45.

3.7K 203 84
                                    

POV Anastazja:

Leniwym ruchem sięgnęłam leżącą obok poduszkę, szczelnie zakrywając nią twarz w desperackiej próbie zmiany rzeczywistości. Drażniący odgłos dzwonka paraliżował moje, pragnące za wszelką cenę odpoczynku, ciało doprowadzając mnie przy tym do szaleństwa. Przez dłuższą chwilę ignorowałam niechciane odgłosy, co ku mojemu zaskoczeniu przyniosło zadowalający rezultat. Uśmiechnęłam się triumfalnie, jednoczenie przekraczając się na drugi bok z zamiarem kontynuowania ukochanej czynności.

Przyjemne uczucie bezwładnego oddawania się w ramiona Morfeusza brutalnie przerwał głośny dźwięk uderzenia w dużą szybę mojej sypialni. Momentalnie usiadłam na łożku rozglądając się w totalnej dezorientacji i próbując znaleźć źródło zamieszania.

Zaczynam się bać ...

Niepewnie wstałam przecierając dłonią zaspane oczy i powolnym krokiem ruszając w stronę szyby. Wzięłam głęboki wdech zanim wychyliłam się zza okna lokalizując podmiot porannego rumoru.

Are u kiddin me?

- Alex, co Ty wyprawiasz? - krzyknęłam zdenerwowana widząc smukłą sylwetkę szatynki, która z głupkowatym uśmiechem bezczelnie na mnie spoglądała.

- Co ja wyprawiam? Od piętnastu minut próbuje się z Tobą skontaktować, jak widzisz bezskutecznie! - odpowiedziała wkładając ręce do tylnych kieszeni. - Gdybyś nauczyła się odbierać połączenia lub przynajmniej otwierać drzwi, nie musiałabym przechodzić przez płot i rzucać kamieniami w okna, jak jakaś gimnazjalistka! - dodała wymachując rękoma w geście irytacji.

- Oh przepraszam bardzo, że nie słyszę dzwonka w środku nocy ... - skomentowałam wymownie krzyżując ręce na piersi.

- Ana, jest dziesiąta trzydzieści! - powiedziała pokazując wyświetlacz telefonu.

- No przecież mówię ... - wymamrotałam mrużąc gniewnie oczy.

- Nie mam pytań ... - skomentowała załamując ręce w geście bezsilności.

Nie każdy wstaje ze wschodem słońca ...

- By the way, co Ty tu robisz? - zapytałam zdziwiona zaistniałą sytuacją.

- Próbuję ponownie dostać się do Twojego mieszkania. - odpowiedziała krótko spoglądając w górę.

No shit Sherlock!

- Whoah, to zdążyłam zauważyć. - rzuciłam przepełniona sarkazmem. - Moje pytanie brzmi, dlaczego nie wzięłaś kluczy, gdy wychodziłaś? I gdzie w ogóle byłaś z samego rana? - dodałam po chwili.

- Nie mam zamiaru dyskutować wydzierając się przez balkon. Wpuść mnie to pogadamy ... - stwierdziła rozglądając się jak obrażone, małe dziecko.

- Mhm, dobra! - przewróciłam oczami wzdychając z bezsilności i kierując się w stronę drzwi.

- Hey, Ana! - usłyszałam donośny krzyk szatynki.

- Co znowu? - zapytałam ponownie podchodząc do okna.

- Na przyszłość radzę nie podchodzić do okna w piżamie, która tak mało zasłania. Ktoś mógłby sobie zbyt wiele wyobrazić ... - powiedziała uśmiechając się bezczelnie.

Momentalnie spojrzałam w dół widząc moją dwuczęściową, satynowa piżamę w kolorze pudrowego różu.

Kids ...

Nie komentując szczeniackiej uwagi zamknęłam okno szukając wzrokiem części ubioru, która skutecznie powstrzyma rozszalałą wyobraźnie niebieskookiej. Kiedy duża, szara bluza nike przysłoniła moje ciało, ruszyłam w stronę drzwi wejściowych, aby wpuścić niespodziewanego gościa. Nacisnęłam klamkę słysząc głośne kroki wybiegającej po schodach szatynki.

Color of the OceanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz