Ciche cierpienie

294 27 25
                                    

Dziewczyna przycupnęła u wezgłowia łóżka, obejmując kolana ramieniem, oparła też o nie czubek brody. Rozmazany makijaż sprawiał, że wyglądała jak wyjątkowo żałosna wersja Johna Gacy'ego w pełnym rynsztunku. W wolnej dłoni trzymała coś przezroczystego o nieregularnym kształcie.

Na podłodze leżała fotografia przedstawiająca Aleca i Magnusa w dniu ślubu. Roześmiani mężczyźni z czułością patrzyli sobie w oczy, trzymając się za ręce. Na ich palcach błyszczały obrączki. Wszystko byłoby idealne, gdyby nie to, że czarna ramka była  wyszczerbiona w jednym miejscu, a szybka zbita. Szklane odłamki walały się na śnieżnobiałej wykładzinie.

Umysł Jace'a szybko połączył fakty, gdy zauważył jak rudowłosa znów przykłada przezroczysty przedmiot do przedramienia. Był to spory odłamek szkła, z którego skapnęła kropelka czerwonej krwi. Wtedy mężczyzna spanikował, a z jego gardła wyrwało się głośne:

- CLARY, CO TY, DO CHOLERY, ROBISZ?!

Spanikowana dziewczyna podskoczyła na dźwięk jego głosu, a opadając na stertę poduszek wbiła szkło głębiej niż zamierzała. Kilka niewielkich szkarłatnych kropek splamiło popielatą narzutę.

Herondale w ułamku sekundy wyrwał szkło z jej dłoni, przy okazji rozcinając sobie kciuk, ale nie dbał o to. Upewnił się, że delikatne ciało dziewczyny nie wbiły się mniejsze odłamki. Potem przesunął palcami wzdłuż kilku płytkich, nierównych ranek. Trzeba się było nieźle przyłożyć, by rozciąć (a właściwie rozerwać) skórę z pomocą tak prowizorycznego narzędzia.

Z kieszeni wyjął stelę i nakreślił iratze, sprawiając że po kilku chwilach blada ręka dziewczyny wyglądała jak nowa.

- Co ty sobie myślałaś?- w jego głosie słychać było mieszaninę paniki, bólu i rozczarowania.

Rudowłosa zaszlochała tylko, zaciskając dłonie w pięści. Nawet nie wiedziała kiedy starszy przyciągnął ją do siebie i przytulił do piersi.

- Robienie takich rzeczy to głupi i przyziemny nawyk- powiedział, a przy tym jakby obniżył ton przynajmniej o oktawę- Potrzebujemy cię silnej, rozumiesz? Nie krzywdź się więcej.

W takiej scenerii - wtulonych w siebie pośród szklanych odłamków i brudnej pościeli - zastał ich Simon, który wbiegł do pokoju zaalarmowany krzykiem i wrzawą.

- Co się dzieje?- spytał, patrząc to na Herondale'a, to na przyjaciółkę, która przylgnęła do niego jak koala do gałęzi.

- Ktoś tu miał kryzys egzystencjalny- stwierdził blondyn, omiatając wzrokiem pomieszczenie.

- Boże, Clary! Co jej się stało?- zatrwożony podbiegł do nich, wdeptując bosą stopą w kupkę drobnego szkła.

- Simon, nie!- pisnęła przerażona. To były pierwsze słowa, które wypowiedziała odkąd została przyłapana na swym niecnym uczynku.

- Cholera!- zaklął brunet pod nosem, otrzepując stopę. Podniósł fotografię w resztkach ramki i odłożył na szafkę nocną, a potem uważnie patrząc na to gdzie stąpa, dołączył do dwójki siedzącej na łóżku.

- Czyja to krew?- wskazał na plamki na pościeli.

- Zgadnij- głos Jace'a był szorstki, niemal wyprany z emocji, ale wbrew niemu nadal uspokajająco głaskał drobną dziewczynę po plecach.

- Clary, co ty narobiłaś...- Lewis usiadł po drugiej stronie dziewczyny i przytulił ją od tyłu. Nie uzyskał żadnej odpowiedzi, więc spojrzał na łowcę- Zraniła się?

- Tak- po chwilowej pauzie dodał z goryczą - Specjalnie. Rozorała sobie pół ręki.

- Fray...- wampir przytulił policzek do włosów młodszej i delikatnie ścisnął jej ramię- Nie mam pojęcia co się stało ani dlaczego to zrobiłaś, ale autoagresja do niczego nie prowadzi. Pamiętasz jak mieliśmy po dwanaście lat i ta dziewczyna ze starszej klasy mnie rzuciła?- pomimo braku odpowiedzi kontynuował swój monolog- Myślałem, że cały mój świat się zawalił. Zabrałem z kuchni nóż, którym mama obierała kartofle, bo z tyłu głowy miałem często powtarzane przez nią słowa: To najostrzejszy nóż w tym domu, więc nie używajcie go do robienia głupot.
Tak bardzo bałem się, że ktoś zobaczy blizny, że pociąłem sobie udo. O ironio, następnego dnia chciałaś mnie wyciągnąć na basen- po jego policzku spłynęła łza- Jakbyś była jakimś jasnowidzem. Dowiedziałaś się o wszystkim, nie było możliwości, żebym to przed tobą ukrył. Resztę dnia spędziliśmy na oglądaniu seriali i jedzeniu lodów, ale nigdy nie zapomnę jak powiedziałaś mi, że nie ma takiej dziewczyny na świecie, która jest warta mojej krzywdy. Clary... nie ma takiej osoby na świecie, która jest warta TWOJEJ krzywdy. Minęło kilka lat i nasze role się odwróciły, ale przekaz jest ten sam. Nie traktuj siebie w ten sposób.

Zapłakana rudowłosa wyswobodziła się z objęć Jace'a i spojrzała na Simona spod mokrych rzęs. ten tylko przyciągnął ją do siebie i dalej szeptał uspokajająco.

Teraz z kolei blondyn czuł się jak piąte koło u wozu. Nie wiedząc jak się zachować, postanowił pozbierać rozsypane szkło i wyrzucić je do kosza.

~~

Na drugim końcu apartamentu Izzy leżała z głową na kolanach Aleca, pozwalając mu głaskać się po splątanych włosach. Jej ramię wisiało w powietrzu,  w przestrzeni między nogami brata a łóżkiem, na którym spoczywała reszta ciała. Pozycja nie wyglądała na wygodną, ale ona nie zamierzała jej zmieniać. Komfort bliskości ważnej dla niej osoby był silniejszy i ważniejszy.

Magnus stał w progu, oparty barkiem o granatową framugę drzwi. Nie wiedział ile czasu minęło odkąd tu przyszedł, ale nie chciał zakłócać tej intymnej dla rodzeństwa chwili. Miał wielką nadzieję, że Isabelle w końcu podniesie się i zacznie mówić. Pielęgnował w głowie obraz złudnej nadziei, w której dziewczyna jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki poczuła się na tyle bezpiecznie, by opowiedzieć im o tym, co doprowadziło ją do takiego stanu.

Minuty jednak mijały, a jedynym, co zmieniało swoje położenie, była dłoń Aleca nadal czule głaszcząca jej włosy. Aż dziw, że przez tyle czasu nie złapał go żaden skurcz albo po prostu się tym nie zmęczył. On jednak zamierzał dać jej tyle czasu, ile będzie potrzebowała. Nawet jeśli oznacza to zostanie w tej pozycji do wieczora lub do następnego ranka.

Napiętą ciszę przerwało echo ciężkich kroków. Po chwili za Magnusem pojawił się Jace. Łowca stanął na palcach i mrukliwym szeptem powiedział mu na ucho:

- Mamy problem. Clary zrobiła sobie krzywdę. Simon myśli, że mogła nawet planować samobójstwo, ale ona jedynie kręci głową i zaprzecza. Nie wiem już co robić...

Mimo, że starał się zachować dyskrecję, to jego słowa i tak dotarły do czujnych uszu Izzy. Dziewczyna drgnęła, a potem poruszyła się niespokojnie. Alec wyciągnął palce z jej włosów, a potem pomógł, gdy podnosiła się do siadu.

Brunetka zasłoniła usta dłonią, gdy dotarło do niej, co się właśnie stało. Zakwiliła cicho, czując falę piekących łez. Dosyć już krwi, dosyć już cierpienia, dosyć już śmierci...! Nawet powtarzając bez opamiętania, że nienawidzi rudowłosej, w cale nie życzyła jej źle. Była po prostu matką, która miała taki mechanizm obronny na myśl o bagatelizowaniu straconej ciąży. Nie chciała mieć na sumieniu kolejnej osoby, która przez nią doznaje krzywdy.

- Izzy- Jace nagle znalazł się tuż przy niej, jego błagalny głos rozrywał jej serce na kawałeczki- Izzy, chociaż ty się do mnie odezwij.

Proszę.

Nowy czas || MalecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz