do Szczęsnego ... - rzuciła ironicznie pokazując rząd białych zębów, na co jedynie przewróciła oczami z zamiarem odejścia od baru. - Hey, wyluzuj! - dodała, gdy rozszyfrowała mój zamiar.

Color of the OceanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz