Nadzieja

313 28 37
                                    

Kolejne dni mijały tak samo. Magnus całe dnie przesiadywał w szpitalu i podczas gdy Przyziemni lekarze podawali Alecowi rozmaite leki i poddawali go zabiegom, on próbował pomóc mu swoją magią, która z upływem czasu powoli zaczynała działać. Mężczyzna był niesamowicie szczęśliwy, gdy dowiedział się, że jego partner w końcu się obudził. Rozentuzjazmowany wybiegł do pobliskiego sklepu, w którym kupił ogromne pudło czekoladek i pluszowego misia. Wracając zahaczył o kwiaciarnię, w której poprosił o ogromny bukiet herbacianych róż. Tak zaopatrzony oczekiwał na pozwolenie do odwiedzenia ukochanego.

- Panie Lightwood- po zdającym się trwać wieczność kwadransie pielęgniarka z długą czarną grzywką przywołała go do siebie gestem dłoni. W pierwszym momencie nie zareagował, ale potem przypomniał sobie, że Simon wspomniał mu o tendencji ludzi do używania tylko pierwszego nazwiska. No tak, Lightwood-Bane. W jego oku zakręciła się łezka wzruszenia, którą szybko wytarł i podszedł do kobiety.

Po krótkiej rozmowie i dopełnieniu formalności wszedł na salę, w której pośród pustych szpitalnych łóżek stało też to jedno zajęte. Na nim leżał blady, widocznie zmęczony Alec i patrzył w sufit. Jeszcze nie zauważył swojego gościa.

- Witaj, Alexandrze- Bane uśmiechnął się, a potem podszedł do niego. Ułożył kwiaty na białej szafeczce, a obok nich pudełko czekoladek, na którym posadził misia- Nie masz pojęcia jak bardzo za tobą tęskniłem.

- Magnus?- odparł młodszy z wahaniem. Mówił trochę niewyraźnie, ale lekarz prowadzący ostrzegł kociookiego, że taka rzecz ma miejsce. Tak samo jak kilka innych, mniej przyjemnych efektów 'pobicia' (tak Jace wytłumaczył Przyziemnym atak demona).

- Tak, to ja- wyszeptał z czułością, a potem ujął nieruchomą dłoń partnera- Nie wierzę, że znów słyszę twój głos... Od wielu dni czekałem na tę chwilę.

- Co z Jace'm? I z Clary?- przypomniał sobie nagle wydarzenia przez które trafił do szpitala- Czy oni...?

- Wszystko jest w porządku!- od razu zapewnił go mag- Są cali i zdrowi. Jace odwiedzał cię tu niemal codziennie.

- Nawaliłem.

- O czym ty opowiadasz?

- Wkurzyłem się na Simona, bo nie potrafił zająć się dzieckiem, potem wyszedłem z domu, a jeszcze później- wywrócił oczami- Stało się to. Gdybym nie wyszedł, to nie marnowalibyście czasu na ślęczenie tu ze mną.

- Nawet nie opowiadaj takich bzdur!- Magnus odruchowo mocniej ścisnął dłoń chłopaka- To nie jest marnowanie czasu, martwimy się o ciebie! Gdybyś nie wyszedł wtedy z domu najprawdopodobniej kogoś innego spotkałby twój los. Jesteś bohaterem.

Niebieskooki parsknął ironicznym śmiechem.

- Bohaterem, który pije herbatę przez rurkę i potrzebuje eskorty złożonej z dwóch facetów, żeby się odlać?

Tutaj Łowca dotknął kolejnego drażliwego tematu, przed którym Bane'a ostrzegał ordynator - Alec utracił zdolność do poruszania się od pasa w dół niemal zupełnie. Nie miał też czucia w nogach i szanse na to, żeby wrócił do dawnej sprawności były niemal takie same jak to, że nigdy mu się to nie uda.

- Alexandrze, wiem, że cierpisz- w oczach starszego widać było ból- Przeszedłeś okropne rzeczy, ale dzięki tobie udało się uratować wiele innych istnień.

Po policzku Lightwooda spłynęła samotna łza, którą jego mąż szybko otarł. Potem jeszcze raz przyjrzał się Magnusowi i westchnął.

~~

Po kilku kolejnych dniach lekarze zauważyli zaskakującą poprawę w funkcjonowaniu organizmu pacjenta. Wszystko to dzięki magii, o której nie mieli pojęcia. Alec nadal nie był zbyt samodzielny, ale radził sobie na tyle, że wyrażono zgodę na to, by wrócił do domu. Zastrzeżono, że musi przyjmować odpowiednie leki i regularnie brać udział w rehabilitacjach, jednak on już tego nie słuchał. Chciał jak najszybciej wydostać się ze sztucznie białych czterech ścian i zaszyć w domu.

- Nie wiem co byśmy zrobili bez portali- stwierdził czarownik, gdy znaleźli się przed drzwiami ich mieszkania. Uśmiechnął się, a potem pchnął wózek, na którym siedział jego partner. Już po chwili znaleźli się w korytarzu.

Szczęk klucza w zamku usłyszała Izzy, która przerwała wyciąganie dekoracji z pudła i wybiegła im na spotkanie.

- Alec!- krzyknęła, a potem mocno przytuliła brata.

- Spokojnie- mimowolnie zaśmiał się, rozczulony jej reakcją.

- Wiesz jak nas wszystkich wystraszyłeś?! Nigdy więcej tak nie rób- znów objęła go i powiedziała ciszej- Myśl, że mógłbyś do nas nie wrócić...

- Ale wróciłem- wzruszył ramionami- I już nigdzie się nie wybieram.

Dziewczyna jeszcze przez kilka minut rozmawiała z nim, a potem wróciła do salonu, w którym pomagała Clary i Madzie przystroić świąteczne drzewko. Ta tradycja wydawała jej się przedziwna, ale jednocześnie była nią bardzo podekscytowana.

- W końcu w domu- westchnął niebieskooki, gdy Magnus zamknął za nim drzwi ich sypialni. Zasłonił twarz dłońmi, a potem wziął kilka uspokajających oddechów.

- W końcu w domu- powtórzył starszy, a potem pomógł partnerowi zdjąć kurtkę.

- Co oni w ogóle robią?- zmrużył oczy, słysząc harmider dochodzący z salonu.

- Postanowiliśmy urządzić święta- Podziemny wzruszył ramionami- To był pomysł Clary, ale wszystkim się bardzo spodobał. Będzie wspólna kolacja, dwanaście potraw, mnóstwo dekoracji i prezenty!

- Chyba nie rozumiem...

- Nie przejmuj się tym, wszystko wyjaśnię ci jutro, gdy się wyśpisz- kociooki pocałował młodszego w czoło, a potem wziął go na ręce i ułożył w ich ogromnym łóżku. Sam zajął miejsce obok, przyglądając mu się. Cera Aleca nadal była blada, a zabliźnione rany pokrywały jego policzki. Zgolone włosy powoli odrastały i pokryły jego głowę delikatnym meszkiem. Na brodzie również pojawił się kilkudniowy zarost. Jednak dla niego właśnie taki był najpiękniejszy.

- Na co tak patrzysz?- łowca uniósł brew.

- Na miłość mojego życia?- Bane wzruszył ramionami, a potem uniósł się na łokciu i złożył czuły pocałunek ustach partnera.

- Jesteś okropnie ckliwy.

- I tak mnie kochasz.

Nowy czas || MalecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz