Nie patrz

343 33 32
                                    

W miarę upływających sekund siatka pęknięć pokryła niemal całą szybę, która chwilę później rozprysła się na tysiące małych kawałeczków. 

- Jace!- krzyknęła Clary, patrząc mu w oczy. Ten krzyk rozdarł mu serce.

Ostatnim, co zapamiętał, było jej spojrzenie, którym błagała o ratunek. Chwilę potem pomieszczenie wypełniła gęsta, szara mgła. A później... Później Herondale obudził się w dziwnym pomieszczeniu wyłożonym błękitnymi płytkami, przypięty do łóżka czymś przypominającym gruby skórzany pas.

~~

Alec miętolił w dłoniach mankiety żółtej koszuli. Magnus przed chwilą opuścił jego gabinet, trzaskając drzwiami z siłą, o którą go nie podejrzewał. Jedynym dowodem na jego obecność pozostał srebrny brokat, który wykruszył się z jego srebrnych spodni i marynarki.

Czy powinienem go przeprosić? zastanawiał się. W końcu to on stwierdził, że Nocni Łowcy są plotkarzami i, że każdy z nas jest dokładnie taki sam. Z drugiej strony... Mógł mieć rację co do tego, że temat domniemanego ukarania zastępczyni Szefa Instytutu rozejdzie się w momencie, niczym świeże bułeczki.

Niestety, nie było mu dane długie zastanawianie się nad tą sprawą, ponieważ do gabinetu wbiegł zdyszany strażnik.

- Clarissa Fairchild została uprowadzona!- wyrzucił z siebie długowłosy blondyn, odgarniając dłonią przydługie kosmyki, które podczas biegu opadły mu na czoło.

- CO?!

Aż wstał z wrażenia. Odruchowo sięgnął do ukrytej szuflady w biurku, z której wyjął łuk oraz kołczan z kilkoma strzałami w środku.

- W lochach...- mężczyzna oddychał coraz ciężej- Pancerna szyba została zniszczona, Clarissa Faichild...- płytki wdech- Clarissa Fairchild zniknęła... Dużo ludzi...- kolejny haust powietrza-  Dużo ludzi jest rannych i niezdolnych do walki.

Lightwood z niepokojem obserwował jak niebieskie oczy nowoprzybyłego zdają się coraz bardziej wyłupiaste, a oddech coraz płytszy. W kącikach jego ust dojrzał spienioną ślinę, niczym u wściekłego psa.

- Idę tam. Nikogo więcej nie wpuszczaj do podziemi, zablokuj wejścia za równe dwie minuty i odblokuj tylko na mój wyraźny sygnał- polecił, wybiegając na korytarz- MAGNUS!

Czarownik niespodziewanie wyrósł po jego prawicy.

- Jak..?

- Nie zadawaj zbędnych pytań, Alexandrze. Ubierz to- podał mu coś, co wyglądało jak bardzo ekstrawagancka maska gazowa. Sam ubrał taką samą, a potem otworzył portal, który zaprowadził ich na miejsce akcji.

Pomieszczenie było wypełnione gęstym gazem, przypominającym szary dym. Obydwaj rozejrzeli się, widząc grupę mężczyzn słaniających się na nogach. Jedni krwawili, inni dusili się, jeszcze inni wyglądali jakby wpadli w obłęd, niczym blondwłosy strażnik. Niebieskooki zaczął wątpić w to, czy był on w stanie spełnić jego rozkazy.

- Spóźniliśmy się. Nie ma tu nawet czego zbierać- westchnął Bane zrezygnowany- To ta demoniczna siła, która od jakiegoś czasu sprowadza na nas nieszczęścia.

- Zginęła Clary, nie mamy po niej nic, żadnego śladu- młodszy był już w celi i uważnie lustrował każdy jej kąt. Odłamki szkła nieprzyjemnie chrzęściły pod jego butami.

Nagle z odległego krańca pomieszczenia usłyszeli pokaszliwanie. Aż zbyt znajome pokaszliwanie.

- Izzy!- krzyknął Łowca, rzucając się biegiem w kierunku, skąd dobiegał dźwięk, jednak jego partner był szybszy.

Dziewczyna leżała na podłodze, oddychając szybko. Jej klatka piersiowa falowała nierówno, a dłonie i nogi pokryte były krwią.

- Obraz z niknął- wyszeptała, kolejny raz zanosząc się kaszlem.

- Isabelle...- Magnus szybko ściągnął maskę i założył ją na jej twarz, a potem otworzył portal, w który wkroczył, biorąc brunetkę na ręce. Alec wskoczył tuż za nimi w ostatniej chwili.

~~

- Jak ty, do diabła, się tam znalazłaś?!- Alec odchodził od zmysłów, uważnie przyglądając się siostrze, leżącej na jego łóżku.

Nie uzyskał odpowiedzi.

- Gdzie, do cholery, jest Jace?- zadał kolejne pytanie, które również nie doczekało się odpowiedzi.

Po upływie niecałej minuty z wampirzą prędkością do pokoju wbiegł Simon. Od razu chwycił dziewczynę za rękę.

- Co ty tu robisz?!- huknął do niego- Posłałem po Jace'a!

- Alexandrze, uspokój się- kociooki zjawił się w pomieszczeniu zaraz za Simonem, podając Isabelle jej stelę. Dziewczyna klika razy próbował użyć runy leczniczej, jednak bez skutku. Z przestrachem spojrzała na Magnusa.

- Runa nie działa- wyszeptała.

Niebieskooki podszedł do niej, kładąc dłoń na jej kolanie.

- Ty cały czas krwawisz, Izzy- mruknął zaniepokojony- Musimy zatamować tę ranę, skoro runa nie działa.

- Alec, nie!- nerwowo wierzgnęła nogą, gdy ten chciał odszukać zranione miejsce.

- Izzy- warknął ostrzegawczo.

- Izzy, kochanie...- Simon pogładził jej dłoń- Daj sobie pomóc.

Jej oczy napełniły się łzami.

- Nie możesz- zwróciła się do brata.

- "Nie mogę" czego?

- O mój Boże, Izzy...- Simon pobladł, choć przy jego zwykle bladej twarzy wydawało się to niemożliwe.

Magnus otarł pojedyncze łzy z ich policzków.

- Pączuszku, wiemy, że bardzo cię boli, ale naprawdę musimy ci pomóc- położył dłoń na jej czole, wysyłając kilka chłodzących iskierek- Może pozwolisz swojemu chłopcu, żeby cię obejrzał?

Nieznacznie skinęła głową.

Łowca podejrzliwie spojrzał na krew, która stworzyła małą plamę na pościeli, a potem na brązowookiego.

- Może i jestem Wampirem, ale potrafię się hamować- powiedział do niego młodszy, urażony.

- Alexandrze...- Bane opadał już z sił. Pociągnął partnera za ramię, a potem odwrócili się tyłem do pary nastolatków.

- Nie bój się, będzie dobrze- wyszeptał Lewis, a potem delikatnie rozsunął jej nogi, w poszukiwaniu rany.

Nieco podwinął jej sukienkę, a dostrzegłszy plamę na białych majtkach, poczuł jak jego oczy również wypełniają się łzami.

- Zrób to szybko- Izzy zamknęła oczy, a jej głos był  niesamowicie cichy.

Słoneczny ani na chwile nie puścił jej dłoni, którą teraz podsunął sobie do ust i ucałował z szacunkiem.

- Przepraszam, Izzy- wyszeptał, a potem wolną ręką odsunął jej bieliznę.

Odkrył miejsce krwawienia między nogami dziewczyny, w tym wrażliwym, bardzo intymnym miejscu. Przestraszył się jeszcze bardziej tego, co może jej grozić.

- Musisz pojechać do szpitala. Najszybciej, jak się da- wyszeptał, poprawiając jej ubrania, a potem znów całując jej dłoń. Rozpłakał się jak małe dziecko- Będzie dobrze, musi być... Magnus...- Czarownik drgnął- Magnus, potrzebujemy portalu. Teraz.


Nowy czas || MalecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz