Drunk Izz

322 30 49
                                    

Było kilka minut po ósmej, kiedy Magnus otworzył oczy. Tych kilka godzin snu było dla niego czymś niezwykłym. Uśmiechnął się, widząc Lightwooda, który przyglądał mu się z zainteresowaniem.

- Szczęśliwego nowego roku, Alexandrze- powiedział.

- Szczęśliwego nowego roku, Magnus- padła odpowiedź.

Potem starszy podniósł się na łokciu i złączył ich usta w czułym pocałunku.

- Długo tak mi się przyglądasz?

- Trochę- Alec zarumienił się lekko- Nie mogłem usnąć.

- Trzeba było mnie obudzić.

- Nie o to chodzi. Po prostu... To w nocy... 

- Aż tak bardzo to przeżyłeś?- mag dotknął jego piersi, gdzieś w okolicy serca- Mam nadzieję, że nie jesteś zły o to, jaki sprawy przybrały obrót.

- Daj spokój... Sprawiłeś, że... To było niesamowite.

- To ty jesteś niesamowity, Alexandrze.

- Nie mogę normalnie myśleć, kiedy tak do mnie mówisz...!- jęknął, ukrywając twarz w poduszce.

- Ale tak jest- czarownik cmoknął go w czoło, a potem wstał i razem udali się do łazienki.

- Strasznie tu cicho- stwierdził niebieskooki, gdy skończyli się ubierać i zasiedli do śniadania przy kuchennym stole.

- Może jeszcze śpią? Pewnie imprezowali do rana, w końcu to nowy rok- stwierdził starszy, nakładając na swój talerz jeszcze ciepłego gofra, obficie polanego syropem klonowym.

- Myślisz, że Clary i Izzy się już pogodziły?

- Mam nadzieję... Już wszystko powoli się układało i nagle taki dramat.

- To co powiedziała Clary było straszne- Lightwood pokręcił głową- Gdybyśmy tylko mogli mieć dzieci- dotknął swojego brzucha- Nie zawahałbym się ani chwili. 

Bane odłożył nadgryzionego gofra na talerz i otarł okruszki z brody.

- Alexandrze...- zaczął miękko, dotykając dłoni  partnera- W przyszłości założymy rodzinę, dużą rodzinę. Z dużą ilością kotów i pięknym ogrodem... Nie potrzeba do tego zachodzić w ciążę, naprawdę. A co do Isabelle i Clary... na pewno się pogodzą, w końcu są najlepszymi przyjaciółkami.

- Mam nadzieję, że masz rację.

~~

Późnym popołudniem do loftu weszli Simon i Izzy (a właściwie: Simon wszedł, a za nim wtoczyła się Izzy). Chłopak trzymał pod ramię partnerkę, która chwiała się na nogach i za każdym razem, gdy zanotowała potknięcie, komentowała je głośnym śmiechem.

Rumor w korytarzu zwrócił uwagę Magnusa i Aleca, którzy szybko wyszli nowoprzybyłym na spotkanie.

- Co tu się dzieje?- Alec skrzywił się z niesmakiem, widząc siostrę pijaną jak messerschmitt.

- Impreza do białego rana!- krzyknęła, celując palcem w sufit.

- Kochanie jest wieczór- mruknął Lewis, marzący o tym by odstawić ją do łóżka. Liczył, że zaśnie szybko i nie będzie robić więcej kłopotów.

- Gdzie wczoraj zniknęliście?- zainteresował się kociooki. Po jego pytaniu wampir spąsowiał, a jego oczy rozszerzyły się w wyrazie paniki i zakłopotania.

- W ho-te-le-lu!- brunetce nadal było do śmiechu.

Po chwili stwierdziła, że ma ochotę poimprezować, co spotkało się ze zdecydowaną odmową ze strony pozostałych mężczyzn. Obrażona stwierdziła, że w takim razie nie wróci z Simonem do ich sypialni, a Alecowi nie będzie się z niczego tłumaczyć.

Ostatecznie pociągnęła Magnusa za szlufkę od spodni, stwierdzając, że tylko on jest dla niej odpowiednim towarzystwem.

Starszy posłał reszcie przepraszające spojrzenie i ruszył z dziewczyną do jednego z gościnnych pokoi.

- ŻYCIE JEST PIĘKNE- wrzasnęła, rzucając się na łóżko okryte żółtą pierzyną- W przeciwieństwie do tego buca, który kazał nam się wynieść z ho-te-le-lu.

Mag usiadł obok niej i z troską odgarnął jej włosy z twarzy.

- Wyrzucił was? Dlaczego? I dlaczego w ogóle spędziliście noc w hotelu?

- Nie wiesz po co się chodzi do ho-te-le-lu? ŻEBY UPRAWIAĆ SEKS!

- Och.

Łowczyni obróciła się na plecy, układając głowę na kolanach starszego.

- Wiesz, że w tym pokoiku mieli mini barek? Z takimi mini drinkami!

- Widzę, pączuszku, widzę...

- I takie dobre wino, sam powinieneś spróbować. Mógłbyś... no wiesz...- puściła mu oczko- Zabrać tam Aleca i go wyobracać... Mają tam taaaakie duże łóżko- rozłożyła ręce- Od ściany do ściany. Nawet jakbyś chciał go zepchnąć, to nie spadnie.

- Dziękuję za sugestię, ale zrzucanie Alexandra z łóżka nie nalezy do moich hobby- odparł, usiłując zachować powagę- Powinnaś się już położyć.

- Przecież leżę, Magssss- jej pijacki uśmiech był rozbrajająco szczery- Połóż się ze mną- zaoferowała- Ale bez podtekstów, mam chłopaka- zachichotała z własnego żartu.

- A ja męża, skarbie- przypomniał jej- Jesteś pijana, powinnaś się zdrzemnąć, nim powiesz coś, czego będziesz żałować.

Izzy od razu zerwała się na równe nogi.

- NICZEGO NIE ŻAŁUJĘ!- wrzasnęła- Niczego!

Bane ukrył twarz w dłoniach. Po co zgodził się tu z nią przychodzić?

- A wiesz, co fajnego robiliśmy z Simonem w hotelu?

- Domyślam się, kochanie.

- Dzieci!

Usiadła obok starszego i położyła mu głowę na ramieniu. Nagle jej rozciągnięte w uśmiechu usta obróciły się w smutną podkówkę.

- Dzieci...- powtórzyła, a do jej oczu napłynęły łzy.

- Isabelle...- objął ją ramieniem. 

Był przyzwyczajony do wahań nastrojów u pijanych przyjaciół. W szczególności prym w tej kwestii wiódł jego mąż, a w tej sytuacji miał dowód, że to u Lightwoodów rodzinne.

Brunetka zaczęła płakać w jego ramię, a on tylko głaskał ją po plecach i szeptał uspokajająco.

Jaki pierwszy dzień, taki cały rok?

Nowy czas || MalecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz