Double trouble

502 38 38
                                    

Jace siedział na szerokim parapecie w sali treningowej. Obok niego stały dwie butelki z wodą, a za nimi leżała koszulka, której chłopak pozbył się w trakcie ćwiczeń. Oddychał ciężko, dłonią ścierając krople potu, które zrosiły jego czoło. Z krzywym uśmiechem przyglądał się Simonowi próbującemu zadać właściwe ciosy, uderzając w worek treningowy. Szatyn był niewątpliwie szybki, ale nie miał żadnego pojęcia o technice i szybko się męczył.

W pewnym momencie Łowca przywołał młodszego ruchem ręki, a ten z westchnieniem ulgi zajął miejsce na parapecie i chwycił wodę, którą łapczywie wypił. Nie było mowy o kontynuacji treningu, obydwaj byli za bardzo zmęczeni (bardziej własnym towarzystwem, niż ćwiczeniami).

- Jak tak dalej pójdzie, to może za miesiąc zaczniesz robić postępy.

- Bardzo zabawne!

- A żebyś wiedział- Herondale uśmiechnął się złośliwie, a potem sięgnął po czarny t-shirt, który naciągnął na siebie- Koniec na dzisiaj.

- Nareszcie- Wampir odetchnął z ulgą. Miał już dość tego nieprzyjemnego uczucia czyjegoś wzroku na sobie, podczas wykonywania czynności, w których nie był dobry. Wiedział, że starszy go ocenia. Na bank bardzo krytycznie, w końcu nie polubili się zbytnio.

Blondyn zwinnie zeskoczył z parapetu i nie oglądając się za siebie ruszył w kierunku swojego pokoju. Po drodze spotkał Helen, którą zagadnął w sprawie powrotu Aleca i Magnusa, jednak dziewczyna wiedziała tyle co on, czyli nic. Zrezygnowany trzasnął drzwiami, a potem rzucił się na łóżko.

Rozmyślał o tym, na co porwał się jego przyrodni brat. Facet w ciąży? Przecież to niedorzeczne! I na pewno niebezpieczne. To nie jest coś normalnego i nie powinno się to dziać. Musiała być jakaś inna droga, ale jak zwykle Alec musiał zgrywać bohatera, a ten jego „mąż" dodatkowo go tylko podpuszczał. Pewnie zrobił całe to zebranie, by wywrzeć presję na Lightwoodzie.

Jace zdecydował, że kiedy tylko obydwaj wrócą do Nowego Yorku, to koniecznie musi porozmawiać z niebieskookim i wyjaśnić z nim kilka spraw. Tymczasem zasnął, zmęczony pilnowaniem Simona, by ten nie zabił się podczas ćwiczenia ciosów na worku treningowym.

~~

Późnym popołudniem tego samego dnia Alec i Magnus byli już powrotem w swoim mieszkaniu. Postanowili zaszyć się w nim do końca dnia i nie informować nikogo o tym, że już powrócili.

Alec wiedział, że Aline trzyma rękę na pulsie i bardzo dobrze zastąpi go w Instytucie. Ostatnio robiła to bardzo często, więc nie jest to dla niej nic nowego. Sam Łowca czuł się bardzo niepewnie w swoim „nowym" ciele. Pomimo silnej więzi z siostrą, nie mógł się przyzwyczaić. Czuł jakby obrzydzenie(?) do samego siebie. Mimo, że już od prawie pół godziny siedział na kanapie w salonie, to ani razu nie spojrzał w lustro. Nie był na to gotowy.

Czarownik widział wahanie młodszego partnera, chciałgo jakoś wesprzeć, jednak nie umiał znaleźć odpowiednich słów. Nie chciał mącićtej ciszy, w której niebieskooki przyzwyczajał się do małej istotki, któratymczasowo miała mieszkać w jego brzuchu. Chciał już podejść, objąć go,pogłaskać po głowie, pocałować w usta, a potem powiedzieć, że będzie dobrze i,że razem dadzą radę. Że jest silny i nie takie rzeczy przetrwał. Że nadal jest piękny, niesamowicie piękny i, co najważniejsze, że ma w Magnusie oparcie.

W pewnym momencie Alec przestał martwo wgapiać się w jeden nieistniejący punkt zawieszony gdzieś w powietrzu i obdarzył męża smutnym spojrzeniem. W jego oczach lśniły wezbrane łzy, które nie znalazły jeszcze ujścia na policzki. Ten widok sprawiał, że serce Maga było niczym krucha, antyczna waza, którą ktoś z hukiem roztrzaskał o podłogę.

Nowy czas || MalecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz